Pascal Ackermann (BORA-hansgrohe) wygrał piąty etap Giro d’Italia. Młody Niemiec, dla którego to już drugi skalp podczas tegorocznej edycji Corsa Rosa, zaimponował niesamowitą mocą, mimo trudnej pozycji początkowej pokonując Fernando Gavirię (UAE Team-Emirates) i Arnauda Demare’a (Groupama-FDJ). „To była szalona końcówka” – mówił triumfator na linii mety.
W teorii końcówka piątego etapu była dla sprinterów bardzo łatwa – długa, szeroka prosta ograniczała prawdopodobieństwo nieprzyjemnych zdarzeń, a ekipom ułatwiała rozprowadzanie swoich liderów. To jednak tylko teoria, po padający rzęsiście deszcz sprawił, że sporo było chaosu. W tym jednak najlepiej odnalazł się Ackermann, po raz kolejny pokazując, iż śmiało zaliczać go już można do sprinterskiego topu.
To był szalony finał. W stu procentach zaufałem mojemu koledze z zespołu, Rudiemu Seligowi, który wyprowadził mnie na dobrą pozycję – za plecy Gavirii. Jestem silny, to fakt, ale miałem też sporo szczęścia
– komentował 25-latek na finiszu. Dodał on również, że „etap, jak i sprint były straszne”, ze względu na fakt, że widoczność była niemal zerowa.
Dzięki pierwszej pozycji na piątym etapie, Ackermann umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji punktowej. Jak sam przekonuje, ma zamiar ukończyć wyścig i do samego końca walczyć o jej utrzymanie.