Choć show podczas niedzielnego Amstel Gold Race skradł swoim wyczynem Matheiu van der Poel (Corendon-Circus), wcześniej tym, który przykuwał uwagę widowni był Michał Kwiatkowski. Polak z Team Sky, choć ukończył rywalizację „dopiero” na 11. pozycji, zyskał walczeną postawą spore uznanie.
Polak, po ataku Juliana Alaphilippe’a (Deceuninck – Quick Step) i Jakoba Fuglsanga (Astana) rzucił się w pogoń i ostatecznie, tuż przed linią mety dopiął swego. W szalonej końcówce, która przyniosła triumf Van der Poelowi, nie zdołał już odegrać istotnej roli i mimo masy włożonych sił, zadowolić się musiał lokatą poza pierwszą „10”.
Na finałowym kilometrze nie myślałem już o zwycięstwie, bo wiedziałem, jak duża grupa nadciąga za moimi plecami. Robiłem wszystko, by dojechać do mety przed nią
komentował Kwiatkowski, cytowany przez oficjalną stronę Team Sky.
Wyścig „eksplodował” na Kruisbergu. Byłem w tym momencie trochę za bardzo z tyłu. Czułem się jednak dobrze i podczas kolejnej wspinaczki zaatakowałem. Udało mi się dopaść Matteo Trentina. Przez wiele kilometrów próbowałem dopędzić Alaphilippe’a i Fuglsanga, by móc zwyciężyć
analizował.
Była szansa, by wygrać, warunki ku temu też. Czekam na Strzałę Walońską i Liege-Bastogne-Liege
– podsumował.
Kolarz z Chełmży nie ukrywa, że to właśnie „Staruszka” jest dla niego najważniejszym celem pierwszej części sezonu. Niedzielny występ pokazał, że forma, którą prezentuje stawia go w gronie głównych faworytów.