Fot. naszosie.pl

Przez jakiś błąd w systemie edukacji udało mi się ukończyć z sukcesem szkołę podstawową (sukces polegał na tym właśnie, że ją ukończyłem), najbardziej lubiąc odpowiadać na pytania, rzucane znienacka przez belfra, gdy zajęty byłem własnymi marzeniami: powtórz, co przed chwilą powiedziałem?

Wówczas odpowiedź mogła być tylko jedna: powtórz, co przed chwilą powiedziałem…

Z tamtych czasów pamiętam występy na sali gimnastycznej zaproszonych gości, bo jasne było, że co jeden taki występ, to ktoś z nas ukończy go jakąś oryginalną uwagą w dzienniczku. Jednym z takich wstępów był pokaz stepowania. A w zasadzie jego próba, bo o ile pamiętam, to ów pan, który nam tę, skądinąd wymagającą sprawności fizycznej czynność pokazywał, zachowywał się tak, jakby te buty miał na nogach po raz pierwszy w życiu. Wybijał zaś nimi asynchroniczny rytm, w mojej ocenie, związany wyłącznie z rozpaczliwymi próbami utrzymania przez niego równowagi – podeszwy tych butów były raczej śliskie. Lub też ów pan był raczej śliski; jedno z dwóch.

To wszystko przemknęło mi przez głowę, gdy po raz pierwszy założyłem na nogi nowe buty szosowe Shimano S-Phyre, jeszcze bez progów. Podeszwy śliskie są i basta; i jak nie uczęszczaliście na zajęcia z akrobatyki, wskazana jest wzmożona uwaga, gdy spróbujecie w nich pochodzić.

Zacznę nietypowo, bo w stylu niemalże Hitchcocka; najważniejsze na początku, a potem już tylko trzęsienie ziemi. Otóż po założeniu butów – najzwyczajniej nie chciałem już ich zdjąć. Ot, po prostu od razu czułem się w nich… komfortowo. Tu muszę z całą mocą podkreślić subiektywizm oceny; to, że buty te są dla mnie rzeczywiście idealnie spasowane, wcale nie musi znaczyć, że i innym będą równie odpowiadały; wystarczy inna szerokość czy budowa stopy, czy zwyczajnie indywidualne preferencje, by ktoś ocenił wygodę butów inaczej, niż ja.

Pierwsze wrażenia po założeniu butów; nie można podważyć ich sztywności. Specyficzna konstrukcja butów – bez „języka”, oraz dwa pokrętła BOA, zamieszone niesymetrycznie powodują, iż stopa jest doskonale otulona materiałem z każdej strony; noga trzymana jest przez but bardzo mocno, ale bez uczucia dyskomfortu. Wierzchnia część obuwia w pewnym sensie „zespala się” ze sobą – bo po prostu nie wiem, jak to inaczej nazwać, w środku nie ma zostawionej żadnej luki, którą w innych modelach butów wypełnia język.

Dwa zapięcia BOA – na dwóch oddzielnych częściach buta – bardzo dokładnie regulują zaciśnięcie obuwia. Górne zapięcie znajduje się na nieco poszerzonym pasku, dodatkowo dopinającym górna część buta. W moim odczuciu jest to o tyle ważne, że w żadnym miejscu nie powoduje nadmiernego ściskania stopy; „nacisk” rozkłada się symetrycznie.

Wygląd. Egzemplarz S-Phyre, który otrzymałem do testów, jest klasyczny, czarny – ponadto buty występują w czterech kolorach (biały, niebieski, zielony oraz taki, którego nazwać nie potrafię, ale w katalogu występuje pod nazwą „aurora”).

Materiał. But wykonany jest z dobrze wentylowanej, syntetycznej skóry. Cała przednia i wierzchnia część obuwia to dziesiątki niewielkich otworów, co zapewnia wentylację na bardzo dobrym poziomie.

W nawiązaniu do materiału nie sposób też wspomnieć o wygodnej i dobrze trzymającej stopę wyściółce buta oraz o poszerzonej części nad piętą (bardziej chropowaty materiał) który ma za zadanie utrzymywać stopę w bezruchu.

Podeszwa. Cóż; co można więcej powiedzieć o podeszwie, w całości wykonanej z karbonu o najwyższym aktualnie stopniu sztywności, doskonale przenoszącej siłę nóg na pedały? Co więcej, tylna część podeszwy zabezpieczona jest plastikową częścią (z niewielkim obcasem) oraz otworem. Ów przewidziany został w razie konieczności jazdy w warunkach deszczowych. Przetestowane. Działa.

Podeszwa oraz całość syntetycznej skóry buta utrzymuje stopę bardzo stabilnie. Co warto podkreślić – to, że producent dołącza do butów wewnętrzne, dodatkowe wypełnienie pod wkładkę. Jeśli chodzi o sam komfort użytkowania butów do celu, w którym zostały przygotowane – jest on na bardzo wysokim poziomie. Noga tkwi w bucie stabilnie, przeniesienie siły, brak ruchu bocznego, czy góra – dół przy przyspieszeniach – wszystko oceniam bardzo wysoko. Może swoich prywatnych butów rowerowych nie mam jakiejś nieprzebranej ilości, ale miałem możliwość testowania kilku par porządnych butów; na ich tle nowy produkt Shimano wypada bardzo dobrze.

O podeszwach powiedzieć można jeszcze jedną rzecz – dają bardzo szeroki zakres (szerszy niż w poprzednim modelu) montowania bloków.

Waga – w rozmiarze 42 but waży 243 g, i co istotne; buty występują w bardzo szerokiej gamie rozmiarowej, i w dwóch wersjach szerokości obuwia.

Przeniesienie mocy, przyspieszenia – w każdym ze sprawdzanych przeze mnie warunków zwracałem szczególną uwagę, jak zachowa się but przy znacznie gwałtowniejszych ruchach, niż zwykła, spokojna jazda. Ćwiczyłem i sprinty, i niewielkie podjazdy (to Mazowsze, czyli mówimy o dwóch wiaduktach w okolicy), i w żadnym z tych aspektów but ani razu nie sprawił wrażenia, iż straciłem pewność trzymania stóp. Nawet przy gwałtownym przyspieszeniu; typowo sprinterskim, but stabilnie trzymał stopę, a co równie istotne – „podkręcenie” BOA w czasie jazdy jest bardzo łatwe, przecież tak często robimy przed finiszami.

Ostatni test butów postanowiłem przeprowadzić, wkręcając swoje pedały do roweru przełajowego. I w tych właśnie butach rzuciłem się w trącające tolkienowskim klimatem, mazowieckie lasy. Siłą rzeczy wybrałem trasy całkowicie przejezdne (chciałem uniknąć konieczności biegania w tych butach, przecież nie są do tego przeznaczone) ale pokryte korzeniami, kruszoną cegłą i miliardem różnej maści wertepów.

I w takich warunkach buty Shimano S-Phyre, choć to model szosowy, nie spowodowały choć na moment utraty pewności w trzymaniu stopy.

Ocena ogólna butów: komfort, stabilność, wykonanie – bardzo wysoka. Akurat te buty doskonale pasują do mojej stopy, zastrzegam jednak również to, że nie każdemu muszą one odpowiadać; wszystko przecież uzależnione jest od indywidualnych predyspozycji.

Cena: 1341 PLN

Dystrybutor: Shimano Polska

Poprzedni artykułShimano Steps w roku 2019 współpracuje z e-rowerami szosowymi i gravelowymi
Następny artykuł23 ekipy walczą o status World Tour
"Master of disaster" Z wykształcenia operator saturatora; brak możliwości pracy w wyuczonym zawodzie rekompensuję jeżdżąc rowerem i amatorsko się ścigając, bardzo lubię też o tym pisać. Rytm tygodnia, miesiąca i roku wyznacza mi rower. Lubię się ścigać, i gdy jakiś wyścig mi nie wyjdzie, to wśród kolegów-kolarzy mówię, że jestem redaktorem sportowym, a gdy jakiś tekst mi nie wyjdzie, wśród redaktorów mówię, że jestem kolarzem-amatorem. I tylko do teraz nie rozgryzłem, czy bardziej lubię się ścigać, czy też pisać o tym, dlatego nadal zamierzam czynić i jedno i drugie, póki starczy sił.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments