Strade Bianche było drugim startem Wouta van Aerta w ekipie Jumbo – Visma. Belg, po ładnej walce, przekroczył linię mety na trzecim miejscu, przyznając później, że znów w końcówce miał absolutnie dość.
Nie da się ukryć, że Wout van Aert ma być jednym z liderów ekipy Jumbo – Visma na najważniejsze wyścigi klasyczne. Podczas Strade Bianche niespełna 25-letni zawodnik pokazał, że może być jednym z najbardziej niebezpiecznych zawodników, po ładnej walce zajmując trzecie miejsce. Co jednak ciekawe, sam zawodnik przyznaje, że ostatnie kilometry znów były dla niego mordęgą.
Słabłem w bardzo podobny sposób co rok temu. Ostatnie pół godziny wyścigu stało pod znakiem wielkiego bólu, który ledwo dawał mi jechać. W końcu straciłem kontakt z Julianem i Jacobem, a potem było już tylko gorzej. Cieszę się, że udało mi się to przetrwać i ostatecznie znów stanąłem na podium
– powiedział van Aert.
Teraz przed wciąż niedoświadczonym Belgiem kilkanaście dni przerwy. Jego następnym startem będzie bowiem pierwszy monument w sezonie, Mediolan – Sanremo.