Podwójny atak Adama Yatesa (Mitchelton-Scott) na finałowym podjeździe czwartego etapu Volta a la Comunitat Valenciana Ermita de Santa Lucía dał mu pierwsze zwycięstwo od ośmiu miesięcy i pozwala z optymizmem spoglądać na sezon 2019.
Ostatni raz ręce w geście triumfu Adam Yates uniósł także na finiszu na podjeździe – na Mont Blanc w wyścigu Critérium du Dauphiné.
Teraz Brytyjczyk zdołał pokonać największego faworyta – mistrza świata Alejandro Valverde (Movistar). Gdy po pierwszym przyspieszeniu znakomity Hiszpan do niego dojechał, ten zaatakował raz jeszcze – i tym razem skutecznie.
To bardzo dobry początek sezonu, chłopcy z drużyny prezentują się bardzo dobrze. Od stycznia notujemy zwycięstwa. W drużynie panuje bardzo dobra atmosfera i wszyscy są mocno zmotywowani. Teraz musimy tylko to kontynuować
– powiedział po przekroczeniu linii mety Adam Yates.
Poprzedni sezon był dla Adama Yatesa niezbyt udany. Mimo bardzo dobrego występu w „Delfinacie” nie do końca wyszedł mu występ w Tour de France, w którym to wyścigu pełnił rolę lidera. W pamięć najbardziej zapadł jego upadek na zjeździe w Pirenejeach, gdy toczył bezpośrednią walkę z Julianem Alaphilippem (Quick-Step). Potem pojechał na hiszpańską Vueltę, gdzie odegrał znaczącą rolę w generalnym zwycięstwie swojego brata bliźniaka – Simona.
Nigdy nie wątpiłem w swoje umiejętności. Chodziło tylko o to, aby wszystko potoczyło się pomyślnie, zgrało się, i żebym trzymał się założonego planu. Miałem bardzo dobry off-season i jestem bardzo szczęśliwy
– dodał A. Yates.
W tym sezonie Adam Yates ma wystartować w Giro d’Italia, natomiast decyzja co do udziału w Tourze nie została jeszcze podjęta. Gdy jeden z dziennikarzy obecnych w Walencji zapytał go, co o tym zdecyduje, Brytyjczyk odparł z uśmiechem, że kierownictwo drużyny Mitchelton-Scott.
Na zakończenie nazywanego z angielska post-race interview raz jeszcze poruszono temat podjazdu Ermita de Santa Lucía, ponieważ Adam Yates miał okazję mierzyć się z nim w pierwszym tygodniu Vuelta a España 2017.
Ostatnim razem rozpocząłem ten podjazd za daleko z tyłu i mówiąc szczerze wtedy byłem w gorszej kondycji. Widziałem dzisiaj, że było wyczekiwanie, wyczekiwanie, wyczekiwanie, ponieważ wielu kolarzy zna tę górę bardzo dobrze. Pomyślałem więc, że spróbuję zaatakować wcześniej
– zakończył Adam Yates.
Pełne sprawozdanie z czwartego etapu można przeczytać tutaj.