Foto: ASO / Alex Broadway

Choć do oficjalnej prezentacji trasy Tour de France 2019 jeszcze około miesiąc, wczoraj w sieci pojawiły się pierwsze przecieki dotyczące poszczególnych etapów Wielkiej Pętli. Co by nie mówić, może być bardzo ciekawie.

Jak wiadomo już od jakiegoś czasu, przyszłoroczny Grand Depart będzie miał miejsce w Brukseli i to tam rozegrane zostaną dwa pierwsze etapy. Wszystko rozpocznie pojedynek sprinterów, a drugiego dnia peleton zmierzy się z czasem podczas drużynówki.

Według informacji podawanych przez „La Flamme Rouge”, kolejne 2 etapy będą płaskie i zakończą się w Reims oraz Thionville. Piąty etap będzie za to pagórkowaty i poprowadzi do La Bresse – Hohnec, czyli jednej ze znanych stacji narciarskich w Wogezach. Od tego momentu ściganie zacznie się na poważnie.

Kolejny dzień stanie bowiem pod znakiem doskonale znanego wszystkim podjazdu pod La Planche des Belles Filles. Tam powinniśmy już poznać odpowiedź na pytanie kto jest naprawdę dobrze przygotowany do Wielkiej Pętli. Ci słabsi zostaną za to odczepieni.

Co ciekawe, po dwóch trudnych etapach, także kolejne dwa, zamykające pierwszy tydzień rywalizacji, także nie będą należeć do najłatwiejszych. W sobotę 13 lipca kolarze zmierzą się z pagórkowatym odcinkiem do Saint-Etienne, by kolejnego dnia wjechać w Masyw Centralny. Tam przyjdzie in pokonać m.in. Col du Beal, by ostatecznie zakończyć pierwsze dziewięć etapów w Brioude.

Co ważne, drugi tydzień nie będzie łatwiejszy. Co prawda na początek kolarze spróbują swoich sił na odcinku do Albi, by potem udać się do Tuluzy. Kolejne dni będą już jednak piekielnie trudne. W czwartek, 18 lipca najlepsi górale powalczą na odcinku prowadzącym do malowniczego jeziora Payolle, po drodze zahaczając m.in. legendarne Col d’Aspin. Kolejnego dnia przyjdzie „lekkie wytchnienie”, czyli także pirenejski etap do Bigorre. Tam jednak o zwycięstwo powalczyć powinni uciekinierzy.

W sobotę, 20 lipca powinniśmy jednak z iskrami w oczach włączać telewizory. Wiele bowiem wskazuje na to, że Christian Prudhomme i spółka poprowadzą wówczas peleton przez Co du Soulor oraz zmuszą kolarzy do finiszowania na samym szczycie Col du Tourmalet. Tam na czele utrzymaliby się już tylko i wyłącznie najwięksi kozacy. Ostatniego dnia drugiego tygodnia przyjdzie wytchnienie – płaski etap do malowniczego Perpignan.

Trzeci tydzień, jak można się spodziewać, będzie perfekcyjnym zwieńczeniem całej rywalizacji. We wtorek, 23 lipca nadejdzie prawdziwy dzień prawdy – czasówka wokół akweduktu Pont-du-Gard. Kolejnego dnia kolumna wyścigu odwiedzi Gap. Jak się więc można spodziewać, uciekinierzy sprawdzą swoje siły na podjeździe pod Col de Manse.

Kolejne trzy dni będą już walką o wszystko. Na początek organizatorzy najprawdopodobniej przygotowali potwornie ciężki etap, kończący się w Lans-en-Vercors. Kolejnego dnia nie będzie jednak łatwiej. Co prawda meta zostanie usytuowana w Chambery, lecz, jak można się łatwo domyślić, wcześniej do pokonania będą takie góry jak Col du Granier czy legendarne Mont du Chat. Na koniec przyjdzie czas na coś niewyobrażalnie pięknego, ale jednocześnie piekielnie ciężkiego. Mowa o finiszu na Grand Colombier, które może być może będzie atakowane z kilku różnych stron. Ostatnie górskie kilometry na epickich serpentynach? Jesteśmy na tak.

Wszystko tradycyjnie miałoby się skończyć na paryskich Polach Elizejskich.

Poprzedni artykułInnsbruck 2018: Zawodniczki Canyon SRAM Racing ze złotem
Następny artykułInnsbruck 2018: zmiana w składzie reprezentacji Francji
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments