Dokonał tego! Simon Yates, po trzech tygodniach kapitalnej jazdy, jest już praktycznie pewien zwycięstwa w hiszpańskiej Vuelcie.
Przedostatni, piekielnie trudny etap w Andorze, był przez Brytyjczyka kapitalnie kontrolowany. W końcówce Yates postanowił pojechać razem z dwójką Lopez – Mas, by do samego końca mieć wyścig w garści. Na mecie lider Mitchelton – Scott nie krył wzruszenia.
W końcu się udało! Nie mogę w to uwierzyć! Jestem niesamowicie dumny z tego, co udało mi się zrobić. Równie dumny jestem z zespołu, który przez trzy tygodnie wykonywał kapitalną robotę. Do tego jeszcze to pierwszy wielki tour wygrany przez nasz zespół. To wręcz nieprawdopodobne! Wiedziałem, że w dolinie nie chce być na niskiej pozycji, dlatego zaatakowałem razem z Lopezem, który miał coś do udowodnienia. Czasem atak jest najlepszą obroną. W końcówce byłem już wyjechany, lecz teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemii
– powiedział Yates w rozmowie z organizatorami.
Teraz wciąż młody Brytyjczyk będzie się przygotowywał do mistrzostw świata w Innsbrucku, gdzie z pewnością będzie też jednym z faworytów.