Foto: ASO / Alex Broadway

Pierwszy pirenejski etap za nami. Nie da się ukryć, że dziś emocji zabrakło. Czas na oceny.

Plusy:
Szaleniec z meksykańskim uśmiechem
To, co wyprawiał na finałowym zjeździe dzisiejszy zwycięzca etapowy było więcej niż niesamowite. Julian Alaphilippe udowodnił dziś, że jest jednym z najlepszych zjazdowców w peletonie, a zwycięstwo etapowe należało mu się jak psu buda. To jest jego wyścig, nie da się ukryć.

Minusy:
Deja vu
Kolarze finiszowali dziś w Luchon czy Le Grand Bornand? W sumie to nie ma większego znaczenia. W końcu oba odcinki zakończyły się praktycznie identycznie. Na mecie pierwszy był Alaphilippe, a duża grupa faworytów przyjechała kilka minut później. Oby kolejne etapy w Pirenejach wyglądały tak samo, jak te alpejskie.

Zjednoczeni, nieskuteczni
Choć widzieliśmy, że Rafał Majka i spółka próbowali zabrać się w odjazd, brak jakiegokolwiek Polaka w bardzo licznej ucieczce trzeba jednak zaliczyć do minusów. Szansa na skuteczne zakończenie akcji była dzisiaj ogromna, czego później byliśmy świadkami. Teraz będzie już tylko trudniej…

Poprzedni artykułTour de France 2018: Alaphilippe po raz drugi!
Następny artykułAndre Greipel na celowniku Israel Cycling Academy
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments