fot. Mitchelton-Scott

Esteban Chaves (Mitchelton-Scott) nie utrzymał się z najlepszymi na Fonte della Creta – pierwszym podjeździe na dziesiątym etapie wyścigu – i pogrzebał swoje szanse na podium w klasyfikacji generalnej 101. edycji Giro d`Italia. 

Jeżeli jest coś, co wszyscy będą wspominać najczęściej myśląc o dziesiątej odsłonie rywalizacji w tegorocznym wyścigu Giro d`Italia to właśnie fakt, że Esteban Chaves, będący przez dziewięć poprzednich etapów w bardzo dobrej dyspozycji, niespodziewanie znalazł się w grupetto składającym się ze…sprinterów.

Dziennikarze zgromadzeni na mecie musieli czekać na Kolumbijczyka ponad dwadzieścia pięć minut, aby spróbować dowiedzieć się co się stało.

Takie jest Giro…Mam trudną relację z Włochami – to jest miłość i nienawiść jednocześnie. Zaledwie kilka dni temu cieszyłem się jednym z najlepszych dni w mojej karierze, a teraz moje morale bardzo spadło. Ale takie jest życie – możemy jedynie robić co w naszej mocy i czekać na rozwój wydarzeń. Ważne jest to, że wciąż mamy koszulkę lidera i nasze plany się nie zmieniły. Przyjechaliśmy tutaj, żeby wygrać i nadal do tego dążymy.

Musimy dowiedzieć się, dlaczego miałem dziś takie problemy. Brakowało mi po prostu siły, by utrzymać się na tym podjeździe z najlepszymi. Próbowaliśmy wraz kolegami gonić, ale to nie przyniosło rezultatu

– powiedział Chaves włoskiej telewizji RAI.

Nieco więcej o potencjalnych przyczynach słabości Chavesa, również na antenie telewizji RAI, mówił główny dyrektor sportowy w drużynie Mitchelton-Scott Matt White.

W ostatnich dniach drapało go w gardle z powodu alergii. Nie miał kraksy, nie jest chory, ani także kontuzjowany, zatem przypuszczam, że ma problemy z alergią. Tutaj dookoła jest bardzo dużo rzeczy, które uczulają. Dla Estebana był to niewątpliwie zły dzień, ponieważ jego szanse na wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej uciekły

– powiedział White.

Z kolei lider wyścigu Giro d`Italia i jednocześnie kolega z drużyny Chavesa, Simon Yates, przypuszczał za metą, że niekorzystnie mógł na niego podziałać dzień przerwy.

Na pierwszej premii górskiej przydarzył mu się po prostu zły moment. Po dniu przerwy nigdy nie możesz być pewien jak zareaguje twoje ciało. Chwila słabości skończyła się dla niego właśnie w ten sposób. Bardzo trudno było gonić, ale on dał z siebie wszystko, by to zrobić. Być może wróci i wygra kilka etapów

– wyraził nadzieję Simon Yates.

Powyższe wypowiedzi są tylko spekulacjami, ale jedno jest pewne – organizatorzy Corsa Rosa zafundowali kolarzom bardzo mocne wejście w drugi tydzień ścigania. Zaraz po tym, jak Mauro Vegni machnął chorągiewką, rozpoczął się wspomniany wyżej podjazd drugiej kategorii – Fonte della Creta.

Początkowo Chaves utrzymywał stratę wynoszącą około minuty, głównie za sprawą pomocy swoich kolegów oraz pracy drużyny Quick-Step Floors, która próbowała sprawić, by właściciel cyklamenowej koszulki Elia Viviani wrócił do gry. Jednak tak duży wysiłek nie pozostał bez wpływu na organizm Estebana Chavesa, który musiał pokonać jeszcze ponad 200 kilometrów w deszczu i nieco niższej temperaturze niż w poprzednich dniach.

Poprzedni artykułNaszosowe oceny: „I cały misterny plan…”
Następny artykułMateusz Komar triumfatorem prologu Bałtyk – Karkonosze Tour 2018
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments