Po dniu przerwy, kolarze wrócili na trasę Tour de France. co przyniósł 10. etap tegorocznej edycji?
Plusy:
Król sprintu
4 wygrane etapy w 10 dni? Da się! To, co w tegorocznej Wielkiej Pętli wyprawia Marcel Kittel jest więcej niż niesamowite. Niemiec nie ma sobie równych i jest już na autostradzie do zdobycia zielonej koszulki najlepszego sprintera. Za ten wyścig należy mu się dożywotni szacunek.
Mniej niż 200 km
Udało się! Etap do Bergerac był pierwszym z płaskich, nie liczących więcej niż 220 kilometrów. Dzięki temu wynudziliśmy się dziś nie 5, a jedynie 4 godziny z małym nakładem. Dziękujemy Panie Prudhomme!
Minusy:
Powrót do przeszłości
Jeśli już poruszyliśmy temat płaskich etapów, należy koniecznie wspomnieć o ich przebiegu. Czasem się zastanawiamy, czy organizatorzy Tour de France nie dają nam do zrozumienia, że okresie urlopowym powinniśmy o tej godzinie odpoczywać na plaży lub w środku gór. Część z nas z pewnością nie narzekała na brak snu.
Jeden przeciwko wszystkim
Tak niesamowita forma Marcela Kittela ma też swoją drugą stronę. Po dzisiejszym finiszu można odnieść wrażenie, że nikt nie będzie w stanie zagrozić liderowi Quick – Step Floors, co z pewnością odbiłoby się na płaskich etapach, gdyż… upadłby ostatni bastion ciekawego kolarstwa.