fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Po dniu przerwy, kolarze wrócili na trasę Tour de France. co przyniósł 10. etap tegorocznej edycji?

Plusy:
Król sprintu
4 wygrane etapy w 10 dni? Da się! To, co w tegorocznej Wielkiej Pętli wyprawia Marcel Kittel jest więcej niż niesamowite. Niemiec nie ma sobie równych i jest już na autostradzie do zdobycia zielonej koszulki najlepszego sprintera. Za ten wyścig należy mu się dożywotni szacunek.

Mniej niż 200 km
Udało się! Etap do Bergerac był pierwszym z płaskich, nie liczących więcej niż 220 kilometrów. Dzięki temu wynudziliśmy się dziś nie 5, a jedynie 4 godziny z małym nakładem. Dziękujemy Panie Prudhomme!

Minusy:
Powrót do przeszłości
Jeśli już poruszyliśmy temat płaskich etapów, należy koniecznie wspomnieć o ich przebiegu. Czasem się zastanawiamy, czy organizatorzy Tour de France nie dają nam do zrozumienia, że okresie urlopowym powinniśmy o tej godzinie odpoczywać na plaży lub w środku gór. Część z nas z pewnością nie narzekała na brak snu.

Jeden przeciwko wszystkim
Tak niesamowita forma Marcela Kittela ma też swoją drugą stronę. Po dzisiejszym finiszu można odnieść wrażenie, że nikt nie będzie w stanie zagrozić liderowi Quick – Step Floors, co z pewnością odbiłoby się na płaskich etapach, gdyż… upadłby ostatni bastion ciekawego kolarstwa.

Poprzedni artykułKulisy pracy Tissot przy Tour de France
Następny artykułTour de France 2017: Nacer Bouhanni ukarany przez sędziów (video)
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments