Włoch spróbował jednego ataku na podjeździe pod Etnę, ale wyciągnął z niego sporo wniosków.
Etap z finiszem na Etnie nieco zawiódł – po zwycięstwo „uciekł” Jan Polanc (UAE Team Emirates), a jedynym faworytem do wysokiego miejsca w klasyfikacji generalnej, który zdołał zyskać kilka sekund nad rywalami był Ilnur Zakarin (Katusha-Alpecin). Pozostali przyjechali w grupce, po niewielkich „fajerwerkach”.
To był dziwny etap od razu po dniu przerwy, więc mogło być niebezpiecznie. Czułem się dobrze, więc zaatakowałem, żeby sprawdzić czy ktoś ze mną pojedzie, ale nikt nie odważył się odpowiedzieć. Tom Dumoulin też ruszył, ale w sumie ciągle się kontrolowaliśmy. Wcześniej nie widziałem rywali na podjeździe, więc tutaj testowaliśmy jak wszyscy się czują
– powiedział Vincenzo Nibali.
W rozmowie z telewizją RAI w programie Processo alla Tappa po środowym etapie obrońca tytułu wspomniał o niewielkiej aktywności największych faworytów do końcowego zwycięstwa. Nairo Quintana (Movistar) mocno polegał na pomocy kolegów, podobnie jak Thibaut Pinot (FDJ). Problemy po kraksie miał Steven Kruiswijk (LottoNL-Jumbo), a defekt przeszkodził Mikelowi Landzie (Team Sky).
Czuję się dobrze i dam z siebie wszystko, żeby wygrać Giro. Mój atak był czegoś znakiem. Czemu Quintana nie zareagował? Musielibyście go o to spytać. Na podjeździe my [Bahrain-Merida] wystawiliśmy dwóch kolarzy na czoło peletonu, a inne drużyny niczego nie zrobiły. FDJ pracowało przez kilometr jak Mikel Landa miał defekt, ale nie sądzę, żeby mogli uznać, że wykonali jakąś pracę.
Teoretycznie okazja do kolejnych prób dla górali już dzisiaj. Kolarze zafiniszują na krótkim, ale dość trudnym podjeździe w Terme Luigiane.