Druga edycja wyścigu Tour de Yorkshire potwierdziła, że idea stworzenia kolarskiej imprezy bazującej na sukcesie wielkiego startu Tour de France w 2014 roku nie wyczerpała się po pierwszej odsłonie.
BRAK TRANSMISJI TELEWIZYJNEJ W DRUGIM DNIU RYWALIZACJI
Organizatorzy wyścigu Tour de Yorkshire, czyli Amaury Sport Organisation (A.S.O.), Welcome to Yorkshire i British Cycling, doświadczyli czegoś, co zdarza się niezwykle rzadko. Samolot odpowiedzialny za transmisję sygnału telewizyjnego z kamer umieszczonych na motocyklach, doznał poważnej usterki technicznej, w wyniku czego niemożliwe zostało przeprowadzenie telewizyjnej relacji na żywo. Maszyna należy do firmy Pixair Survey specjalizującej się między innymi w transmisjach telewizyjnych, a z jej usług A.S.O. korzystała już w tym sezonie, serwując widzom cały wyścig Paryż-Roubaix. Pixair Survey obsługuje około trzydziestu wyścigów kolarskich w roku. Pech chciał, że poważna usterka techniczna przytrafiła się w dniu, kiedy to po raz pierwszy w hrabstwie Yorkshire rywalizowała elita kobiet, a zainteresowanie męskim wyścigiem było ogromne. Gdy kolarze dojeżdżali do mety, telewidzowie ITV musieli zadowolić się serialem Minder, a Eurosportu – tenisowym meczem ATP.
DUCH GRAND DEPART 2014 NIE GINIE
Wyścig Tour de Yorkshire jest formą podtrzymywania kolarskiego dorobku, który przyniósł Brytyjczykom start Tour de France w 2014 roku. Szacuje się, że tamte etapy obejrzało na żywo nawet trzy miliony widzów, a niektórzy z nich byli na trasie już przed siódmą rano. Nie mniejsze tłumy zjawiły się podczas pierwszej edycji wyścigu, co sprawiło, że startujący kolarze mówili o takiej samej atmosferze, jaka panuje podczas Wielkiej Pętli. W tym roku, mimo złej pogody, drugi etap obejrzało przy trasie ponad milion kibiców, a media społecznościowe pełne są nagrań i zdjęć pokazujących tłumy dopingujące zawodników, dzięki którym niedosyt z powodu braku transmisji telewizyjnej był nieco mniejszy, ponieważ zamieszczali oni mnóstwo zdjęć i filmików, dokumentujących na przykład sprinterski finisz pań, który wygrała Holenderka Kirsten Wild.
SROMOTNA PORAŻKA DRUŻYNY SKY
Brytyjska ekipa przyjechała do Yorkshire w silnym składzie i z obrońcą tytułu. Podczas ostatniego, decydującego etapu, „zaginali” się niemiłosiernie, by zmęczyć rywali i dowieźć (jak się później okazało Roche`a) do mety. Trzeba przyznać, że mimo porażki, wykonali znakomitą i wzorową pracę. Przyjechali po to, żeby wygrać, więc zabrali się do pracy sami, nie zważając na to, co zrobią inni. Wszystko toczyło się zgodnie z planem, dopóki Thomas Voeckler nie rozpoczął sprintu 300 metrów przed metą. Ostatecznie więc, wyjeżdżają z nagrodą pocieszenia – sprinterskim zwycięstwem o włos Danny`ego Van Poppela. Inne drużyny pewnie uznałyby to za jeden z większych sukcesów w sezonie, ale nie Team Sky, którą pokonał dziwny, śmieszny i zbliżający się do końca kolarskiej drogi Voeckler. Francuz podbił zatem kawałek angielskiej ziemi, czym najpewniej sprawił, że A.S.O. nie żałuje, iż włączyła się w organizację tego wyścigu.
THOMAS VOECKLER JEST NAPRAWDĘ DZIELNY
W kolarstwie z powodzeniem przyjęło się określenie „dzielny Francuz”, które nie raz było używane wobec Thomasa Voecklera. Najczęściej, stosownymi sytuacjami, by w ten sposób opisywać „trójkolorowych” były górskie etapy Tour de France, podczas których walczyli oni o triumf w wyścigu, będącego ich dumą, zwłaszcza każdego 14 lipca, kiedy to Francuzi świętują zdobycie Bastylii. Voeckler w swojej karierze czterokrotnie triumfował na etapach Wielkiej Pętli, ale już dawno nie widzieliśmy go tak efektywnego, trzymającego się czuba „generalki”, nie tracącego i liczącego się w walce o zwycięstwo do samego końca. Mimo że nie zanotował dziś zwycięstwa rangi World Tour, to jednak biorąc pod uwagę, że wygrał ze Sky, Kruijswijkiem, Adamem Yatesem i Turgis, to śmiało może zapisać sobie ten sukces wysoko w hierarchii ważności swoich łupów.
HRABSTWO YORKSHIRE STWORZONE DO KOLARSKICH WYŚCIGÓW?
Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że w ciągu trzydniowego Wyścigu dookoła Yorkshire zdarzyło się więcej niż w niejednej „etapówce” trwającej od kilku do kilkunastu dni. O tym, że ten wyścig nie żeruje tylko na sukcesie Tour de France 2014, świadczy nie tylko zainteresowanie i zaangażowanie brytyjskich kibiców, ale także trasa, którą planują ludzie potrafiący pokazać piękno i srogość północnej Anglii. Trudne, interwałowe etapy z łącznymi przewyższeniami przekraczającymi 2000 metrów, a to wszystko okraszone wietrznymi i deszczowymi warunkami atmosferycznymi – tak w skrócie można scharakteryzować ściganie w Tour de Yorkshire. Dzięki temu wyścig jest mało przewidywalny, o czym świadczy fakt, iż zwycięzcę poznaliśmy dopiero 300 metrów przed jego zakończeniem. Miejmy nadzieję, że plany jego wydłużenia i uzyskania wyższej kategorii spełnią się w następnym sezonie.
Foto: Getty Images, Twitter, Tim Goode/PA
Proponowałbym pozbawienie szejków czy Hiperborejów z wschodniej Azji niektórych wyścigów, którymi i tak miejscowi mało co albo zupełnie się nie interesują, a przyznanie ich właśnie Brytyjczykom … a przy okazji może ze dwa, trzy dni więcej dla TdP? Polityka globalizacji kolarstwa jest chyba chybiona, zresztą przecież Azjaci wcale nie chcą uszczęśliwiać Europejczyków rozpowszechnianiem na siłę tepak-sakraw czy wyścigami wielbłądów, to po co my mamy się wychylać?
Silny nacisk lobby producentów sprzętu , poszukiwanie nowych rynków zbytu powoduje globalizację !!!!.
Na szkodę starego , europejskiego kolarstwa .
A wielbłąda nikt nie kupi w europie , bo po co . A rower , ubrania +inne duperele kupią .
I tu tkwi diabeł .
Tarczówki w szosie są tego najlepszym przykładem .