Team Sky

Żaden z wielkich faworytów nie znalazł się w czołówce ostatniego aktu Tryptyku Ardeńskiego. Oto co do powiedzenia mieli Wout Poels, Rui Costa i Michael Albasini.

Wout Poels

„To był bardzo ciężki dzień ze względu na pogodę. Trzeba było dbać, żeby cały czas być rozgrzanym. To wspaniałe, że wygrałem Liege, to jak spełnienie marzeń po mojej kraksie sprzed trzech lat. Jestem solidniejszym i bardziej kompletnym kolarzem, mam znacznie mniej wahań formy. Liege jest monumentem, oglądałem go w telewizji będąc dzieckiem. Teraz tu wygrałem, to niesamowite.

Spodobał mi się brukowy podjazd, pasuje mi. Obejrzałem się dookoła i widziałem tych wszystkich wokół mnie, byli bardzo mocni. Bałem się, że nas dogonią. Pierwszy atak się nie opłacił, a po ostatnim zakręcie dałem z siebie wszystko.

Nie mogę uwierzyć, że tu wygrałem. To było wyjątkowo ciężkie Liege i jestem bardzo dumny. Zawsze marzysz o wygraniu takiego wyścigu, ale dokonanie tego w takich warunkach czyni to zwycięstwo jeszcze bardziej wyjątkowym.

To ogromna różnica, kiedy masz wokół siebie silną drużynę, która cały czas cię osłania. Wcześniej traciłem dużo sił jadąc w tyłach. Tacy pomocnicy to ogromna pomoc.

Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. To pokazało, że w klasykach możemy sobie radzić równie dobrze jak w wielkich tourach.

Podczas tegorocznego Touru będę znów przy Chrisie [Froomie], ale mam nadzieję, że któregoś dnia, może za rok to ja dostanę szansę jazdy jako lider grupy. Muszę udowodnić, że temu sprostam.”

Rui Costa

„Na Saint – Nicolas zauważyłem, że wyścig robi się coraz cięższy, a ja miałem dobrą nogę i mogłem się dobrze ustawić przed ostatnim podjazdem. Widziałem, że Albasini jest mocny, więc wskoczyłem mu na koło. Jak zobaczyłem, że inni zostają za nami to jechałem jeszcze mocniej. Poels zasłużył na to zwycięstwo.

To był ciężki dzień, w deszczu, śniegu i zimnie. Najcięższy klasyk jaki jechałem w karierze. Mój ulubiony zresztą więc cieszę się, że stanąłem w nim na podium. Po tak ciężkim wyścigu tylko najlepsi mogą walczyć do samego końca.

Kiedy pada lub jest zimno to moje nogi i ciało radzą sobie z takimi warunkami, ale to wcale nie znaczy, że lubię się ścigać w takiej pogodzie. Liege jest jednym z najcięższych wyścigów, ale wiedziałem, że mogę tu dobrze pojechać. Pogoda wszystko skomplikowała, a wpływ na wyniki też miał brukowy podjazd.”

Michael Albasini

„Przyjechałem tu pracować dla Simona Gerransa, ale widzieliśmy, że cierpiał na podjeździe pod Saint – Nicolas. Przyszła więc kolej na mnie i to ja poprowadziłem zespół. Przesunąłem się na przód grupy żeby atakować lub odpowiadać na ataki. Nacisnąłem mocniej na pedały na bruku i byłem zdziwiony, że jestem najmocniejszy. Okazało się jednak, że na końcu nie byłem najsilniejszy. Na finałowej prostej nie czułem nóg.

Oczywiście jesteśmy australijską grupą, ale mamy bardzo międzynarodowy skład. Drużyna zawsze radziła sobie w Ardenach i świadczą o tym „pudła” w Amstel i Fleche czy zwycięstwo w Liege Gerransa. Ta grupa ma jakość.

Wierzę, że Poels był najmocniejszy dziś. Wszyscy byliśmy zmęczeni, teraz ciężko mi się skupić po takim dniu. Może powinienem zaatakować wcześniej. Udowodniłem, że jestem w stanie jechać z najlepszymi i to się dla mnie liczy.”

Źródło: letour.fr

Poprzedni artykułRafał Majka po kraksie w Lieg- Bastogne – Liege
Następny artykułEryk Latoń wygrał Szlakiem Walk Majora Hubala
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments