Choć Michałowi Kwiatkowskiemu (OPQS) wciąż nie udało się odnieść etapowego zwycięstwa, to awansował w klasyfikacji generalnej i ponownie pokazał, że jest aktywny i chce walczyć. Po etapie dość szczegółowo opisał jego przebieg. Oto jego wypowiedź.
Przede wszystkim uciec
– Cała nasza drużyna od początku etapu próbowała zabrać się w ucieczki, byliśmy do tego bardzo zmotywowani, bo wiedzieliśmy, że dziś może się to naprawdę opłacić. Ci, którzy walczą o klasyfikację mogli zyskać, bądź stracić. Ostatecznie okazało się, że stracili, bo trudno jest kontrolować wyścig przez 240 kilometrów. My próbowaliśmy na tym skorzystać. Współpraca w odjeździe układała się dobrze.
Podwójne wsparcie z wozu i przeszkoda w postaci słabszej jazdy po górach
– W samochodzie jechali Davide Bramati i Mark Cavendish. Cav powiedział mi, żebym spróbował wygrać etap. Było miło słyszeć ich w słuchawkach. Ale oczywiście na podjeździe kategorii HC mógł poradzić sobie tylko najmocniejszy i taki był dziś Michael Rogers, czego mu serdecznie gratuluję. Próbowałem utrzymać jego tempo, ale nie zdołałem. Na tę chwilę nie jestem w stanie tak jeździć po górach, by dawać radę takim wyzwaniem, ale wjechałem swoim tempem i dogoniłem grupę na zjeździe. Oni pracowali bardzo mocno. Baki [Jan Bakelants, kolega z OPQS- przyp. red.] i ja robiliśmy co mogliśmy i jesteśmy zadowoleni, że daliśmy z siebie sto procent. Dziś był etap, który bardzo mi odpowiadał – długi dystans, a po drodze trudne premie górskie. Na tym chciałbym się koncentrować.
Co dalej? Jak zwykle zobaczymy
– Jeżeli chodzi o kolejny etap, to mamy przed nim wysokie morale. Wszyscy jednak czujemy w nogach dwa tygodnie ścigania, a Pireneje są bardzo ciężkie. Po 200 kilometrach w ucieczce czuję się trochę zmęczony, ale zobaczymy na jakim miejscu jutro przyjadę.
Foto: bettiniphoto.net
Marta Wiśniewska