Na dzień dzisiejszy każdy zorientowany fan kolarstwa musi postawić Wigginsa w pierwszym szeregu kandydatów do zwycięstwa w Tour de France.

Anglik potwierdził dobre przygotowanie do etapówek wygrywając Paryż-Nicea,  Tour de Romandie oraz niedawne Criterium de Dauphine. W każdym z tym wyścigów wygrywał czasówkę, a następnie komfortowo przejeżdżał góry, nie pozwalając rywalom na wyrwanie zwycięstwa. W każdym z tych startów niesamowite siłę pokazała też pracująca dla Wigginsa ekipa. Boasson Hagen, Froome, Porte i Rogers skutecznie zniechęcili do walki nie do końca jeszcze gotowego Evansa i resztę zawodników dla których zwycięstwo w wyścigu byłoby osiągnięciem sezonu. Sky zajął 4 miejsca w pierwszej 10 i generalnie pokazuje to, że Wiggins będzie otoczony kapitalną asystą.

Ale też wie jak samemu sobie pomóc. Jak wspomina jego dyrektor sportowy Brian Holm, Bradley nie jest jeszcze w szczycie formy, wciąż jest na równi wznoszącej. Holm nazywa go „żywym komputerem”, który na pewno wykalkulowane ma wszystko, aby formę doszlifować na lipiec.

Gdzie jest teraz Bradley? Prawdopodobnie w kraterze wulkanu. Bynajmniej nie wdycha jednak siarkopodobnych oparów, bo choć wulkan jest klasyfikowany jako czynny, ostatnia erupcja miała miejsce w 1909.  Główną bazą Wigginsa w okresach międzystartowych jest wyspa Teneryfa, a konkretnie znajdujący się tam Pico de Teide. Na zboczach góry rozpościera się park narodowy. Góra ma specyficzny mikroklimat i krajobraz na tyle zbliżony do kosmicznego, że NASA przeprowadzała tam testy łazików marsjańskich. Teide wznosi się na wysokość 3718m n.p.m. a jedynym budynkiem na terenie parku jest osadzony 2200m. n.p.m hotel Parador Canadas.  Tu właśnie w miejscu wyższym niż szczyt Tourmalet Wiggins na wszystko to co czego potrzebuje. W rozmowie z „The Telegraph” mówi, że brak tu dekoncentrujących bodźców – nie ma gdzie iść, nie ma internetu. Jest ekstremalnie, ale ja tak lubię. I jakość treningu. Od kwietnia na dwutygodniowym obozie 32.000m przewyższenia. Następny blok to następne 32.000. A do 30 czerwca w sumie 100.000m pionu.

Życie na Pico de Teide ogranicza się do czterech czynności: trening – masaż – odżywianie – sen. Poza tym klimat, wysokość i puste szosy. Trans treningu. Wiggins tłumaczy, że występ w Dauphine to właściwie rozluzowanie treningu. „Train hard, race easy” – trenuj ostro, ścigaj na luzie – takie jest tegoroczne motto. W 2010 Wiggins miał kłopoty w końcówkach długich podjazdów powyżej 1700m. „Postanowiliśmy radykalnie to poprawić – mówi – teraz praktycznie każdy trening kończy się wspinaniem na 2000m, bo tam jest hotel. Jazda w górę to teraz moje główne zajęcie.

Wiele z tych stoków dzieli się naturalnie na interwały. 12 minut na progu tlenowym tak jak przy ataku lub odpieraniu ataku następnie 5 minut regeneracji. Odpowiedzialnym za transformację czasowca, który umiał jeździć po górach w górala, który umie jeździć na czas jest Tim Kerrison, specjalista od kondycji. Kerrison chce być gotowy na każdy scenariusz. Dlatego w warunkach 39stC, ekipa została wysłana w sześciogodzinny bój obejmujący 5000metrów przewyższenia i 90minut jazdy na progu. Była to replikacja królewskiego etapu w TdF. Wiggins mówi również, że jest też w bardziej komfortowej sytuacji jako lider zespołu, nauczył się lepiej sobie z tym radzić. „Mój trening jest znakiem jak bardzo serio traktuje Tour, mam nadzieję wygrać zaufanie moich kolegów, abyśmy wspólnie osiągnęli plan. Jestem podekscytowany”

Bartek

Źródło: www.peloton.pl

Poprzedni artykułTour de Suisse: Największy sukces w karierze Vladimira Isaycheva
Następny artykułCCC Polsat Polkowice przed najbliższym wyścigiem BGŻ ProLigi
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
mike3237
mike3237

Faktycznie. Wiggins jest w tym sezonie niesamowity. Oby tylko nie było powtórki z rozrywki i nie wyskoczyła nam jakaś dopingowa WigginsGate. Kolarstwo potrzebuje herosów ale czystych herosów.

Piotr
Piotr

Bardzo pragmatyczne podejście do kolarstwa. Uważni czytelnicy bloga Sylwestra Szymda zauważą te same podejście. Mam na myśli kontrolę wagi,treningów poprzez tzw.vaty, odżywianie i setki innych szczegółów. W dzisiejszych czasach inaczej nie można. Idzie po prostu za duży gaz na wyścigu aby pozostawić coś przypadkowi. Wigo to nie moja bajka brakuje mi w nim czegoś ale zgadzam się że jest kandydatem nr 1 do wygrania TDF.