Mimo spektakularnego ataku Andy`ego Schlecka na Galibier i jego awansu w generalce, to największym wygranym 18. odcinka, w perspektywie czasówki może okazać się Cadel Evans.
Lider ekipy BMC-Racing, widział przygotowania do ataku Luksemburczyka, jednak zdecydował, że atak na 60 kilometrów przed kreską to zdecydowanie za daleko.
„Jechałem tuż za Andym i widziałem, że przygotowuje się do ataku. Byłem gotowy, jednak przypomniałem sobie klasyfikację generalną i nie widziałem sensu w moim ataku”, powiedział Evans.
„Nie mogę kontrolować każdego ataku, bo gdy jeśli Andy ruszy do przodu, Frank nie będzie dawał zmian. Dla mnie to może i dobrze. Przynajmniej teraz, musze skupić się tylko na Andym”, powiedział Australijczyk.
„Bracia Schleck to wszystko zaplanowali”, opowiadał Evans o akcji drużyny Leopard Trek, która umieściła dwóch zawodników, Maxime`a Monfort i Joosta Posthumę w ucieczce dnia, tak by pomogli Schleckowi na Galibier.
Evans obwinia również swoich rywali, z którymi gonił Andy`ego. Chodziło mu głównie o Thomasa Voecklera oraz Samuela Sanchezja, którzy mięli swoich pomocników i mogli ich zatrudnić do niwelowania przewagi młodszego Schlecka.
„Niektóre zespoły tak jak Euskaltel-Euskadi miały po czterech zawodników w czołówce, a my nadal traciliśmy do Schlecka”.
„To też mój Tour, ale gdy Voeckler i jego zespół mają żółtą koszulkę to powinni wziąć się do pracy. To było trochę dziwne. Tak, to prawda, że pracowali cały tydzień, jednak ja byłem sam i wszyscy patrzyli na mnie, bym wyszedł na prowadzenie”, obwinia Evans ekipę Europcar, w szczególności Voecklera i Pierra Roland, który był do końca przy swoim liderze.
Andrzej