Wczoraj przekonaliśmy się wszyscy, że bardzo trudne etapy, często określane „królewskimi”, które powinny wyłonić ścisłą czołówkę i uporządkować hierarchie w peletonie, przechodzą do historii tej dyscypliny.
Naturalna selekcja nastąpiła, słabsi odpadli, to fakt, ale faktem jest też to, że coraz bardziej wyrównuje się poziom pomiędzy najlepszymi. Wynika to z kilku powodów, jednym z nich i oby nie głównym, jest ostra walka z dopingiem, wyrównanie osobowego potencjału ekip startujących, przygotowanie fizyczne, zaplecze tech. i wiele tym podobnych czynników.
Widzieliśmy lidera klasyfikacji generalnej Thomasa Voecklera, który nie jest wybitnym góralem, jak walczył dzielnie z powodzeniem o utrzymanie przodownictwa. Jeszcze rok dwa lata temu, zostałby odczepiony już na początku finałowego podjazdu. Grande azione e Sylwestro, mówił komentator telewizji włoskiej Rai Sport Due, (jak nam się serce radowało widząc Polaka na czele grupki faworytów, narzucającego piekielnie mocne tempo), kiedy wychodził na czoło grupki, odczepiając kolejnych kolarzy a  tym samym otwierając wolną drogę Ivanowi Basso.
Nie ma co liczyć na kilku czy kilkunastominutowe różnice na mecie etapu, kolarze coraz częściej prezentują zbliżony poziom umiejętności. Pamiętać też trzeba że to dopiero pierwszy etap górski w TdF, tak naprawdę to wyścig się dopiero rozpoczyna. Przed kolarzami kolejne górskie etapy w Pirenejach, w nogach będzie już sporo kilometrów a tu jeszcze czekają Alpy i czasówka. Contador, Evans, Basso, Cunego, Andy Schleck, muszą bardzo rozważnie gospodarować siłami, można było domyśleć się iż żaden z wymienionych nie będzie na tym etapie szalał. Różnice czasowe, wypracowane na dzisiejszym etapie, liczone w sekundach, można odrobić.
Postawa Alberto Contadora, jest zrozumiała, po co ma się szarpać z braćmi i tracić niepotrzebnie siły, przyjechał ze stratą nie większą niż minuta, biorąc pod uwagę czasówkę odrobi to z nawiązką. Evans jak zwykle ostrożnie i zachowawczo wręcz pasywnie, bracia Schleck mogą sobie pozwolić na przemienne ataki, ale w granicach rozsądku co pokazali dzisiaj, Damian Cunego – widać wyrasta na czarnego konia tegorocznego wyścigu. W końcu Ivan Basso – doświadczony, bardzo mocny i pewny swoich sił…  o ile ma w pobliżu grande gregorio Sylwestra Szmyda.
Trzeba również wymienić Samuela Sancheza, który pokazał że potrafi walczyć, Nicolasa Roche – doholowany co prawda do mety przez kolegów jednak serce do ścigania ma, jak również Tom Danielson – o którym nikt nie wspomina a jedzie fantastycznie (9 miejsce w klasyfikacji generalnej).
Więc żadne kart nie zostały odkryte, a Joker sobie siedzi i…

Artur

Poprzedni artykułSaxo Bank i BMC-Racing, faworytami w walce o Hushovda.
Następny artykułZapowiedź 14 etapu Tour de France 2011
W redakcji naszosie.pl praktycznie od samego początku. Obecnie większość czasu poświęca na prowadzenie grupy GVT. Weekendy zazwyczaj spędza na szosach całej Polski. Dla naszosie.pl zdobył trzy medale Mistrzostw Polski dziennikarzy w tym dwa złote. W Mistrzostwach Świata dziennikarzy na Krecie wywalczył czwarte miejsce w jeździe indywidualnej na czas.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments