Trzysta metrów przed metą 6. etapu Giro, wydawało się, że zwycięzcą będzie Alessandro Petacchi (Lampre-ISD). Włoch wyraźnie opadł z sił, dlatego zwycięzcą został Francisco Ventoso (Movistar).
Na ostatnich 50 metrach, Włoch po prostu puścił korby… Choć był szybszy i wychodził z koła Hiszpanowi. Po przekroczeniu linii mety, „Ale-Jet” natychmiastowo złapał się barierki by odsapnąć.
„Po 10 km wspinaczki, nawet jeśli jestem w formie, taki sprint to dla mnie męczarnia”, powiedział Petacchi między głębokimi oddechami.
„Bardzo mocno poszedł Di Luca, minąłem go, przechodząc również Bozica. Myślałem, że to on wygra. Miał dużo kolegów do pomocy. Doganiałem już Ventoso, jednak pogoń za Di Lucą była zbyt ciężka”.
„Ventoso miał więcej sił”, powiedział. „Na podjeździe pewnie zaoszczędził więcej energii”.
„Zaatakowałem tak wcześnie bo nie miałbym szans na sukces. Miałem nadzieje, że dojdę Ventoso, ale na ostatnich 50m zrozumiałem że nic z tego nie będzie. To był zdecydowanie za trudny finisz dla mnie. I tak jestem zadowolony”.
Andrzej