Zostało udowodnione, iż jeśli chodzi o ilość energii potrzebną na przebycie danej jednostki dystansu, to nie ma na Ziemi nic tak efektywnego jak człowiek na rowerze. Duetowi temu nie równa się żadne zwierzę ani maszyna stworzona przez człowieka. W tym momencie zapewne każdy z sympatyków dwóch kółek poczuł się dumny.  A co jeśli stwierdzę, iż kolarstwo bardziej zanieczyszcza środowisko niż Formuła 1? Co jeśli posunę się dalej i stwierdzę, że groźniejsze od tych elitarnych wyścigów samochodowych jest samo Tour de France? W poniższym artykule przedstawiam wyniki obliczeń dotyczących paliwa spalonego w związku z odbywaniem się kolarskich zawodów cyklu ProTour z roku 2009 i porównanie tych liczb z danymi dotyczącymi Formuły 1, także za rok 2009.

Pomysł taki zrodził się przypadkowo. Wiele osób zapyta zapewne dlaczego akurat Formuła 1 i jaki to ma sens? Otóż być może większego sensu nie ma, co nie zmienia faktu, że daje do myślenia. Zapraszam tym samym do przyjrzenia się kilku interesującym danym…

Sezon ProTour 2009 składał się z 24 wyścigów, które łącznie liczyły 23261km (w przeliczeniu na etapy – 144 dni wyścigowe). Sezon F1 natomiast liczył 17 wyścigów, podczas których wszystkie bolidy przejechały łącznie (nie licząc treningów i kwalifikacji) 88139km. Przyjmując dla kolarstwa szosowego podstawowe założenia, a więc wliczając tylko minimalną liczbę pojazdów, konieczną do prawidłowego przebiegu etapu (ok 61 pojazdów, w tym 8 motocykli), a także zakładając korzystanie przez wszystkie samochody z silników diesla (średnie spalanie cyklu miejskiego dla 9 różnych marek samochodów), otrzymujemy ogólną ilość 103123 litrów spalonych w trakcie sezonu 2009. W Formule 1 paliwo spalone w trakcie wyścigów w sezonie 2009 to 66105 litrów (jako ciekawostkę można podać, iż w tamtym czasie szacowano spalanie bolidu F1 na poziomie ok. 75l/100km). Już przy bardzo podstawowych danych kolarstwo „wyprzedza” F1 o 56%.

Aby dane były bardziej porównywalne, należy je odnieść do zawodników. W takiej sytuacji  skupimy się na spalaniu na jednego zawodnika na jeden dzień zawodów, przy założeniu, że w każdym z kolarskich wyścigów startowało 180 zawodników. W F1 bolidów jest 20. Otrzymujemy w tej sytuacji 194,43 litra na jednego kierowcę F1 na dzień zawodów oraz 4,48 litra na jednego kolarza na dzień zawodów. 43-krotna przewaga F1 maleje do 33-krotnej jeśli użyć spalania dla silników benzynowych.

Zapomnijmy teraz o całym sezonie ProTour oraz o uproszczeniach i zajmijmy się Tour de France, gdyż dla tego wyścigu, dzięki uprzejmości oficjalnej strony, posiadamy dokładne dane dotyczące tzw. „Publicity Caravan”. Jest to kolumna samochodów, składająca się z wozów reklamowych oraz samochodów kempingowych, która tradycyjnie przejeżdża trasę wyścigu przed kolarzami. Jej przejazd w 2009 roku trwał 45 minut i rozciągała się na dystansie 20km… Jechało w niej 160 pojazdów reklamowych oraz 600 samochodów kempingowych. Dla uściślenia dodam, iż Tour de France liczyło w tym roku 3459km. Stosując uśrednione spalanie dla silnika diesla otrzymujemy 215389 litrów. Dla porównania, paliwo spalone w trakcie całego sezonu F1, wliczając w to także treningi i kwalifikacje, to 182775 litrów.

Proponuję pójść w obliczeniach jeszcze dalej. Aby było sprawiedliwie, tą ogromną liczbę należy porównać nie z całym sezonem F1, a z taką częścią sezonu, jaką jest Tour de France dla kolarstwa. Wielka Pętla stanowiła w 2009 roku 14,87% dystansu całego sezonu. Taka sama część sezonu dla F1 to 36208km i zużycie paliwa rzędu 9830 litrów. W tej sytuacji spalanie na jednego zawodnika na dzień zawodów to 491 litrów do 1197 litrów na niekorzyść… Tour de France.

Czy tym danym można wierzyć i czy są prawdziwe? Otóż nie. W rzeczywistości te liczby są dla kolarstwa o wiele większe. Dlaczego? Po pierwsze, nie zostały wliczone wozy mediów. Po drugie, zastosowane zostało średnie spalanie dla samochodów osobowych, a znaczna część z tych 760 to samochody wiele większe. Po trzecie, wszystko dotyczy silnika diesla, a duża część z tych pojazdów to z pewnością silniki na benzynę. Czy jeszcze można coś dodać? Tak – moda na „Publicity Caravan” coraz bardziej wychodzi poza Tour de France i inne wyścigi także dokładają się do statystyk.

Obliczenia te są przede wszystkim ciekawostką, ale osobiście nie podchodziłbym do tego tylko w ten sposób. Z jednej strony taka jest specyfika kolarstwa, a w dobie częstych afer dopingowych organizatory godzą się na wszelkie akcje żeby tylko nie stracić sponsorów. Wszystkie te atrakcje są po to, by przyciągać kibiców i popularyzować wyścigi. Wolałbym jednak, aby tak zorganizować kolarstwo, by chciało się o nim mówić głównie w kontekście rywalizacji, a nie mając na myśli atrakcje i związane z nimi koszty. Kolarze zawsze propagowali zdrowy tryb życia, ale ich sport jako system zdaje się być dla środowiska, a więc i zdrowia, całkowicie nieprzyjazny, co jest niemiłym paradoksem. Warto więc pomyśleć nad zmianami w tym systemie, tym bardziej, iż F1 wprowadza przepisy mające uczynić ten sport bardziej „zielonym”. Kolarstwo powinno to robić tym bardziej, choć mam świadomość, że cudów zrobić się po prostu nie da.

Marcin Sowiński

Poprzedni artykułP-N: Maciej Paterski leżał w kraksie
Następny artykułAlberto Contador: ” Na Giro pojadę bez ciśnienia”
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
K
K

Samoloty teamów F1 z bolidami, masą części i mechanikami, krążące z Australii do Bahrajnu etc też spalają paliwo i trują środowisko…

Robert
Robert

Ciekawe ujęcie sprawy. EKOLODZY zwracali uwagę na wyrzucane bidony i zaśmiecanie trasy opakowaniami po żelach, batonach, kanapkach… a przecież nie bez znaczenia jest ilość aut towarzyszących!

Autor
Autor

Autobusy i caly sprzet kolarski tez musi dojechac. Liczone bylo spalanie podczas zawodow, a nie zwiazane z dostawa sprzetu na zawody. Takze doszloby po obu stronach. Bo po tour de france wszystkie autobusy i samochody zespolowe jada na kolejny wyscig… To streszczenie dluzszej pracy, a tam sa pelne wyjasnienia i metodyka.

wojtek
wojtek

no to moze w ogole zrezygnujmy z jakichkolwiek zawodow sportowych? pomijam juz absurdy w porownaniu obydwu dyscyplin co do „zanieczyszczen”, ale dlaczego nie pomyslimy dalej? moze „ekolodzy” zmusza ludzi do pracy w miejscu zamieszkania, tak aby czlowiek w miare malo jezdzil czymkolwiek. szkola, przedszkole, lekarz tez bedzie musial byc na osiedlu – komuno wroc!!!??? nie, „ekologom” nie chodzi tylko o komune, im chodzi o to, aby wyeliminowac ludzi ze swiata – oczywiscie nie wszystkich, ci, ktorzy beda zarzadzac, kto ma a kto nie prawo do bycia, ci beda sie mieli dobrze. przyklad: konferencje klimatyczne w cieplym meksyku, na ktorych padaja roznego rodzaju idiotyzmy, aby urlop spedzac w domu…

Autor
Autor

Jako fan kolarstwa daleko mi do postulatów o zakazywaniu sportów, a jednocześnie daleko mi do skrajnej postawy, jaką prezentują ekolodzy. Samo porównanie, jakkolwiek absurdalne może się wydawać, jest przede wszystkim ciekawostką i ma zwrócić uwagę na, moim zdaniem, nadmierny rozrost tej części kolarstwa. Mówię NIE jakimkolwiek likwidacjom, ale mówię TAK ograniczeniom, które mieszczą się w rozsądnym kompromisie. Biorąc się za te obliczenia nie spodziewałem się takich wyników. A nie można niestety zaprzeczyć, że kolarstwo jako system w żaden sposób nie próbuje ograniczać niepotrzebnych kosztów. Wszystko w swoich granicach. Taka jest specyfika tego sportu i trudno się z nią spierać, bo inaczej nie da się rozegrać wyścigu. Ale np. ta ogromna ilość „kamperów” jadąca w kolumnie na TdF jest absurdalna. Zawsze jest oczywiście druga strona… tradycja, dobra zabawa, radość. Obie strony mają rację. Dlatego znam problemy związane z takimi danymi i podkreślam, to przede wszystkim ciekawostka, a nie propozycja rewolucyjnych zmian.

wojtek
wojtek

zgoda co do ciekawostki. niezgoda co do pewnych argumentow. piszesz „(…) tak ograniczeniom”. otoz ja bede sie upieral za stanowczym nie dla ograniczen. karawana w tdf jest finansowana przez sponsorow i tylko od nich zalezy, czy i ile samochodow bedzie w niej jechalo i czy te samochody beda na prad, na atom czy biopaliwo. jesli cala zabawa bedzie dla nich nieoplacalna, to sami stwierdza o jej zaprzestaniu. co do kamperow, to powiem tak: moga mi sie nie podobac, ale realia sa takie, ze w te trzy tygodnie w roku zdobycie jakiegokolwiek zakwaterowania w poblizu trasy tdf jest prawie niemozliwe i do tego niebotycznie drogie. fani jezdza wiec z wlasnym lokum na kolkach – taki jest niestety albo jak kto woli stety – wolny rynek. swoja droga, kiedys sam chcialem przenocowac po prologu tdf w holandii i nie bylo zadnych szans na miejsce w hotelu. kamperzy tez jezdza na formule 1, tylko nie po torze… poza tym, nie wiem, czy tego typu ograniczenia spodobalyby sie francuzom. wprowadzi sie ograniczenia, ludzie nie przyjada. nie przyjada, nic nie zjedza, nic nie kupia, nie napedza gospodarki. i tu dochodze do sedna. tylko kraje bogate i rozwiniete maja mozliwosc inwestowania pieniedzy w nowe technologie i, co za tym idzie, optymalne wykorzystanie zrodel energii.
i jeszcze jedno. ostatnio znalazla sie grupa zapalencow, ktorzy chcieli karac kolarzy za wyrzucanie bidonow i siatek… to tez takie „ograniczenie”. serdecznie pozdrawiam!