„Za mną już pierwsze dwa etapy górskie. Przedwczoraj czułem się całkiem nieźle, po dojechaniu do ostatniej góry miałem już wolne. Na przedostatnim podjeździe przeciągnąłem Ivana do przodu i razem z nim rozpocząłem niebezpieczny zjazd. Później mogłem juz odpoczywać. Wiem, że kibicom trudno czasem zrozumieć specyfikę takiej pracy, bo w końcówce etapu już mnie nie widać. Tak naprawdę jednak etap zaczyna się dużo wcześniej niż transmisja telewizyjna a moja praca, polegająca głównie na trzymaniu Ivana na czele peletonu, rozpoczyna się od kilometra 0. Niby nie wygląda ona tak męcząco, ale jadąc od wiatru pedałuje się z mocą o 30 watt większą niż podczas jazdy na kole. Po 2-3 godzinach jest to już wielka różnica i w końcówce po prostu odbijam, bo wiem, ze następnego dnia znów praca od startu.
Wczoraj na odprawie menadżer grupy powiedział, że jesteśmy tu żeby wygrać wyścig całą drużyną i najważniejsze, żeby każdy wykonywał swoja pracę najlepiej jak potrafi. Później, czy Ivan wygra czy nie, będziemy mogli powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko i lepiej się po prostu nie dało. Wczoraj miałem lżejszy dzień, bo dyrektor kazał mi jak najwięcej odpoczywać. Dlatego kiedy dojechaliśmy do ostatniej górskiej premii, kręciłem już najwolniej jak to możliwe:) Nie trzymałem się nawet grupetto a podjazd był stromy jak cholera! Dopiero jak dojechał do mnie były lider Tour de France Nocentini, to razem zaczęliśmy jechać spokojnie w smrodzie palonych sprzęgieł samochodów kolumny.
Dziś łatwy etap z górską premią w końcówce. Mam nadzieję, że przyjedzie duża grupa i wygra Bennati. Tak dla odmiany:)”
Źródło: www.eurosport.pl
Foto: Andrzej Dyszyński