ASO / Alex Broadway

Będzie szybko, bo tylko 110 kilometrów. Będzie dużo pod górę, bo cztery górskie premie. Będzie trudno, bo dwie z nich są oznaczone jako „poza kategorią”. Wreszcie mamy też pierwszy górski finisz, który kilka tygodni temu został dokładnie przetestowany podczas Criterium du Dauphine. Jeśli wczoraj faktycznie faworyci zrobili sobie „wieczorek zapoznawczy” i pierwsza wizyta w górach nie została potraktowana całkiem poważnie to dziś będzie musiało być zupełnie inaczej. Kwartet czterech alpejskich wspinaczek powinien wreszcie zapewnić nam odpowiednią dozę emocji i wrażeń z trasy, a nie tylko z widoków.

Po pierwszym dniu w Alpach jestem wyjątkowo rozczarowany. Być może byłem hurraoptymistą, że spodziewałem się wielu ataków, zwłaszcza tych zawodników ze stratami w klasyfikacji generalnej, ale nie spodziewałem się całkowitej apatii wszystkich liderów. Ewentualnie mogę rozgrzeszyć Dana Martina, który jako jedyny chociaż spróbował przyspieszyć, bo nazywanie jego akcji „atakiem” byłoby nadużyciem. Wierzę, że środa przyniesie nieco więcej emocji, bo grunt organizatorzy przygotowali całkiem niezły.

Umiejscowiony na 11 kilometrze lotny finisz może sprawić, że znów Peter Sagan znajdzie się w ucieczce. Może to też jednak oznaczać, że pierwsze harce nie będą odpuszczone tak łatwo, bo sprinterskie grupy będą chciały powalczyć o punkty w walce o zieloną koszulkę. Wtedy cała zabawa rozpocznie się już na podjeździe pod Montee de Bisanne, gdzie na pewno będziemy już oglądać harcowników. Na szczycie tej ponad dwunastokilometrowej wspinaczki czekać będzie premia poza kategorią i każdy zawodnik chcący walczyć o koszulkę w grochy będzie musiał być już wtedy na przedzie.

Kolejne 20 kilometrów może dać nieco wytchnienia, ale nie musi. Kto nie załapał się do odjazdu będzie chciał na zjazdach nadgonić, a trzeba mieć na uwadze, że cały etap liczy nieco ponad 100 kilometrów i szczyt drugiej górskiej premii znajduje się praktycznie w połowie dnia. Zanim jednak kolarze się tam znajdą będzie na nich czekać 12,6 km podjazdu o średnim nachyleniu 7,7 %, a Col du Pre, podobnie jak Montee de Bisanne, jest premią oznaczoną literami HC, więc znów na szczycie do zdobycia będzie 20 punktów do klasyfikacji górskiej.

Kolejna premia górska będzie nieco łatwiejsza. Podjazd pod Cormet de Roseland to niecałe 6 kilometrów ze średnim nachyleniem 6,5 % i będę szczerze zdumiony jeśli ktokolwiek z faworytów spróbuje wykorzystać tę hopkę do jakiejkolwiek akcji. Mimo, że droga będzie wiodła w górę to stawiam na to, ze większość wykorzysta ten podjazd na przegrupowanie się i przygotowanie do finałowej rozrywki na La Rosiere.

Zanim podjazd do mety to najpierw jednak 20 kilometrów zjazdów, które na wtorkowym etapie pokazały, że będzie można ponieść na nich straty, a rozpoczęcie siedemnastokilometrowej wspinaczki za rywalami nie ułatwi sprawy. Największą trudnością tej góry nie będzie nachylenie, bo te średnie nie dochodzi nawet do 6%. Problem dla wielu może stanowić fakt, że będzie to czwarta wspinaczka dnia, a mając na uwadze to, że etap liczy tylko nieco ponad 100 kilometrów można być pewnym, że tempo od samego podnóża będzie szalone.

Co mówiliśmy przed dzisiejszym etapem zanim wystartowała Wielka Pętla?

Etap 11, 18 lipca: Albertville › La Rosière Espace San Bernardo – 108,5 km

Choć dystans krótki to wcale nie będzie łatwo. Kolejny dzień w Alpach obfituje w wymagające wspinaczki – Montee de Bisanne, Col du Pre, Cormet de Roseland i finałowe, ponad 17 km podjazdu pod La Rosiere, a krótki dystans całego etapu zapowiada mocne tempo!

Pierwszy dzień w Alpach mógł ustawić klasyfikację generalną znacznie bardziej niż miało to miejsce. Większość faworytów pojechała jednak na remis i trudno wskazać jednego, głównego faworyta do zwycięstwa na dzisiejszym etapie. Znów możemy spodziewać się, że peleton odpuści ucieczkę, a skoro Warren Barguil (Sunweb), tak jak zakładał zresztą, stracił wczoraj potrzebny czas na to, by zostać puszczonym do odjazdu, to stawiam, że dziś bardziej zdecydowanie ruszy po zwycięstwo etapowe.

Z faworytów ciężko wskazać tego, który mógłby dziś być najlepszym. Środkowa część finałowego podjazdu jest delikatnie sztywniejsza i to może być okazja dla Dana Martina (UAE Team Emirates), by odskoczyć od rywali i pognać w stronę mety. Wczoraj Irlandczyk jako jedyny spróbował czegokolwiek i wydaje się, że przy braku zjazdów do mety może jako jeden z niewielu coś dziś zyskać. Dodatkowym atutem Martina jest także to, że podczas Criterium du Dauphine zajął na tym podjeździe 3. miejsce, 2 sekundy za Geraintem Thomasem.

Drugim zawodnikiem na którego byłbym skłonny postawić dziś jest Mikel Landa (Movistar). Hiszpan leżał na brukach, ale w przeciwieństwie do innych zawodników, nie było po nim widać oznak słabości i bez problemu dotarł razem z większością faworytów na metę. Z każdym kolejnym dniem w górach jeden z trzech liderów hiszpańskiej ekipy także powinien być w coraz lepszej dyspozycji i powinien wraz z Alejandro Valverde być najgroźniejszą bronią Eusebio Unzue w walce o triumf w całym wyścigu.

Wczoraj delikatnie zlekceważyłem Jakoba Fuglsanga (Astana). Duńczyk jedzie nieco po cichu, ale czujnie od pierwszego dnia rywalizacji i nagrodą za to jest póki co 4. miejsce w generalce. Jeśli dziś także dojedzie wysoko to na giełdzie potencjalnych zawodników do podium będzie już bardzo wysoko.

Wciąż trudno mi określić co może zrobić Team Sky poza tym, że będzie jechać jak na Team Sky przystało. Wczoraj w całości kontrolowali wyścig pozwalając van Avermaetowi powiększyć przewagę, ale nie jestem przekonany, czy tym razem siła drużyny idzie w parze z siłą jej liderów. Spośród faworytów do zwycięstwa w wyścigu oczywiście Geraint Thomas jest na pole position, ale nie jestem przekonany czy „G” pełni rolę faktycznego lidera. Chris Froome traci do swojego kolegi minutę i jestem ciekaw co się wydarzy, gdy jeden z tej dwójki będzie miał kłopoty.

Długi i równy podjazd powinien być idealny dla Toma Dumoulina (Sunweb). Holender jest w dobrej dyspozycji i było to widać podczas brukowanego etapu, gdzie nawet próbował atakować i nie będę zaskoczony, jeśli dziś także przyjedzie wysoko. Podobnie zresztą jak Primoż Roglic (LottoNL-Jumbo), który póki co jest tuż przed kolegą z grupy – Stevenem Kruijswijkiem. Holender to jeden z moich ulubionych kolarzy, ale wydaje mi się, że ekipa w żółto-czarnych strojach postawi na byłego skoczka narciarskiego już dziś.

Rafał Majka (Bora-hansgrohe) poniósł wczoraj straty i jeśli chciałby zamknąć usta krytykom to dziś ma ku temu idealną okazję. Polak nie był przez wielu ekspertów traktowany do końca poważnie i gdy wczoraj „strzelił” z grupy liderów pewnie sporo osób powiedziało „a nie mówiłem?”. Po wczorajszej chwili słabości dziś może być tak, że i również i rywale nie podejdą do „Zgreda” całkiem serio i będzie to szansa na to by odrobić stracony wczoraj czas.

Naturalnie wciąż na uwadze trzeba mieć takich zawodników jak Ilnur Zakarin (Katusha-Alpecin), Romain Bardet (Ag2r), Adam Yates (Mitchelton-Scott), Bauke Mollema (Trek-Segafredo), czy nawet Rigoberto Uran (EF-Drapac), który wczoraj poniósł największe straty. Każdy z nich jest w nieco innej pozycji w klasyfikacji generalnej, ale wystarczy jeden dobry występ, by któryś z nich wrócił do gry o najwyższe cele.

Na sam koniec zostawiłem sobie Vincenzo Nibalego (Bahrain-Merida), ale Włoch też ma w zwyczaju czekać do ostatnich dni wyścigu 🙂

Poprzedni artykułNicolas Portal: „Jeśli Chris wygra Tour, to najprawdopodobniej będzie na Vuelcie”
Następny artykułGreg Van Avermaet: „To zaszczyt jeździć w żółtej koszulce, dlatego próbowałem jej bronić”
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments