fot. BMC Racing Team

Każdy wielki wyścig chciałby mieć takiego lidera jak Greg Van Avermaet (BMC). Belg szanuje legendarną maillot jaune atakując i próbując bronić ją jak najdłużej, a nie tylko fotografując się w niej i publikując zdjęcia w mediach społecznościowych. 

Greg Van Avermaet wyraził chęć przypuszczenia akcji ofensywnej już podczas porannej odprawy w autobusie drużyny BMC. Gdy wreszcie nadszedł moment formowania się ucieczki dnia, spojrzał tylko, czy reaguje drużyna Sky. Wówczas w radiu usłyszał głos Tejaya van Garderena: „Jedź, jedź Greg”. No i pojechał obronić legendarną maillot jaune.

Żółta koszulka jest czymś tak samo wielkim jak etapowe zwycięstwo. Bardzo się z niej cieszę. To zaszczyt jeździć w niej każdego dnia, dlatego właśnie próbowałem jej bronić tak bardzo, jak tylko byłem w stanie. Dlatego zaatakowałem również podczas etapu do Roubaix i spędziłem cały dzień na czele wyścigu. Do tej pory przejechałem w tej koszulce jedenaście dni, co udało się niezbyt wielu Belgom

– powiedział Greg Van Avermaet tygodnikowi „Cycling Weekly”.

Duża ucieczka dnia podzieliła się na przełęczach Col de la Croix Fry­ i the Col de la Colombière. Następnie Van Avermaet stracił kontakt z Julianem Alaphilippem (Quick-Step Floors), późniejszym zwycięzcą, ale zyskał minutę i 39 sekund nad Geraintem Thomasem (Sky), dzięki czemu prowadzi w klasyfikacji generalnej z przewagą 2 minut i 22 sekund.

Dziś odjechałem we właściwym momencie, ale kosztowało mnie to dużo energii. Zabranie się do ucieczki pozwoliło zyskać kilka minut, co było kluczowe w obronie żółtej koszulki. Dzisiaj było w porządku, ale jutro [w środę] będzie bardzo ciężko. Z poprzednich startów wiedziałem, że po dniu przerwy będę miał dobry dzień, ale wiem również, że mogę zapłacić za wysiłek ponad mój limit. Daję sobie zerowe szanse na utrzymanie żółtej koszulki na jedenastym etapie

– dodał Van Avermaet, który po etapie otrzymał nagrodę najbardziej walecznego kolarza, czyli do jedenastego etapu wyruszy z czerwonym numerem startowym.

Etap z Albertville do La Rosière Espace San Bernardo liczy tylko 108,5 kilometra, ale do pokonania będą cztery bardzo wymagające podjazdy – Montée de Bisanne, Col du Pré, Cormet de Roselend i La Rosière.

Poprzedni artykułAlpejski kwartet – zapowiedź 11. etapu Tour de France 2018
Następny artykułTour de France 2018: Thomas zgarnia wszystko
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments