Holenderka Annemiek van Vleuten nieco ponad rok po bardzo poważnej kraksie podczas wyścigu olimpijskiego ze startu wspólnego, została mistrzynią świata w jeździe indywidualnej na czas elity kobiet.
Van Vleuten o dwanaście sekund pokonała rodaczkę Annę van der Breggen. Na trzecim stopniu podium stanęła Katrin Garfoot, także reprezentująca drużynę Orica-Scott.
Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Ten sezon nie przestaje mnie zaskakiwać. Nigdy wcześniej nie pomyślałam, że będę mistrzynią świata w jeździe na czas. W tym roku zaczęłam w to wierzyć i wykończenie mojej pracy w ten sposób jest czymś niesamowitym.
Było ciężko, ponieważ startowałam w ulewnym deszczu. Trening odbyłam w suchych warunkach, więc musiałam być ostrożna i straciłam trochę czasu. Nie traciłam koncnetracji, a moja trenerka Loes Gunnewijk poprowadziła mnie znakomicie. To niesamowite – jeszcze niedawno była moją koleżanką z drużyny, a teraz mnie trenuje.
Na podjeździe słyszałam, że mam taki sam czas jak Anna [van der Breggen], ale na ostatnich pięciu kilometrach dowiedziałam się, że jestem od niej szybsza, więc dawałam z siebie wszystko do samego końca
– powiedziała Annemiek van Vleuten.
Dzięki sukcesowi 34-latki z kraju tulipanów damska drużyna Orica-Scott po raz pierwszy w historii ma w swoich szeregach tęczową koszulkę. Przypomnijmy, że van Vleuten właśnie przedłużyła kontrakt z australijskim składem do końca 2019 roku.