Włoch wygrał już cztery etapy tegorocznego Giro d’Italia czym wpisał się w historię La Corsa Rosa.
Siedemnasty etap wielkiego touru we Włoszech był szalony – zmienna pogoda, ciągłe ataki i niebezpieczny finisz w ulewnym deszczu. Najlepiej poradził sobie tutaj Elia Viviani (Quick-Step Floors), który w ten sposób wygrał swój czwarty etap Giro d’Italia i umocnił się na pozycji lidera klasyfikacji punktowej. Finał w Iseo pokazał jak ważny jest sprinterski pociąg.
Saba [Fabio Sabatini] był dzisiaj niesamowity. Osłaniał mnie od czołowego wiatru do ostatnich 200m, a potem musiałem tylko wyskoczyć Van Poppelowi z koła, po tym jak próbował mnie zaskoczyć. Miałem dobre nogi, ale prawdziwą różnicę zrobiła bezinteresowna praca moich wspaniałych kolegów. Mieli ogromny udział w tym czwartym sukcesie, to dla mnie wielka radość
– mówił po etapie Viviani.
Mistrz olimpijski w omnium został w środę pierwszym Włochem od 12 lat, który wygrał cztery etapy Giro d’Italia w jednym sezonie. Ostatnio dokonał tego Ivan Basso w 2006 roku (po uwzględnieniu dyskwalifikacji Jana Ullricha). Nie było to jednak łatwe – start pod górę przeprowadzony w morderczym tempie mógł pokrzyżować szyki zawodnikowi Quick-Step Floors.
Denerwowałem się przed tym etapem, bo wiedziałem, że Bennett ma przewagę przez ten podjazd, ale chłopaki wspaniale wszystko kontrolowali. Powiększenie przewagi w klasyfikacji punktowej to wisienka na torcie, bo cyklamenowa koszulka to ważny cel, mam nadzieję, że utrzymam ją do Rzymu. Niedziela zakończy dla mnie długą i pełną walki pierwszą część sezonu, mam nadzieję, że zafiniszuję w dobrym stylu.