A.S.O. / Pauline Ballet

Czekaliście na ten moment, prawda? To właśnie w tę sobotę rozpoczyna się 111. edycja największego z wielkich wyścigów etapowych i po raz pierwszy mówi nam z tej okazji “buongiorno”, a zaplanowany na ten dzień odcinek ma być najtrudniejszym otwarciem w historii Wielkiej Pętli. Dystans ponad 200 kilometrów umożliwi wyeksponowanie zarówno ubranej na żółto Florencji, jak i upalnych kurortów Adriatyku, jednak pierwsze karty odsłonięte zostaną na bocznych drogach prowadzących przez Apeniny.

1. etap tegorocznego Tour de France nie zrobił należytego wrażenia podczas październikowej prezentacji trasy – być może ze względu na finisz w nadmorskim Rimini, które dość jednoznacznie kojarzy się ze sprinterskimi końcówkami, a poza tym zapisało się w historii jako niefortunne miejsce do spędzania walentynek. Liczby, a konkretnie 206 kilometrów i ponad 3800 metrów przewyższenia, na szczęście mówią coś zgoła odmiennego, a jeśli rywalizację na takiej trasie przetrwają jacyś sprinterzy, tylko doda to ognia i tak nieźle zapowiadającej się batalii o maillot vert.

Jeszcze przed kilometrem 0 kolarzy czeka długi przejazd przez Florencję, który być może pozwoli nieco rozładować nerwową atmosferę typową dla odcinków otwierających Wielką Pętlę. Wspinaczkę na pierwszy z kategoryzowanych podjazdów, Col de Valico Tre Faggi (12,5 km, śr. 5,1%), uczestnicy imprezy rozpoczną po pokonaniu niespełna 39 kilometrów, ale podobnie jak kolejne Côte des Forche (2,5 km, śr. 2,5%) i Côte de Carnaio (10,5 km, śr. 4,6%), nawet w upalny dzień nie powinny one stanowić wyzwania w sensie czysto sportowym. Rozprostują kości, rozgrzeją mięśnie i powoli zaczną przypominać, że peleton żadnego innego wyścigu nie jeździ szybciej.

Sobotni etap pod wieloma względami przypominać może odcinek, który otwierał ubiegłoroczną edycję Tour de France, choć bije go dość wyraźnie zarówno pod względem dystansu, jak i sumy przewyższenia. Tym, czym natomiast z nim przegrywa, jest rozłożenie głównych akcentów, ponieważ tym razem najcięższe podjazdy dzieli od mety w Rimini spora odległość. Côte de Barbotto (5,8 km, śr. 7,6%) jest nieregularny, przy czym konsekwentnie coraz trudniejszy wraz z upływem kolejnych kilometrów, a wspinaczka trwa dalej po minięciu górskiej premii. To idealne miejsce do przeprowadzenia ataku i radykalnego podzielenia stawki, jednak trudno oczekiwać solowych akcji i rzucenia całego Touru na szalę 70 kilometrów od mety pierwszego odcinka. Prawda?

Następujący po nim Côte de San Leo (4,6 km, śr. 7,7%) to wyzwanie podobnego kalibru, ale już ostatnia naprawdę dobra szansa na definiujące losy tego etapu ruchy, ponieważ pokonywane w krótkiej sekwencji Côte de Montemaggio (4,2 km, śr. 6,6%) i finałowy Côte de San Marino (7,1 km, śr. 4,6%) nie wykraczają poza operacyjne spektrum Van der Poeli, Van Aertów i Pedersenów zawodowego peletonu.

Finałowe 26,3 kilometra to nieskomplikowany technicznie zjazd w kierunku Adriatyku, gdzie peleton czeka płaski finisz. Ostatnia prosta na nadmorskim bulwarze liczy 850 metrów, ale poprzedzi ją slalom przez typowe dla Rimini ronda, nawroty i inne elementy małej architektury drogowej, które w przeszłości doprowadzały w tej miejscowości do kraks.

Oto, co na temat 1. etapu 111. edycji Tour de France napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 1, 29 czerwca: Florencja > Rimini (206 km | 3821 m)

Czy ponad 3600 metrów przewyższenia to już górski etap? Na pewno charakteryzujące się najwyższą sumą przewyższenia otwarcie w całej historii Tour de France! W ramach pierwszego aktu włoskiego Grand Depart kolarze pokonają aż 206 kilometrów pomiędzy stolicą Toskanii a wybrzeżem Adriatyku, a przeprawie towarzyszyć będzie aż siedem kategoryzowanych podjazdów: Col de Valico Tre Faggi (12,5 km, śr. 5,1%), Côte des Forche (2,5 km, śr. 6,2%), Côte de Carnaio (10,5 km, śr. 4,6%), Côte de Barbotto (5,8 km, śr. 7,6%), Côte de San Leo (4,6 km, śr. 7,7%), Côte de Montemaggio (4,2 km, śr. 6,6%) i Côte de San Marino (7,1 km, śr. 4,6%). Szczyt ostatniego ze wzniesień od linii mety w Rimini dzieli 26,3 kilometra.

Przemianowanie Muri na Cotes trochę chrzęści w zębach. Poza tym można się jednak spodziewać, że znane z tras Tirreno-Adriatico i Giro d’Italia szosy prezentować się będą znakomicie po nałożeniu żółtego filtra, a walka “o coś” rozgorzeje już pierwszego dnia rozgrywania tegorocznego Touru.

Pogoda

Ponad 32 stopnie Celsjusza podczas startu we Florencji, 29 stopni na finiszu w Rimini, nieco chłodniej podczas przeprawy przez niższe partie Apeninów, które w tej części półwyspu pokrywają liściaste lasy. Na finiszu możliwy umiarkowany (14-18 km/h) wiatr z kierunku E/SE.

Faworyci

Nie bezzasadnie, wszystkie oczy zwrócone będą dziś na Tadeja Pogačara (UAE Team Emirates), a pojawiały się nawet sugestie, że tegoroczny Tour de France zostanie przez Słoweńca wygrany zanim wyścig opuści granice Italii. Włoskie szosy zazwyczaj sprzyjają 25-latkowi spod Lublany, podobnie jak prowadzące do tej edycji imprezy okoliczności, ale głównym celem na Grand Depart wydaje się podkreślenie dominacji kolektywu, jaki zbudowała drużyna ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Ze względu na spodziewaną formę i nieskrywane zamiłowanie do rywalizowania na tego rodzaju trasach, Pogačar pozostaje oczywiście faworytem sobotniego odcinka. Wspomniane już rozmieszczenie kluczowych podjazdów sprawia natomiast, że walka o zwycięstwo wiązać się będzie dla niego ze sporym ryzykiem w grze o relatywnie niewielką nagrodę, dlatego główne pytanie dnia brzmi: jak dużą selekcję na 70-50 kilometrów od mety jest w stanie przeprowadzić UAE Team Emirates?

Jeśli przetrwają tylko najlepiej dysponowani liderzy na klasyfikację generalną i puncheurzy, drużyna Pogacara może powtórzyć manewr z ubiegłego roku, wysyłając do decydującego ataku błyszczących formą Adama Yatesa lub Joao Almeidę. Ich pracę na swój własny, etapowy sukces spróbują jednak przekuć Primoz Roglič (Red Bull-BORA-hansgrohe), Remco Evenepoel (Soudal Quick-Step), Alberto Bettiol, Ben Healy (EF Education-EasyPost), Matteo Jorgenson (Visma | Lease a Bike), Maxim Van Gils (Lotto Dstny), Tom Pidcock (INEOS Grenadiers), Valentin Madouas (Groupama-FDJ), Pello Bilbao (Bahrain-Victorious), Stephen Williams (Israel-Premier Tech) czy Paul Lapeira (Decathlon AG2R La Mondiale), wśród wielu innych, o których dopiero dowiemy się, jak bardzo trafili z formą.

Jeśli tempo na najtrudniejszych podjazdach nie okaże się natomiast dostatecznie wysokie, by zniechęcić najlepiej wspinających się szybkich kolarzy, w walce o etapowy sukces i pierwszą maillot jaune tegorocznego Touru powinniśmy zobaczyć Wouta van Aerta (Visma | Lease a Bike), Mathieu van der Poela (Alpecin-Deceuninck), Michaela Matthewsa (Jayco AlUla), Alexa Aranburu (Movistar), Biniama Girmaya (Intermarche-Wanty), Madsa Pedersena (Lidl-Trek), Arnauda De Lie (Lotto Dstny) czy Magnusa Corta (Uno-X Mobility).


Wszystko o 111. Tour de France:

Poprzedni artykułThymen Arensman na dłużej w INEOS Grenadiers
Następny artykułTour de Pologne Women 2024: Relacja tekstowa z 2. etapu [na żywo]
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
grupetto
grupetto

Ufff, nareszcie coś po polskiemu a nie po gimnazjalnemu na tym portalu! Ola co tak rzadko pisujesz?

marcin
marcin

cześć Ola!

Leszeu
Leszeu

Wgl niefortunne miejsce na nocne spacery i chyba na wszystko inne. Straszne ta Europa się robi pomału

Jula
Jula

Nareszcie jakiś tekst z polotem w naszosie