fot. UAE Team Emirates

Blisko zwycięstwa na 1. etapie 107. Giro d’Italia był Tadej Pogačar. Słoweniec atakował, urywał rywali, acz finalnie skończyło się dla niego na 3. miejscu. Kolarz UAE Team Emirates jest jednak wyraźnie zadowolony, bowiem wszyscy jego rywale z klasyfikacji generalnej ponieśli pierwsze straty.

Już na 1. etapie 107. Giro d’Italia powstały pierwsze realne różnice w klasyfikacji generalnej. Co prawda większość faworytów straciła do Tadeja Pogačara jedynie kilkanaście sekund, acz większe straty zanotowali m.in. Romain Bardet, Thymen Arensman czy Tobias Foss. To sprawia, że choć Słoweniec nie sięgnął po zwycięstwo to może być zadowolony z przebiegu premierowego odcinka i z optymizmem patrzeć w przyszłość.

To był krótki etap. Próbowaliśmy kontrolować wydarzenia, ale to nie był nasz dzień. Spisaliśmy się dobrze, ale mogło być po prostu jeszcze lepiej. Mimo to dobrze widzieć, że niektórzy rywale mieli dziś duże kłopoty. Te nie ominęły i naszej ekipy, w efekcie czego ​​na ostatnim podjeździe musiałem zaatakować ze zbyt dużej odległości do mety. Narváez był bardzo mocny. Okazało się, że potrafi podążać za mną. Dla mnie ważniejsze jest jednak to, że udało mi się zgubić wszystkich zawodników z klasyfikacji generalnej, to dobry znak

— przyznawał Tadej Pogačar przed kamerami telewizyjnymi.

Słoweniec na 1. etapie dał się ograć na finiszu, ale doskonale rozumie dlaczego tak się stało. Jednocześnie lider UAE Team Emirates z optymizmem patrzy w przyszłość, bowiem już dziś znacznie trudniejszy odcinek z metą na Santuario di Oropa, czyli niemalże 12-kilometrowej wspinaczce o średnim nachyleniu 6,1%.

Kiedy dotarliśmy na szczyt wspinaczki, wiedziałem, że Narváeza będzie trudno zgubić. Minęło też trochę czasu, odkąd musiałem sprintować przeciwko dwóm zawodnikom. W efekcie popełniłem błąd i zacząłem za wcześnie, a Narváez był po prostu szybszy. W sumie tak czy siak mogę być zadowolony. Każdy dzień będzie trochę lepszy. Niedzielny etap do Oropa lepiej odpowiada naszym umiejętnościom, chociaż najpierw musimy zobaczyć, jak zregenerujemy się po tym trudnym pierwszym dniu

— dodawał Tadej Pogačar.

Warto także wrócić do wypowiedzi 25-latka sprzed wyścigu, aby dokładniej zrozumieć filozofię, jaka będzie mu przyświecała podczas 107. Giro d’Italia. Ten zdaje się mieć obecnie nieco inne podejście do ścigania niż w poprzednich latach, a sam włoski wyścig trzytygodniowy zdaje się, że będzie chciał rozstrzygnąć już w pierwszej części i później spokojnie go kontrolować z myślą o oszczędzaniu się przed Tour de France.

To gówniane i niezbyt miłe, że ludzie wręczają mi tytuł w Giro jeszcze przed startem. To brak szacunku do innych zawodników. Wszyscy są zapewne dobrze przygotowani i każdy zespół chce jechać po zwycięstwo. Oczywiście jestem faworytem, a jeśli zaistnieje szansa na wygraną i zdobycie różu, to oczywiście z niej skorzystam. Musimy też zachować rozsądek, więc chciałbym dobrze wykorzystać swoje szanse i stanąć na najwyższym stopniu podium w Rzymie. Mam wokół siebie dobry zespół, a presja nie jest taka zła. Musimy po prostu ścigać się zgodnie z własnym planem

— opowiadał przed startem 107. Giro d’Italia jego główny faworyt.

Tadej Pogačar nie obawia się o swoją ekipę, a wręcz zdaje się mieć do niej pełne zaufanie. Co prawda mając już za sobą 1. etap wiemy, że nie wszystko poszło tam idealnie, ale jednocześnie wydaje się, że UAE Team Emirates wiedziało co robi wysyłając do Włoch właśnie takich, a nie innych zawodników.

Myślę, że nie powinienem mieć żadnych wątpliwości co do zespołu. Oczywiście czasami będę odizolowany w górach, ale myślę, że mogę mieć duże zaufanie do Rafała Majki i Felixa Großschartnera. Domen Novak i Mikkel Bjerg również potrafią dobrze spisać się w górach. Jest mocny i doświadczony Vegard Stake Laengen, czyli prawdziwy pociąg ekspresowy na płaskim. W ten sposób inni będą mogli trochę bardziej odpocząć. Mam duże zaufanie do zespołu, a nawet mogę pomóc w wyprowadzaniu Juana Sebastiana Molano i Rui Oliveiry. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to będziemy mieli dobry zespół przez całą długość Giro

— podkreślał Tadej Pogačar.

Słoweniec podchodzi do Giro d’Italia mając w nogach „tylko” 10 dni wyścigowych. Zmiana w filozofii ścigania wynikała z tego, że zarówno 25-latek, jak i jego ekipa zauważyli, że ten nie potrafi jeździć na 80% i wyścigi, które mogłyby być traktowane jako przygotowania i tak często kończyły się zwycięstwami Tadeja Pogačara. W tym roku ma być inaczej, a forma podczas głównych celów ma być idealna.

Może to moja wina. W tym roku wybrałem tylko kilka wyścigów, do których przygotowałam się bardzo dobrze. Inni potrzebują więcej wyścigów przygotowawczych, aby powoli poprawiać swoją formę. Ja po prostu ścigam się trochę mniej, aby zachowywać świeżość. Skupiłem się na treningach, ale to dobrze, bo lubię ciężko trenować. W międzyczasie miałem też kilka okresów odpoczynku. W ten sposób staję się lepszy. Przechodząc z wyścigu na wyścig można się zmęczyć, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. W moim przypadku takie podejście, obejmujące mniej dni wyścigów i więcej treningów, sprawdza się dobrze. Teraz przed nami wielka próba. Jestem na nią gotowy zarówno fizycznie, jak i mentalnie

— zakończył swój przedwyścigowy wywiad dla WielerFlits Tadej Pogačar.

Poprzedni artykułGrand Prix du Morbihan 2024: Benoît Cosnefroy wygrywa po atomowym sprincie
Następny artykułSzymon Bęben: „To podwójny sukces dla SMSu Świdnica”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments