fot. Israel – Premier Tech

Za nami jedna z najbardziej interesujących męskich edycji Strzały Walońskiej od dekad. Na metę na Mur de Huy dotarł naprawdę mocno przerzedzony peleton, a właściwie lepszym terminem byłaby grupa najbardziej odpornych na paskudne warunki pogodowe. W tych genialnie odnalazł się Stephen Williams, dla którego to największy sukces w karierze.

27-letni Stephen Williams to bardzo specyficzny kolarz. Gdy w 2018 roku wygrał Ronde de l’Isard i był 5. w Giro Ciclistico d’Italia wielu wróżyło mu wielką karierę. Ten już w tamtym sezonie trafił na staż, a następnie na stałe do Bahrain Merida i… w 2019 roku zanotował 8 dni wyścigowych. Dalej nie było lepiej – sezon 2020 to 19 dni startów, a na seniorski sukces przyszło mu czekać aż do października 2021, kiedy to Brytyjczyk przypomniał o sobie i wygrał klasyfikację generalną CRO Race.

Pożegnalny z ekipą Bahrain-Victorious rok 2022 był dla Stephena Williamsa ponownie bardzo dziwny. Z jednej strony ledwie 25 dni wyścigowych nie dawało mu wiele okazji do pokazania się światu, z drugiej jednak ten wygrał 1. etap Tour de Suisse i został liderem tej imprezy odnosząc swój pierwszy sukces na poziomie World Tour. Finalnie Brytyjczyk przeszedł do innej bliskowschodniej formacji – tej sponsorowanej przez Premier Tech.

Kontynuując swoistą notkę biograficzną na temat 27-latka warto zauważyć, że w nowych barwach ten niejako rozbłysnął. W zeszłym roku m.in. wygrał klasyfikację generalną Arctic Race of Norway, ale najlepsze czekało na niego w 2024 roku. Walijczyk poleciał w styczniu do Australii, gdzie wygrał cały worldtourowy wyścig Santos Tour Down Under. Później na tym szczeblu bywał 3-krotnie w pierwszej „5” etapów Volta a Catalunya, aż wreszcie odniósł swój największy dotychczasowy sukces – zwyciężył w Strzale Walońskiej.

Co za dzień, co za dzień! Jestem teraz bardzo szczęśliwy. Nie mogę uwierzyć, że wygrałem Flèche Wallonne. Oglądam ten wyścig od lat i zawsze chciałem tu przyjechać z dobrymi nogami i spróbować wygrać. Dzisiaj pogoda była zła, a ja uwielbiam się w takiej ścigać. Zwycięstwo… Jestem wniebowzięty. Koledzy pomagali mi przez cały dzień. Dali mi najlepszą możliwą szansę na uzyskanie wyniku. To jest bardzo wyjątkowe

— mówił przed kamerami Stephen Williams.

Brytyjczyk, który wygrywał także w słonecznej Australii, dziś rzeczywiście czuł się jak ryba w wodzie. Opatulony w wiele warstw ubrań próbował swoich sił w akcjach zaczepnych, był też do samego końca cały czas wysoko w peletonie. Finalnie zaatakował z dość daleka zaskakując rywali i dowożąc swoją przewagę aż do mety.

Szosa była nieco zablokowana i wszyscy czekali patrząc się na siebie nawzajem. Zobaczyłem, że zostało jeszcze trzysta metrów i pomyślałem – jeśli uda mi się stąd odskoczyć i zyskać pięć, dziesięć sekund nad grupą to mam duże szanse na utrzymanie prowadzenia. Spojrzałem wstecz i choć nogi były puste to zyskałem dodatkowe siły by kontynuować atak. Jestem wyczerpany, ale jednocześnie nie mogę znaleźć słów, jestem taki wzruszony. To taki trudny sport. Zwycięstwo, szczególnie w takich klasykach, jest niezwykle trudne, dlatego jestem bardzo szczęśliwy

— zakończył Stephen Williams.

Czas wjazdu Brytyjczyka na ostatni kilometr Mur de Huy jest najwolniejszy od 2003 roku, czyli edycji gdy o wygraną po raz ostatni walczyli uciekinierzy. Ciężko się jednak temu dziwić – zamiast walki pociągów rozprowadzających swoich liderów tym razem przemoczeni kolarze nieco oglądali się na siebie walcząc nie tylko z rywalami, ale i wyczerpaniem spowodowanym dynamiczną rywalizacją oraz warunkami atmosferycznymi. Brytyjczyk, pierwszy w historii triumfator Strzały Walońskiej z tego kraju, odnalazł się w takiej aurze idealnie.

Poprzedni artykułJuan Pedro Lopez: „Gdy pada deszcz, odpuszczam trening”
Następny artykułDemi Vollering: „Niestety znowu drugie… Kasia była po prostu silniejsza”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments