fot. Team Polti Kometa

Jhonatan Restrepo wygrał na zakończenie niesamowicie emocjonującej, pełnej ataków i zwrotów akcji 4. edycji Tour Colombia. Cały sześcioetapowy wyścig padł łupem exworldtourowca Rodrigo Contrerasa, choć do ostatniej chwili atakował go m.in. Richard Carapaz.

Finałowy, szósty etap był w całości poprowadzony na przeszło 2500 metrach nad poziomem morza. Na 138-kilometrowej trasie z Sopó do stolicy Kolumbii, czyli Bogoty, znalazły się 3 oznakowane górskie premie, acz kluczową zdawała się być ta po kombinacji 3 wzniesień – Macadamii (3,4 km; 4,1%), Mirador del Lago (4 km; 4,3%) i Alto de Patios (2,9 km; 7,2%). Ze szczytu tego ostatniego do mety pozostawało tylko 12 kilometrów.

AltimetriaEtapa6

Finałowy etap zapowiadał się od samego startu bardzo interesująco – tłumy kibiców zgromadzonych na prezentacji czy przy trasie mogły się zastanawiać czy Rodrigo Contreras (Nu Colombia) obroni swoje prowadzenie po tym jak wczoraj na 2. miejsce w klasyfikacji generalnej awansował Richard Carapaz (EF Education – EasyPost). W minucie straty do lidera byli także Jonathan Klever Caicedo (Petrolike), Rigoberto Urán (EF Education – EasyPost) i Egan Bernal (Reprezentacja Kolumbii).

Wydawałoby się, że dzisiejszy etap nie wygląda na specjalnie wymagający, ale starą prawdą sportu jest, że nie trasa, a zawodnicy czynią faktyczną trudność rywalizacji. Od samego początku tempo było wysokie, a także nie pozwalano na zawiązanie się jakiegokolwiek odjazdu. To sprawiło, że na pierwszym lotnym finiszu po 3 sekundy bonifikaty sięgnąć mógł Richard Carapaz (EF) przed Alexeyem Lutsenką (Astana), na drugim zaś odwrotność była prawie że odwrotna – Kazach zgarnął komplet, acz przed Ekwadorczykiem zafiniszował jeszcze Harold Tejada, zatem dla niego została ledwie sekunda. W międzyczasie górską premię zgarnął Einer Parra (Canel’s – Java).

Na drugim podjeździe do przodu ruszył Javier Ernesto Jamaica (Team Medellin), a z nim zabrał się 5. w klasyfikacji generalnej Egan Bernal (Reprezentacja Kolumbii). Duet zyskał dość szybko minutę przewagi, ale za ich plecami szaleć zaczęli m.in. zawodnicy EF Education – EasyPost, Petrolike i Nu Colombia. Peleton mocno się porwał i pozostała w nim niespełna połowa obecnych na starcie kolarzy.

Motywacja w głównej grupie była ogromna, zatem choć lokalni kibice mogli się mocno cieszyć z próby 80-kilometrowego rajdu w wykonaniu Egana Bernala, to ten był skazany na porażkę. Na 50 kilometrów przed metą różnica spadła do ledwie 20 sekund, ale wtedy jeszcze raz mocniej pociągnął uciekający duet, a peleton jakby zwolnił dając dalej męczyć się jednemu z głównych faworytów.

Wszystko zjechało się na około 40 kilometrów przed końcem, ale po chwili nastąpiły kolejne skoki. Na czele co rusz pojawiały się nowe zespoły, bardzo mocną pracę wykonywali m.in. kolarze GW Erco Shimano szykujący grunt dla najlepszego na 3. etapie Alejandro Osorio.

Na kolejne wielkie emocje przyszło nam czekać do ostatniego podjazdu. Tam z bardzo zredukowanej grupy faworytów dwójkowo zaatakowali kolarze EF Education – EasyPost – Jefferson Alexander Cepeda genialnie wyprowadził Richarda Carapaza, który na solo ruszył w stronę mety. Z tyłu Rodrigo Contreras nadal miał przy sobie dwóch kolegów z Nu Colombia, ale ci nie byli w stanie natychmiastowo odpowiedzieć na atak mistrza olimpijskiego z Tokio.

Tuż przed szczytem Alto de Patios sytuacja się odwróciła – Richard Carapaz został dogoniony, a następnie zaatakował najpierw Jonathan Klever Caicedo (Petrolike), a po chwili sam lider oraz jeden z jego klubowych kolegów. Zjazdy do mety zaczęła jednak kilkunastoosobowa ucieczka mająca sporą przewagę nad kolejnymi zawodnikami.

Na 6 kilometrów przed metą defekt miał Alejandro Osorio – mistrz Kolumbii stracił tym samym kontakt z pierwszą grupą. Ta była już na ulicach stolicy i powoli zbliżała się do mety. 25-latek szybko sobie poradził i zdołał wrócić do czołówki, z której z tego samego powodu odpadł po chwili Egan Bernal. Kolumbijczyk także powrócił do 14-osobowej grupy faworytów, dokładnie miało to miejsce na 2800 metrów przed metą i szybko wyszedł na czoło pracując na rzecz swoich kolegów z reprezentacji.

Wysiłki Egana Bernala nie poszły na marne – Kolumbijczyk mógł wznieść ręce w górę za peletonem świętując to, że z przodu finisz wygrał jego kolega z kadry Jhonatan Restrepo. Cały wyścig wygrał obecny w tej grupce Rodrigo Contreras, dla którego to zdecydowanie największy sukces w karierze, podczas której w przeszłości reprezentował m.in. Etixx – Quick Step (staż 2015 + cały sezon 2016) czy Astana Pro Team (2019-21).

Wyniki 6. etapu 4. Tour Colombia:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułClasica de Almeria 2024: Olav Kooij zwycięstwem otwiera sezon
Następny artykułClásica Jaén 2024: Wyścig skrócony o prawie 40 kilometrów szutrów z powodu ulew
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Andrzej
Andrzej

Patrząc na obsadę tego wyścigu obawiałem się nudy. Przecież tylko 3 drużyny z World Touru i tylko 2 drużyny z drugiej dywizji (i to jeszcze z tych raczej słabszych).

Ale nic bardziej mylnego. Wyścig był naprawdę bardzo interesujący, a walka nie gorsza niż ta, którą na co dzień oglądamy w telewizji. Przede wszystkim starcie wielkich zawodników, którzy na tym etapie sezonu dopiero poszukują formy i przygotowują się powoli na ważniejsze cele (Carapaz, Bernal, Quintana itd.) z zawodnikami, dla których właśnie ten wyścig był kulminacyjnym momentem sezonu. Świetny Contreras, który walczył jak lew z jednymi z najlepszych górali w peletonie. Piękne zwycięstwa etapowe mistrza Kolumbii Osorio, czy Jonathana Restrepo na ostatnim etapie. Do tego Cavendish i Gaviria ramię w ramię w pojedynkach sprinterskich. Niesamowite Alto del Vino i piękna walka pomiędzy EF Education i całą resztą. A wszystko to z unikalnym komentarzem i widokiem wielkich ilości fanów przy trasie. Naprawdę piękne to było widowisko.

Do tego kolarze z Kolumbii, którzy prawie wszyscy stawili się na wyścigu, jak nie w swoich ekipach to w barwach narodowych. Chodzące legendy jak Rigoberto Uran, Nairo Quintana, Egan Bernal czy Esteban Chaves walczący między sobą ku uciesze tłumów. Może się mylę, ale moim zdaniem niewiele jest wyścigów w Europie, które kibice traktują niemal jak święto.

Mam szczerą nadzieję, że Tour Colombia utrzyma się w kolarskim kalendarzu na kolejne sezony i będzie przyciągał więcej topowych ekip. A może i z czasem ranga wyścigu wzrośnie. Mamy przecież wyścigi najwyższej rangi w Azji i Australii. Swego czasu był też wyścig w USA. Dlaczego nie spróbować w Ameryce Południowej? Ależ to była by fiesta…