Maestro prędkości nie dał szans swoim rywalom w ostatniej sprinterskiej szansie w tegorocznym Santos Tour Down Under. Sam Welsford postawił dziś kropkę nad „i”, wygrywając trzeci etap swojego rodzimego wyścigu. Był to dla niego urodzinowy prezent – Australijczyk kończy dziś 28 lat.
Po dwóch etapowych zwycięstwach, Sam Welsford przystąpił do etapu z Murray Bridge do Port Elliot jako główny faworyt do zwycięstwa. Nie zawiódł. Mimo że w końcówce musiał radzić sobie sam, wykorzystał innych sprinterów jako rozprowadzających i wyprowadził kluczowe przyspieszenie, zakończone triumfem. Na kresce australijski sprinter z BORA – hansgrohe był szybszy od Biniama Girmaya.
– Ciężko mi to opisać, to szalone. Dojazd do finiszu był niezwykle szybki, nie wiem do końca, w jaki sposób to wszystko się wydarzyło, ale wyjechałem z zakrętu na dobrej pozycji. Nie byłem dokładnie za Dannym, ale wykorzystałem prędkość chłopaków przede mną. To niesamowite, perfekcyjnie zaczęliśmy sezon
– mówił Sam Welsford „na gorąco” po sięgnięciu po trzecie etapowe zwycięstwo.
– Wiedzieliśmy, że presja będzie spoczywała na nas. Finisz był bardzo szybki ze względu na tylno-boczne podmuchy, które pozwalają zawodnikom na wyjście z tyłu. To było ciężkie
– dodał.
Australijczyk bezapelacyjnie jest najlepszym sprinterem tegorocznego Santos Tour Down Under. Wcześniej Welsford notował zwycięstwa w Tanudzie i Campbelltown. Dzisiejszy triumf jest wyjątkowy również ze względu na to, że sprinter ekipy BORA – hansgrohe świętuje 28. urodziny.
– Przez chwilę zapomniałem o urodzinach, tak wciągnąłem się w wyścig. Chłopaki wykonali znakomitą robotę
– przyznał Welsford.
Do końca Santos Tour Down Under pozostały dwa etapy. Jutro zawodnicy zmierzą się z Willunga Hill, a cały wyścig zakończy się w niedzielę na Mount Lofty.