W lipcu Międzynarodowa Unia Kolarska nałożyła tymczasowe zawieszenie na Miguela Ángela Lópeza po tym, jak w wyniku dochodzenia służb pojawiło się podejrzenie potencjalnego naruszenia przepisów antydopingowych. Od tamtej pory Kolumbijczyk czeka na jakiekolwiek decyzje, a to wywołuje w nim ogromną frustrację.
Przypomnimy, że po zapoznaniu się z informacjami i materiałami dostarczonymi przez Międzynarodową Agencję ds. Testów (ITA), w tym dowodów uzyskanych od hiszpańskich organów ścigania (Guardia Civil) i Hiszpańskiej Organizacji Antydopingowej (CELAD) podczas dochodzenia w sprawie dr Marcosa Maynara, UCI powiadomiło Miguela Ángela Lópeza o potencjalnym naruszeniu przepisów antydopingowych (ADRV). Kolumbijczyk jest podejrzewany o używanie i posiadanie substancji zabronionej na kilka tygodni przed Giro d’Italia 2022. Sam 29-latek nie przyznaje się do winy, a ciągnący się czas tymczasowego zawieszenia sprawił, że ten postanowił zabrać głos.
Właściwie nie chciałem dzielić się tym ze światem zewnętrznym, ale nadszedł czas, aby to zrobić. Wszyscy znają sytuację, przez którą teraz przechodzę – tymczasowe zawieszenie, które zostało na mnie nałożone trwa już prawie pięć miesięcy. Nadal nie mogę nic powiedzieć na temat mojej przyszłości, chociaż zawsze współpracowałem z organami antydopingowymi i robiłem to, o co mnie prosili. Przeprowadzono wiele kontroli. Oczekuję tylko by i oni podjęli wysiłek, aby zrobić to samo co ja im oferowałem i rozwiązać ten problem. Żeby dali mi zielone światło, żebym znowu mógł robić, co chcę. Nie mam nic do ukrycia i jestem czysty
— podkreśla zmęczony całą sytuacją Miguel Ángel López.
Brak kary bądź informacji o jej braku sprawia, że żaden potencjalny pracodawca nie zatrudni Kolumbijczyka. Ten zatem nie tylko nie może się ścigać, ale i praktycznie przegapił kolejne okienko transferowe, albowiem największe ekipy już praktycznie w komplecie pozamykały składy. 2 rok rozbratu z kolarstwem na najwyższym poziomie może być dla 29-latka nie do nadrobienia.