fot. Soudal - Quick Step / Getty Images

Za nami pierwszy, tradycyjnie nieco dłuższy tydzień 78. La Vuelta a España. Równie często co o kolarskich emocjach rozmawialiśmy niestety o kontrowersjach związanych z decyzjami organizatorów czy po prostu wypadkami losowymi. Oto podsumowanie tych 9 etapów.

W telegraficznym skrócie – za nami jedna drużynowa czasówka, 3 sprinterskie pojedynki całego peletonu, 2 potyczki liderów na klasyfikację generalną, 2 udane odjazdy oraz odcinek zakończony wygraną „po neutralizacji”, czyli nietypowe rozstrzygnięcie z ulic Barcelony. Liderem po 9 dniach jest Sepp Kuss (Jumbo-Visma), a pozostałe koszulki dzierżą Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck, punktowa), Eduardo Sepúlveda (Lotto Dstny, górska) oraz Lenny Martinez (Gropama-FDJ, młodzieżowa).

Ciemność, widzę ciemność

Czy drużynowa jazda na czas była kluczowym etapem dla losów 78. La Vuelty? Już po tygodniu można stwierdzić, że powstałe na niej różnice najprawdopodobniej nie wpłyną specjalnie mocno na kształt klasyfikacji generalnej, ale z pewnością kilka obrazków z niej pozostanie z nami na lata. Deszczu z pewnością organizatorzy nie mogli przewidzieć, ale już godzinę zachodu słońca można bezproblemowo sprawdzić, a poleganie na sztucznym świetle, które nie zadziałało na niektórych ulicach, okazało się być gigantycznym błędem.

Finalnie poważna krzywda stała się „tylko” jednemu zawodnikowi, a był nim Laurens De Plus z INEOS Grenadiers, ale na jezdni znalazło się zdecydowanie więcej zawodników. Sama ciemność wpływała głównie na brak widoczności i konieczność ostrożniejszej jazdy, acz ciężko wskazać czy przyczyniła się ona do jakichkolwiek „ofiar” poza tymi czasowymi. Zdaje się przez to, że tylko Team DSM-firmenich był tego dnia zadowolony.

fot. UCI
Ciąg złych zdarzeń

Czy ktokolwiek narzekałby na samą neutralizację 2. dnia? Czy pomiar czasu przed metą w niedzielę byłby tematem wielkich dyskusji? Czy po wypadku Remco Evenepoela za metą 3. odcinka pisano by długie epopeje? Pewnie nie, ale gdy wszystko się kumuluje pojawia nam się obraz wyścigu, nad którym ktoś nie panuje. Dziesiątki mniejszych błędów, nietrafione decyzje i po prostu zwyczajny pech organizatorów sprawia, że ci wychodzą na bardzo niekompetentnych, a słowa kolarzy wymierzane w ich stronę są coraz ostrzejsze.

Ktoś powie, że Remco miał czas wyhamować i będzie miał rację… Tyle, że świętym prawem zwycięzcy jest móc celebrować swój triumf przez choć kilka metrów, więc z pewnością dało się wpaść na to, że najlepszy zawodnik nie zatrzyma się tuż za kreską. Tymczasem Belg wpada w osobę… bez akredytacji i widzowie otrzymują na swoich odbiornikach obraz cieknącej krwi, który z pewnością nie jest dobrą wizytówką wyścigu. Na szczęście chociaż spisywanie wyników premii na podstawie wideo kibiców nie wyemitowano na wizji – niemniej jeśli ktoś nie widział to proszę bardzo.

Kaden I Szybki

Można by się pastwić nad organizatorami przez wiele akapitów, ale czy to coś zmieni? Przejdźmy zatem do aspektu sportowego, a tu w pierwszym tygodniu przede wszystkim byliśmy świadkami jednej wyraźnej dominacji. Alpecin-Deceuninck, a dokładniej ich pociąg oraz ostatni jego wagonik w postaci sprintera Kadena Grovesa, niemal perfekcyjnie wykonali swoją pracę wygrywając 2 kolejne etapy. Czapki z głów przed Australijczykiem, który w każdym ze swoich Wielkich Tourów zanotował zwycięstwo.

Alpecin-Deceuninck / Cor Vos / Photo News
Siła drużyny

O wygrane w największych wyścigach w ostatnich latach walczą w kółko te same ekipy i wygląda na to, że ten proces będzie jeszcze bardziej postępował. Po 9. etapie na czele mamy bowiem zawodnika Jumbo-Visma, za którym znajdziemy dopiero dwóch jego liderów. Aż 3 swoich kolarzy w czołowej „10” ma też UAE Team Emirates. Cóż, główna moc peletonu drzemie obecnie w ledwie kilku zespołach, a cała reszta coraz częściej skupia się na walce o etapy czy inne cele aniżeli myśleniu o klasyfikacji generalnej.

fot. Jumbo-Visma
Prawo niespodzianki

La Vuelta a España od zawsze uchodziła za wyścig, podczas którego pisały się naprawdę nietypowe historie. Po etapowe triumfy nieraz sięgali kolarze, o których przed wyścigiem nie pomyślał by prawie nikt, jak chociażby Ángel Madrazo i Mikel Iturria w 2019 roku, dwukrotnie Ben King edycję wcześniej czy nasz Tomasz Marczyński, który zgarnął 2 skalpy w sezonie 2017. Tegoroczną sensacją jest Geoffrey Soupe, który dotychczas w karierze odniósł tylko 3 zwycięstwa, a wszystkie miały miejsce… w Gabonie podczas La Tropicale Amissa Bongo w 2011 oraz 2023 roku. Gdyby 35-latek nie zszokował świata to uczyniłby to z kolei 2. na mecie Orluis Aular – pierwszy od czasów José Humberto Rujano Wenezuelczyk na podium etapowym Wielkiego Touru.

Foto: Rafa Gomez/SprintCyclingAgency©2023
Dużo do wzięcia

Choć pierwszy tydzień przyniósł nam całkiem sporo emocji, także tych sportowych, to wciąż mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Między największą trójką faworytów w klasyfikacji generalnej (o niej więcej tutaj) wciąż są pojedyncze sekundy, każdego dnia analizujemy czy nie zmieni się lider wyścigu, otwarta jest także walka o trykot górala. Drugi tydzień może dać nam sporo wiedzy na temat finalnych rozstrzygnięć, bowiem przed nami m.in. jazda indywidualna na czas czy etap z metą na Col du Tourmalet, ale póki co możemy cieszyć się, że rywalizacja jest naprawdę otwarta i ciekawa.

fot. La Vuelta
Rozczarowania

Zwykle staram się nie kończyć tekstów negatywnymi aspektami, ale skoro La Vuelta zawodzi na polu organizacyjnym to i tu pora na łyżkę dziegciu na koniec tekstu, który niekoniecznie był beczką miodu. W wyścigu jesteśmy bowiem świadkami niejednego rozczarowania, a to przede wszystkim daje nam sytuacja kolarzy INEOS Grenadiers, którzy w wyniku różnych zdarzeń całkowicie wypadli z walki o sukces w tym wyścigu. Nieco lepiej wygląda Bahrain-Victorious, ale to dość mylne wrażenie – Mikel Landa nie ma strat, bo był w odpowiednim odjeździe – tak jego strata byłaby dużo większa i podobnie jak Santiago Buitrago mógłby jedynie myśleć maksymalnie o miejscu gdzieś pod koniec czołowej „10”.

fot. Daniele Molineris / Tour of the Alps

Vuelta a España 2023:

Poprzedni artykułVuelta a España 2023: Kolejność startu do jazdy indywidualnej na czas
Następny artykułPodsumowanie pierwszego tygodnia Vuelta a Espana 2023 [podcast]
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Alek
Alek

jak mawiał klasyk „Organizacyjnie Stal Mielec”

Patryk
Patryk

Moim zdaniem „nocna” czasówka kiedyś będzie super etapem. Wystarczy ją troszkę dopracować (zrobić dodatkowe oświetlenie, wyposażyć zawodników w lampy). Nocne samochodowe wyścigi po ulicach miast wyglądają bardzo spektakularnie. To samo może być z nocna TT.
A Remco, który z każdą wypowiedzią tylko bardziej się kompromituje zdecydowanie mógł wyhamować. Bo gdyby nie wpadł w tę kobietę, to pewnie zatrzymał by się na barierkach, które były metr za nią.