W końcówce 4. etapu doszło do dwóch groźnie wyglądających kraks. Niestety w ich wyniku wycofać musieli się zarówno Bryan Coquard, jak i Kobe Goossens.
Zarówno Goossens, jak i Coquard uczestniczyli w kraksie, która wydarzyła się w bardzo niefortunnym miejscu, bo tuż przed strefą ochronną. W wyniku incydentu ucierpiało również wielu innych kolarzy – m.in. Wilco Kelderman, Santiago Buitrago i nasz Kamil Gradek. I choć wszyscy ukończyli wczorajszy etap, to niestety nie oznacza to, że u wszystkich obyło się bez poważniejszych obrażeń.
Bez złamań, ale…
– Na szczęście Kobe nie doznał żadnych złamań – brzmiał wieczorny komunikat Intermarche-Circus-Wanty. Problem w tym, że nie oznaczał on, że Belg rzeczywiście będzie zdolny do dalszej jazdy. Na metę w Tarragonie przyjechał jako ostatni – 12 minut po zwycięzcy i blisko cztery przed poprzedzającym go Callumem Scotsonem. Na starcie kolejnego etapu nie pojawił się w ogóle.
– Rana w moim kolanie jest zbyt głęboka. Jestem zrozpaczony, kolarstwo potrafi być okrutne. Teraz jadę do domu, żeby trochę odpocząć. Życzę zespołowi wszystkiego najlepszego. Wiem, że sobie poradzą
– mówił kolarz Intermarche, który w ten sposób żegna się ze swoim czwartym wielkim tourem w karierze.
Kobe Goossens stops #LaVuelta23 😟💔
"The wound to my knee is too deep. I’m mentally out, sometimes cycling is cruel. I’m going home to recover. I wish the team all the best, they will do good."
🎥 @cyclingmedia_ag pic.twitter.com/KGkgLTCpaL
— Intermarché-Circus-Wanty (@IntermarcheCW) August 30, 2023
Szybki koniec sprintera
Niestety, niedługo później podobną decyzję musiał ogłosić Bryan Coquard. Francuz był jednym z największych sprinterskich nazwisk na liście startowej tegorocznej Vuelty. A skoro jak do tej pory jeszcze nigdy nie wygrywał etapów wielkich tourów, to tegoroczny start miał być dla niego wielką szansą na zmianę tego stanu rzeczy.
Pierwszą szansę miał na drugim etapie – dość nietypowe, bo zneutralizowane, niedzielne ściganie zakończył na 9. miejscu. Druga okazja nadarzyła się dwa dni później, a raczej nadarzyłaby się, gdyby nie kraksa, o której pisaliśmy wyżej. Kolejnych nie będzie, ponieważ Francuz zmuszony został do opuszczenia peletonu.
– Szczegółowe badania zostaną przez nas przeprowadzone po jego powrocie do Francji. Sztab medyczny podejrzewa u niego złamanie łopatki. Francois Bidard, który również leżał, weźmie udział w 5. etapie
– czytamy na stronie Cofidisu.
Bryan Coquard non-partant
Bryan ne prendra pas le départ de #Lavuelta23 ce matin. Il fera des examens complémentaires à son retour en France. Le staff médical soupçonne une fracture de l’omoplate. François Bidard, qui a lui aussi chuté sera bien présent au départ de la 5e étape. pic.twitter.com/83Q6nuWc1w
— Team Cofidis (@TeamCOFIDIS) August 30, 2023
Poobijani, ale cali i zdrowi
Wśród wycofanych można wspomnieć jeszcze o Rubenie Guerreiro, który złamał obojczyk, ale i ci którzy mimo upadku pozostali na trasie, mają powody do narzekań.. Kraksa nieco pokrzyżowała szyki choćby Wilco Keldermanowi. – Ta jego strata czasowa jest dla nas bardzo rozczarowująca – mówił po wczorajszym etapie jego dyrektor sportowy – Marc Reef. Holender, którego jeszcze w poniedziałek ekipa wykorzystywała, by nieco nastraszyć liderów innych ekip, stracił we wtorek 3 minuty i 39 sekund, co nieco ogranicza pole manewru Jumbo-Visma.
Zawiedziony był również inny Holender – Marijn van den Berg, który upadek zaliczył nieco później – na kilkaset metrów przed finiszem, w którym walczył o zwycięstwo. Niestety na ostatnim zakręcie i pojechał za szeroko i w efekcie pojechał za szeroko. Można jednak przypuszczać, że dostanie od losu kolejne szanse – Rany nie są zbyt poważne. Chwila regeneracji i znów będę gotów do walki o wysokie lokaty – mówił krótko po zakończeniu etapu.
Miejmy nadzieję, że ta regeneracja, o której mówi Holender, przebiegnie wyjątkowo sprawnie, ponieważ już dziś o zwycięstwie powinien zadecydować finisz z grupy. A, jak wiedzą wszyscy ci, którzy śledzili ostatnie Tour de Pologne, Van den Berg potrafi sobie doskonale radzić w takich okolicznościach.