Foto: Szymon Gruchalski / Tour de Pologne

Pomimo całkiem udanej, zakończonej na 8. miejscu czasówki, Michałowi Kwiatkowskiemu nie udało się dzisiaj wyjść na pozycję lidera.

Wszystko albo nic

W pewnym momencie wydawało się jednak, że Polak jest naprawdę bliski powodzenia. Możliwe nawet, że w autokarze INEOS Grenadiers kolarze oczekujący na informacje odnośnie do występu swojego lidera szykowali już szampana, by oblewać sukces swojego lidera. Byłoby to w pełni zrozumiałe w momencie, gdy poszczególni kolarze przekraczali pierwszy punkt pomiaru czasu. Polak wjechał na niego z drugim najlepszym czasem, Mohorica i Almeidę pokonując odpowiednio o 16 i 4 sekundy.

Owszem, w tamtym momencie w wirtualnej klasyfikacji generalnej wciąż zajmował 3 miejsce. Tylko że zarówno do Almeidy, jak i Mohorica tracił jedynie 2 sekundy. Gdyby tendencja się utrzymała – zostałby liderem mającym taką przewagę, że nie musiałby się martwić nawet ewentualnymi bonifikatami na ostatnim etapie. Niestety – drugą część trasy przejechał nie najszybciej, a najwolniej z całej trójki.

– Zacząłem trochę tak jak wczoraj – wszystko albo nic. Wtedy mimo finiszu pod wiatr próbowałem wygrać etap, wziąć bonifikatę, ale z pozycji atakującego zawsze jest trudniej. Wczoraj zespół walczył, ale nie udało się wygrać i tak naprawdę nic nie zyskałem. Myślę, że w takim wyścigu jak Tour de Pologne dobrze byłoby od początku mieć przewagę. Dzięki temu, co Mohoricowi udało się zrobić na wcześniejszych etapach, dziś mógł po prostu bronić swojej pozycji. Mógł sobie pozwolić na to, żeby pojechać równym mocnym tempem – ja musiałem liczyć na to, że jakimś cudem odrobię kilkanaście sekund na 17 kilometrach. Musiałem od początku dawać z siebie maksa i liczyć na to, że wystarczy mi sił.

– mówi Polak, dla którego i tak, przynajmniej wynikowo, była to najlepsza międzynarodowa czasówka od dwóch lat (też podczas Tour de Pologne, na czasówce w Katowicach – był 5.). On nie przywiązuje do tego jednak dużej wagi.

– Nie wiem, ostatnio jeździłem wiele czasówek, myśląc bardziej o kolejnym dniu. Jedyne co mnie wtedy obchodzi, to limit czasowy. Takie jest kolarstwo – często po prostu trzeba się oszczędzać przed dalszą walką. Dlatego nie mam zbyt wielu punktów odniesienia – jechałem na pewno mistrzostwa Polski, ale poza tym… nie wiem, nie prowadzę statystyk, więc trudno mi powiedzieć. Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, który dzisiaj byłem – interesowała mnie wyłącznie strata do Almeidy i Mohorica

– mówił dziennikarzom po mecie.

Mohoric, o którym Kwiatkowski mówił, dokonał w drugiej części małego cudu – utrzymał swoją przewagę nad Almeidą. Na pierwszym punkcie pomiaru czasu, ustawionym na 9 kilometrze, stracił do Portugalczyka 12 sekund. W drugiej, patrząc po czasie, w jakim pokonywali ją kolarze, nieco dłuższej części trasy nie stracił natomiast kompletnie nic. Pojechał ją jak rasowy czasowiec, dzięki czemu na metę etapu wjechał na 11. miejscu.

Koszulkę lidera utrzymał i teoretycznie nie może być pewny jej utrzymania. Na 66 kilometrze w Wilamowicach umiejscowiona jest bowiem lotna premia, na której zdobyć można maksymalnie 3 sekundy bonifikaty (dla zwycięzcy – kolejnym miejscom przysługują kolejno 2 i 1 sekunda). „Kwiato” jednak nie wierzy, by cokolwiek mogło się tam zmienić.

– Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby Almeida miał szansę nadrobić jutro tę stratę

– mówi otwarcie.

Na lotnisko pod eskortą

Jeśli jednak Portugalczykowi uda się tego dokonać, „Kwiato” będzie mógł mu złożyć dłuższe gratulacje w samolocie do Glasgow ponieważ obaj panowie prosto z Polski wybierają się do Szkocji na Mistrzostwa Świata. Oczywiście, teoretycznie mógłby to zrobić na miejscu, w Krakowie, tylko że… może nie być na to czasu.

– Przed chwilą rozmawiałem z Czesławem Langiem o eskorcie policyjnej na lotnisko jutro (śmiech), to końcowe podium jutro pewnie też niczego nie ułatwi, ale tak naprawdę myślę, że mam wszystko pod kontrolą. Nie widzę też większego problemu związanego z tym bardzo krótkim odstępem czasowym między dwiema imprezami. Z tego co widziałem, to w Glasgow teraz pada teraz deszcz, a chłopaki przygotowują się na trenażerach, więc cieszę się, że jestem tutaj, ścigam się i idę w takim cugu. Nie za bardzo myślę, nie stresuję się, tylko skupiam na tym, co umiem robić najlepiej. Wysypiam się, myślę o regeneracji, diecie… sobotni dzień będzie dla mnie jak dzień przerwy w wielkim tourze.

– mówi kolarz, który opuści Polskę praktycznie od razu po finiszu w Krakowie.

W samolocie do Glasgow będzie mógł liczyć na towarzystwo jedynie zagranicznych kolarzy. Tak się bowiem składa, że choć wraz z Rafałem Majką zgromadzili ostatnio mnóstwo punktów dla Polski (zakładając, że uda im się utrzymać zajmowane miejsca, to za samą klasyfikację generalną Tour de Pologne otrzymają łącznie 328 punktów UCI), to ich ostatnie wyczyny na polskich i francuskich szosach nie będą miały żadnego wpływu na liczebność polskiego składu w sierpniowym czempionacie.

Pod koniec czerwca, a więc wtedy, gdy zapadały rozstrzygnięcia, jeśli chodzi o liczebność poszczególnych składów na mistrzostwa świata, Polska zajmowała w klasyfikacji UCI 31. miejsce, na które zresztą chwilę wcześniej spadła. To oznacza, że „Kwiato” będzie naszym jedynym reprezentantem na deszczowych szkockich szosach. On sam stara się jednak szukać pozytywów.

Może to, że pojadę sam pozwoli mi się skupić tylko na sobie. Nie będzie wielkiej taktyki. Po prostu pojadę najlepiej, jak będę w stanie. Cały czas z przodu. Wierzę w to, że przy odrobinie szczęścia, umiejętności odnalezienia się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie, pojechać dobry wyścig

– zapowiedział.

Poprzedni artykułMatej Mohorič: „To była najlepsza połowa czasówki mojego życia!”
Następny artykułGlasgow 2023: Wstępna lista startowa wyścigu elity
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Jacek
Jacek

Tak jest, Kwiato. Trzeba wierzyć, że się uda, i może będzie tęcza. Ja wierzę!