fot. Princess Anna Vasa Tour / Dariusz Krzywański

Umiejętności improwizacji w kolarstwie bardzo się przydają. Przekonała się o tym Dominika Włodarczyk z MAT ATOM Deweloper Wrocław, która na drugim etapie Princess Anna Vasa Tour otarła się o zwycięstwo w sprincie z dużej grupy, mimo że plan drużyny i samej zawodniczki był nieco inny. Znakomicie przystosowała się jednak do sytuacji wyścigowej, dzięki czemu zdobyła kolejne sekundy bonifikaty i awansowała na drugą pozycje w „generalce”.

Dekorację pod Zamkiem Golubskim po zakończeniu drugiego etapu Princess Anna Vasa Tour zdominowały dwie zawodniczki – Linda Zanetti z UAE Development Team oraz Dominika Włodarczyk, ścigająca się w barwach MAT ATOM Deweloper Wrocław. Choć to one rozstrzygnęły między sobą losy zwycięstwa, a na podium podzieliły się koszulkami dla liderek poszczególnych klasyfikacji, ich sposób jazdy na sobotnim etapie był zgoła odmienny.

Podczas gdy Linda Zanetti starała się spokojnie przejechać etap w peletonie, Dominika Włodarczyk nie bała się ataków, regularnie wyrywając się przed główną grupę. Polka z MAT ATOM Deweloper Wrocław, dzięki skutecznym przyspieszeniom na górskich premiach, zapewniła sobie koszulkę w grochy. Swoją obecność zaznaczyła jednak nie tylko na krótkich ściankach – na drugim długim okrążeniu, Dominika Włodarczyk oderwała się od peletonu wraz z Julią Kopecky z AG Insurance – NXTG U23 Team.

Zawodniczki wypracowały sobie około 30-sekundową przewagę. Po pewnym czasie dołączyła do nich również Norweżka Emma Dyrhovden. Odjazd wyglądał obiecująco, ale został doścignięty na 2 krótkie rundy do końca zmagań.

– Planowałam przede wszystkim zdobyć koszulkę w grochy, która też od początku moim celem nie była. Miałyśmy jechać na inną zawodniczkę, ale wyścig potoczył się tak, a nie inaczej, jesteśmy tylko ludźmi, a nie robotami. Ja starałam się walczyć o te premie, co naprawdę nie było łatwe, szczególnie biorąc pod uwagę ostatnie edycje. Mam wrażenie, że w tym roku poziom jest bardzo wyrównany i o wiele wyższy niż wcześniej. Szkoda, że nie udało mi się odjechać razem z Julią Kopecky i Norweżką, która do nas dojechała, bo gdy wjechałyśmy na małe rundy, to myślałam, że nam się uda. Ja też nie musiałam się na nic oglądać, bo wiedziałam, że mam już wygraną koszulkę góralki, ale miałam też komfort psychiczny, bo jechałyśmy na Kasię Wilkos. Wiedziałam, że dziewczyny jadą w peletonie i nie muszą tego gonić, więc to była dla nas super sytuacja

– mówiła Dominika Włodarczyk.

fot. Princess Anna Vasa Tour / Dariusz Krzywański

Kibice zgromadzeni na mecie w końcówce wypatrywali Katarzynę Wilkos, która na pierwszym etapie zajęła drugą pozycję. Oczom wszystkich na czele ukazała się jednak koszulka góralki, należąca do niezmordowanej Dominiki Włodarczyk. Wyglądało na to, że kolarka MAT ATOM Deweloper Wrocław zmierza po zwycięstwo, jednak w samej końcówce po prawej stronie wyprzedziła ją Linda Zanetti z ekipy UAE Development Team. Co ciekawe, identycznie prezentowała się czołowa dwójka rozegranego przed kilkoma tygodniami wyścigu Respect Ladies Tour Slovakia.

– Miałyśmy plan rozprowadzić „Wilky”, ale wyszła z naszego koła trochę za wcześnie. Ja wtedy musiałam wyhamować dziewczyny, żeby za nią nie iść, zrobiła się luka, a później one tę lukę zespawały i ja poszłam za nimi. Szkoda, że nie wygrałyśmy i znowu jesteśmy drugie, ale wiemy, że wyścig rozstrzygnie się jutro i trzeba będzie dać z siebie wszystko

– mówiła Dominika Włodarczyk, która jest mistrzynią Polski w indywidualnej jeździe na czas orliczek.

fot. Princess Anna Vasa Tour / Dariusz Krzywański

– Od samego początku wiedziałam, że trzeba będzie tu dobrze pojechać [na czas], a nie ułatwia mi tego fakt, że ostatni raz siedziałam na kozie na mistrzostwach Polski, bo odkąd dowiedziałam się, że w mistrzostwach świata jadę w wyścigu ze startu wspólnego, to skupiłam się na rowerze szosowym. Nie ćwiczyłam specjalnie czasówki, ale może się miło zaskoczę, mam taką nadzieję. Fajnie, że idzie nam tak dobrze, bo edycja jest naprawdę bardzo wyrównana, więc może jutro ktoś inny od nas dobrze pojedzie, bo wszystkie dziewczyny są mocne

– przyznała Polka.

– Jestem w dobrej formie, ostatnio wróciłam ze zgrupowania wysokościowego i tu przygotowuję się do startu w mistrzostwach świata W końcówce było na styk, ale udało się wygrać i jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Miałyśmy dwa plany – pierwszym było zrobienie jak najtrudniejszego wyścigu, ale ucieczka nie odjechała. Później czekałam na finisz

– opisywała Linda Zanetti.

W klasyfikacji generalnej Princess Anna Vasa Tour prowadzi Szwajcarka. Dominika Włodarczyk plasuje się na drugiej pozycji ze stratą zaledwie jednej sekundy, co zawdzięcza aktywnej jeździe i zdobywaniem bonifikat.

Dziś ostatni etap – indywidualna jazda na czas na dystansie 13,5 kilometra. Pierwsze zawodniczki ruszą na trasę o godzinie 10.00. Transmisję z wyścigu będzie można śledzić na kanale Naszosie TV w serwisie YouTube od 9:30!

Poprzedni artykułStudio Tour de Pologne #1 – Gdy pogoda skrada show [podcast]
Następny artykułKrólowa gór Katarzyna Niewiadoma: „Jestem cholernie dumna z siebie i swojej drużyny”
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments