fot. fot. Le Tour de France / A.S.O.

Wiedzieliśmy o tym od dawna, ale dziś można to już oficjalnie napisać – Jonas Vingegaard jutro będzie popijał szampana na ulicach Paryża jako triumfator 110. Tour de France! Dzisiejszy, szalenie interesujący etap poprowadzony w Wogezach, wygrał z kolei Tadej Pogačar. Jako 10. linię mety przeciął Rafał Majka. Polak awansował na 14. miejsce w klasyfikacji generalnej.

20. etap, choć krótki, był wprost usłany górskimi premiami. Tych w sumie do pokonania było 6, a były to kolejno Ballon d’Alsace (11,5 km, śr. 5,3%), Col de la Croix de Moinats (5,2 km, śr. 7,1%), Col de Grosse Pierre (3,2 km, śr. 7,9%), Col de la Schlucht (4,2 km, śr. 5,1%) w pierwszej części rywalizacji oraz finałowa sekwencja Petit Ballon (9,3 km, śr. 8,1%) i Col du Platzerwasel (7,1 km, śr. 8,3%), z którego do mety pozostawało niespełna 7 kilometrów.

Zdjęcie

Sam moment startu był… bardzo nietypowy. Można się było spodziewać wielkiej walki o znalezienie się w odjeździe, tymczasem do przodu w pierwszej chwili ruszyli tylko dwaj kolarze Lotto Dstny – Victor Campenaerts i Jasper De Buyst. W peletonie, który szybko dał im kilkadziesiąt sekund przewagi, pracowali kolarze Lidl-Trek, acz nikt nie próbował zaskakiwać ich kolejnymi atakami.

U podnóża pierwszej górskiej premii, czyli Ballon d’Alsace (11,5km, 5,3%), na czele znaleźli się także zawodnicy UAE Team Emirates, którzy współpracując z amerykańską ekipą skasowali najpierw Jaspera De Buysta , a następnie Victora Campenaertsa. Tym samym na szczyt wjechał „cały”, stosunkowo duży peleton.

Komplet punktów zdobył na niej Giulio Ciccone (Lidl-Trek), którego lekko straszył Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma), acz Duńczyk ostatecznie nie zaatakował na premii. Następnie nastały pełne ataków zjazdy, na których grupa podzieliła się na kilka części. Najdalej pozostał poszkodowany w kraksie Carlos Rodríguez (INEOS Grenadiers), który mocno uderzył o asfalt i zakrwawiony wsiadł na rower z niemałą stratą do dynamicznie jadącej czołówki.

Na czele tymczasem uformowała się 18-osobowa grupa w składzie Jonas Vingegaard i Dylan van Baarle (Jumbo), Tom Pidcock i Michał Kwiatkowski (INEOS), Mikel Landa (Bahrain), Giulio Ciccone, Mads Pedersen i Mattias Skjelmose (Lidl), Stefan Küng (Groupama), Neilson Powless (EF), Julian Alaphilippe (Soudal), Ion Izagirre i Axel Zingle (Cofidis), Krists Neilands (Israel), Maxim Van Gils (Lotto), Mathieu Burgaudeau (Total), Mathieu van der Poel (Alpecin) i Warren Barguil (Arkéa). Grupa szybko zyskała kilkadziesiąt sekund przewagi.

Ostatecznie dwójka z Jumbo-Visma, a także Michał Kwiatkowski poczekali na peleton, do którego dołączył mocno zakrwawiony Carlos Rodríguez. Hiszpan był opatrywany, a kolarze INEOS Grenadiers, w tym cofnięty Polak, pilnowali by ten nie poniósł ponownych strat.

Emocje z każdym kolejnym kilometrem nie spadały, a wręcz rosły. Na 82 kilometry przed metą, w trakcie wspinaczki pod Col de la Croix de Moinats (5,2km, 7,1%), atak przypuściła BORA-hansgrohe. Aż 4 kolarzy tej ekipy odskoczyło od peletonu wyprowadzając znajdującego się na końcu ich „pociągu” Jaia Hindleya – 7. kolarza klasyfikacji generalnej. Na jego przyspieszenie osobiście zaatakował m.in. 3. w tym zestawieniu Adam Yates (UAE Team Emirates).

Akcja drużyny BORA-hansgrohe nie powiodła się, acz doprowadziła do ogromnego porwania się peletonu i zmniejszenia straty do zredukowanej ucieczki. Na czele zameldowali się przed główną grupą tylko Giulio Ciccone i Mattias Skjelmose (Lidl-Trek), Tom Pidcock (INEOS Grenadiers), Warren Barguil (Team Arkéa Samsic), Maxim Van Gils (Lotto Dstny) i Krists Neilands (Israel-Premier Tech). Peleton tracił do nich około 30 sekund.

Na zjeździe przeskoku do czołówki spróbował Thibaut Pinot (Groupama-FDJ), a wraz z nim dogonieni z odjazdu Stefan Küng (Groupama-FDJ) i Ion Izagirre (Cofidis) oraz mistrz Francji Valentin Madouas (Groupama-FDJ), Rigoberto Urán (EF Education-EasyPost), Kevin Vermaerke (Team DSM-firmenich) oraz Chris Harper (Team Jayco AlUla).

Podczas wspinaczki pod Col de Grosse Pierre (3,2km, 7,9%) z peletonu odpadł mocno poszlifowany Sepp Kuss (Jumbo-Visma), 9. zawodnik w klasyfikacji generalnej. Tempo było dziś przez cały dzień szalenie wysokie, a UAE Team Emirates i Jumbo-Visma trzymały ucieczkę na bardzo krótkiej smyczy – wyraźnie obie ekipy były zainteresowane wygraną etapową.

Tę górską premię, a po chwili kolejną wygrał Giulio Ciccone i tym samym Włoch zapewnił sobie wygraną w tejże klasyfikacji 110. Tour de France. Dla zawodnika Lidl-Trek to drugi taki trykot podczas Wielkiego Touru – wcześniej 28-latek był najlepszym wspinaczem Giro d’Italia w 2019 roku. W międzyczasie z odjazdem pożegnali się najpierw Stefan Küng, a następnie Ion Izagirre. Tym samym uformowała nam się 10-osobowa grupa, która kręciła z przewagą około minuty nad faworytami wyścigu mającymi w swoim otoczeniu nadal niejednego pomocnika.

Długie zjazdy minęły na szczęście spokojnie, a na ich końcu 10-osobowy odjazd nadal utrzymywał około minuty i 15 sekund przewagi nad peletonem. Od podnóża Petit Ballon (9,3km, 8,1%) zaczął się jednak prawdziwy ogień – walka o etapowy triumf zaczęła się robić bardzo intensywna.

Zdjęcie

Bardzo szybko przyspieszył Thibaut Pinot, który jakby zmierzał w stronę swoich kibiców – na 1900 metrów przed szczytem gigantyczna grupa fanów Francuza zebrała się by dopingować swojego ulubieńca, dla którego to ostatnie Tour de France w karierze. Atmosfera tam była niesamowita, a tłum naprawdę ogromny.

Na atak gwiazdy Groupamy-FDJ odpowiedzieli tylko Valentin Madouas, Tom Pidcock, Giulio Ciccone, Chris Harper i Warren Barguil. Pozostałych uciekinierów szybko mijał peleton prowadzony przez wiele kilometrów przez Marca Solera.

31 kilometrów przed metą kolejny atak przypuścił Thibaut Pinot i tym razem Francuz odjechał na solo w stronę mety. Za nim ruszyć próbował Tom Pidcock, Chris Harper i Warren Barguil, zaś peleton, w którym pracował Felix Großschartner (UAE Team Emirates) cały czas tracił około 1:15. Na szczycie Petit Ballon, 25 kilometrów przed metą, sytuacja prezentowała się następująco:

  1. Na czele Thibaut Pinot (Groupama)
  2. +0:30 Tom Pidcock (INEOS), Warren Barguil (Arkea), Chris Harper (Jayco)
  3. +1:10 Valentin Madouas (Groupama)
  4. +1:25 Grupa faworytów
  5. +5:30 Sepp Kuss (Jumbo)
  6. +18:00 Grupetto

Tym samym przed kolarzami pozostawał już tylko dość długi zjazd, ostatnia duża wspinaczka 110. Tour de France, czyli Col du Platzerwasel (7,1km, 8,3%) oraz finałowe 7 kilometrów płaskiego terenu.

Na zjeździe w wyniku własnego błędu technicznego upadek zaliczył David Gaudu (Groupama-FDJ). Francuz długo nie podnosił się oraz czekał na nowy rower, przez co stracił do grupy faworytów niejedną minutę.

Thibaut Pinot mocno osłabł podczas ostatniej wspinaczki i zaczęli go doganiać tak byli współuciekinierzy, jak i peleton. Dodatkowo z tyłu na przeszło 5 kilometrów przed szczytem na atak zdecydował się wykańczający pracę Rafała Majki Tadej Pogačar (UAE Team Emirates), który wyraźnie chciał wygrać swój 11 etap Tour de France w karierze. Na kole Słoweńca znalazł się tylko Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma), który nie chciał współpracować z swoim rywalem do tego stopnia, że dwójka ta niemalże się zatrzymała. Wówczas minął ich Felix Gall (AG2R Citroën Team).

3600 metrów przed szczytem Thibaut Pinot został minięty przez Austriaka, Słoweńca i Duńczyka – jego marzenia o wygranej etapowej w tym momencie legły w gruzach. Z tyłu szaleli bracia Adam i Simon Yatesowie, a Tom Pidcock po ucieczce dnia wspierał jeszcze Carlosa Rodrígueza w walce o obronę 4. miejsca w klasyfikacji generalnej.

Z przodu praktycznie bez zmian jechał Felix Gall, na którego kole patrzyli na siebie Tadej Pogačar i Jonas Vingegaard. Około 20 sekund tracili do nich Adam Yates i Simon Yates, a ten drugi zyskiwał na tyle dużo, że wyprzedzał wirtualnie w klasyfikacji generalnej Carlosa Rodrígueza – awansował na 4. miejsce. Z Hiszpanem, który tracił około minuty, trzymali się m.in. Pello Bilbao (Bahrain-Victorious) i Jai Hindley (BORA-hansgrohe).

Bask niedługo później doskoczył do wiszących gdzieś pomiędzy Thibaut Pinot i Warrena Barguila. Z przodu tymczasem czołowa trójka i goniący ich duet niemalże zjechały się, na co mocną pracą zareagował Jonas Vingegaard. Finalnie jednak bracia Yates dogonili czołówkę i na 2 kilometry przed metą w grze o etapowy triumf mieliśmy 5 kolarzy.

W ostatnich zakrętach piątkę prowadził Adam Yates, na którego kole jechał Tadej Pogačar. Brytyjczyk starał się dobrze rozprowadzić swojego lidera, acz jako pierwszy z 250 metrów ruszył Jonas Vingegaard. Duńczyk nie zaskoczył jednak Słoweńca i to właśnie zwycięzca klasyfikacji młodzieżowej okazał się być najlepszym w Le Markstein.

Jako 2. metę przeciął Felix Gall, któremu jednak nie dało to awansu w klasyfikacji generalnej. W tej miejsce na podium obronił Adam Yates, a na 4. lokatę finalnie awansował jego brat Simon. 10. linię mety przeciął Rafał Majka, który tym samym osiągnął najlepsze miejsce na zakończenie Tour de France w karierze – jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego to będzie to 14. lokata.

Wyniki 20. etapu 110. Tour de France:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułSłynna marka Polti powraca do kolarstwa
Następny artykułVisegrad 4 Bicycle Race – GP Polski 2023: Maciej Paterski uzupełnił podium, Itamar Einhorn wygrywa po raz drugi
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
9 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Michael 👎👎👎
Michael 👎👎👎

Siuuuuuuu

Przemek
Przemek

Etap Tadej wygral, ale nie zmienia to w ogole obrazu wyscigu. Bezradnosc Tadeja wobec zwyciezcy jest spektakularna, ponad 7 minut…to jest przepaść.

Marcraft
Marcraft

Nie ma drugiego kolarza, który tak często by się odradzał, jak Tadej Pogacar. On zawsze wraca.

Damian
Damian

Ciekawe czy Rafał byłby w top 10 gdyby nie był pomocnikiem…

Sssss
Sssss

No i to jest cały mistrz świata woziwoda +25 min straty i 105 miejsce haha. Gratulacje

Zaskoczony
Zaskoczony

Vingegaard pojechał cały wyścig niemal perfekcyjnie. Tadej miał dwa dni słabości. Być może kwestia zakłóconych przez kontuzję przygotowań. Rafał pokazał, że w innych ekipach mógłby się bić o top 10, a może nawet o top 6, i że jest topowym pomocnikiem na górskie etapy.

Ernest
Ernest

Pogoda dla Pogaczy!

Pin
Pin

Za kilka lat odbiorą tytuły Duńczykowi…zobaczycie

Szymon
Szymon

@ssss jak ty możesz mieć do niego pretensje i go hejtować. Wygrał etap z metą na Grand Colombier wjeżdżając go tylko 2 minuty wolniej niż Pogačar i faworyci. A na początku dzisiejszego etapu na próbował zabierać się w ucieczki, ale kazali mu poczekać na Rodrigueza. Naprawdę nie rozumiem takich jak ty