fot. Le Tour de France

Za sprawą śmiałego ataku na 1000 metrów przed metą Victor Lafay wygrał 2. etap Tour de France! Dla Cofidisu to pierwszy wygrana w Wielkiej Pętli od 15 lat. Liderem 110. edycji francuskiego wyścigu pozostaje Adam Yates.

Niedzielny etap również prowadził po Kraju Basków – z Vitorii-Gasteiz do San Sebastian. Najdłuższy odcinek tegorocznej Wielkiej Pętli mierzył 208,9 kilometra i 2949 metrów przewyższenia, na które składało się 5 górskich premii, w tym doskonale znane z Donostia San Sebastian Klasikoa Jaizkibel (8,1km, 5,3%), tu pokonywanym w przeciwnym kierunku niż podczas baskijskiego klasyku.

Walka o znalezienie się w odjeździe była dziś całkiem interesująca – tuż po starcie do przodu ruszyła bardzo mocna grupa, w której próbował się znaleźć m.in. Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers). Peleton nie pozwalał jednak na przesadnie mocne harce i ostatecznie odjechała ledwie trójka zawodników, a byli to lider klasyfikacji górskiej Neilson Powless (EF Education-EasyPost), Rémi Cavagna (Soudal – Quick Step) oraz Edvald Boasson Hagen (TotalEnergies).

Na lotnej premii jako pierwszy zameldował się doświadczony Norweg, a z tyłu po 4. miejsce zafiniszował Jasper Philipsen (Alpecin-Deceuninck). Punkty na swoje konto zapisali też m.in. Sam Welsford (Team DSM-firmenich), Bryan Coquard (Cofidis), Biniam Girmay (Intermarché – Circus – Wanty) czy Mads Pedersen (Lidl-Trek).

Uciekinierzy wypracowali sobie maksymalnie 5 minut przewagi, a przez dłuższy czas wirtualnym liderem klasyfikacji generalnej był dzięki temu Neilson Powless. Amerykanin stracił wczoraj nieco ponad 1,5 minuty, acz można było to traktować jedynie jako ciekawostkę – peleton nie miał bowiem zamiaru odpuszczać uciekinierom etapu w tak wczesnej fazie wyścigu.

Na 72km przed metą, podczas wspinaczki pod Côte d’Alkiza (4,2km; 5,9%), tempa w odjeździe nie wytrzymał Rémi Cavagna. Francuza dość szybko dogonił peleton, w którym bardzo mocną pracę na każdym kolejnym podjeździe wykonywał Mikkel Bjerg (UAE Team Emirates). Po szczycie nastąpiło jednak rozluźnienie, a do głównej grupy wrócili nawet sprinterzy zamykający stawkę.

Kolejne emocje nastały podczas Côte de Gurutze (2,5km; 4,9%) – z przodu pozostał już tylko Neilson Powless. Z tyłu tymczasem działo się sporo, acz nie tylko w wyniku wysokiego tempa, ale i kraks oraz defektów. Na jezdni znaleźli się m.in. Maxim Van Gils (Lotto Dstny) i Ben O’Connor (AG2R Citroën Team), a gumę złapał Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma). Wszyscy szczęśliwie zdążyli jednak wrócić do głównej grupy zanim zaczęły się największe emocje.

Ostatnią wspinaczkę dnia, czyli Jaizkibel (8,1km; 5,3%), Neilson Powless rozpoczął z przewagą niespełna 2 minut nad peletonem. 25 kilometrów przed metą nie dawało to wielkich nadziei Amerykaninowi na etapowy triumf, acz jednocześnie kolarz EF Education-EasyPost mógł być pewny obrony koszulki najlepszego górala.

Na podjeździe w głównej grupie był ogromny gaz – nastąpiła błyskawiczna selekcja dzięki pracy UAE Team Emirates i Team Jayco AlUla. To sprawiło, że Neilson Powless został złapany już na 19 kilometrów przed metą, na 2400 metrów przed szczytem. Genialną zmianę dał Rafał Majka, który będąc na czele zredukował peleton do poziomu ledwie około 25 kolarzy.

Polak zakończył pracę dopiero na 700 metrów przed szczytem Jaizkibel. Wówczas na czoło wysunął się jadący w koszulce lidera Adam Yates, z którego koła po bonifikatę wyskoczył Simon Yates (Team Jayco AlUla). Z Brytyjczykiem ruszyli jedynie Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma) i Tadej Pogačar (UAE Team Emirates) – Słoweniec zdobył 8 sekund, Duńczyk 5, a brat bliźniak lidera sięgnął po dwie.

Zwycięzca z 2020 i 2021 roku nie czekał jednak na szczycie na peleton i spróbował odjazdu. Jonas Vingegaard usiadł na kole Tadeja Pogačara i bez zmian pokonywał zjazdy. Z tyłu łączyły się kolejne grupki i grupeczki, które próbowały zmniejszać stratę do prowadzącego duetu.

12 kilometrów przed metą grupa faworytów znów była względnie cała, a na czele pojawił się Wout van Aert (Jumbo-Visma). Momentalnie nastąpiło jednak rozluźnienie, które wykorzystał Pello Bilbao (Bahrain Victorious). 33-letni Bask szybko wypracował sobie 10 sekund przewagi. To się jednak na wiele nie zdało i na 5km przed metą liderzy oraz ich kluczowi pomocnicy znów byli razem.

Zawodnicy Jumbo-Visma całkowicie przejęli w pewnym momencie kontrolę meldując się w 4 na czele 24-osobowej grupy. Ich szyki spróbował na 3000 metrów przed końcem atakiem Tom Pidcock (INEOS Grenadiers), ale Brytyjczyk został złapany przez rywali. Po chwili poprawił Mattias Skjelmose (Lidl-Trek), którego osobiście skasował Wout van Aert.

Równo z kilometra przyspieszył Victor Lafay (Cofidis), który bardzo długo trzymał się samotnie na czele. Z tyłu nastąpiło czarowanie i to właśnie Francuz odniósł swój życiowy sukces ubiegając minimalnie wściekłego Wouta van Aerta. Podium uzupełnił zbierający bonifikaty Tadej Pogačar.

Wyniki 2. etapu 110. Tour de France:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułTour of Austria 2023: Pascal Ackermann pokonuje kolarzy INEOS Grenadiers
Następny artykułMistrzostwa Świata 2023: Poznaliśmy rozmiar poszczególnych reprezentacji
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr

Gdzie 12 się bije tam 13 korzysta…

Adam
Adam

Bardzo fajny początek Touru! Dużo rywalizacji. Dwa etapy pagórkowate, a już znamy odpowiedź na wiele pytań. UAE będzie grało Yatesem. Obserwowałym też uważnie Hindleya. Potrafi się rozkręcać z dnia na dzień i budować formę. Fajnie jakby Bernal dołaczył się do walki o podium, ale to jest chyba myślenie życzeniowe.

Marcraft
Marcraft

Ten wyścig trochę nie ma sensu, biorąc pod uwagę jak Pogacar łatwo odstawia wszystkich rywali już od pierwszych etapów. Nic tylko anulować wyścig i dać główne trofeum Słoweńcowi.

Szymon
Szymon

@marcraft to co piszesz to całkowity nonsens. Vingegaard ma na spokojnie szansę na właczenie się z nim do walki i wygranie Touru