Wracamy jeszcze do drugiego etapu Tour de Suisse. Co do powiedzenia mieli m.in. zwycięzca odcinka Binian Girmay i lider wyścigu Stefan Kueng?
Binian Girmay znakomicie zafiniszował na drugim etapie Tour de Suisse. Erytrejczyk odnalazł się idealnie w końcówce i wyprzedził świetnych sprinterów, w tym Arnauda Demare’a i Wouta van Aerta. Kolarz Intermarche – Circus – Wanty odniósł 11. zwycięstwo w karierze, w tym drugie w sezonie.
Pięć lat temu przyjechałem do Szwajcarii, do centrum szkolenia w Aigle z marzeniem o zostaniu kolarzem. Dlatego mój start w Tour de Suisse ma wyjątkowe znaczenie. Dzisiaj zaskoczyłem samego siebie, pokonując po raz pierwszy kilku najlepszych sprinterów na świecie. To także mój powrót do ścigania po kraksie na Ronde van Vlaanderen. Po trzech tygodniach bez jazdy nie miałem wiele czasu na to, aby wrócić na najlepsze tory. Jestem dumny z tego, co zrobiliśmy dzisiaj z zespołem
– powiedział po etapie jego triumfator.
Drugie miejsce zajął Arnaud Demare, który musiał uznać wyższość Biniana Girmaya.
Miałem drobne obawy przed podjazdem, ale na szczycie byłem wśród 15-20 pierwszych kolarzy. Widziałem jak inni sprinterzy mieli problemy. Quentin [Pacher] zrobił świetną robotę, doganiając ucieczkę, a w końcówce świetnie spisali się Sam [Watson] i Romain [Gregoire], a nawet Stefan [Kueng], co nie było do końca zaplanowane. Na finiszu byłem zablokowany przez Biniana i Wouta. Myślę, że mogłem wygrać, ale rywalizacja była bardzo zacięta. Finiszowałem tylko przez 100 metrów. Na pewno chciałem wygrać, bo tutaj w Szwajcarii nie ma wielu sprintów
– przyznał Arnaud Demare dla zespołu Groupama-FDJ.
Liderem pozostał zwycięzca jazdy na czas, Stefan Kueng. Szwajcar mimo jazdy w koszulce lidera zdecydował się na pomoc Arnaudowi Demare’owi.
Zawsze pomagam, kiedy jestem w stanie to zrobić. Zawsze celem jest zwycięstwo etapowe zespołu. To był dla nas dobry dzień i jutro zrobimy wszystko, aby obronić koszulkę
– przyznał Kueng.
Kolejny etap zakończy się na podjeździe, a przewaga Stefana Kuenga nad Remco Evenepoelem wynosi zaledwie pięć sekund. Przed reprezentantem gospodarzy bardzo trudne zadanie.
