Po jedenastu dniach sportowych zmagań, peleton 106. edycji Giro d’Italia dziś po raz pierwszy dotknie Alp. Delikatnie, nieśmiało, być może nawet z pewnym strachem, choć uczestnicy wyścigu nie mają żadnego wpływu na kierunek dalszego rozwoju tej relacji. Na papierze czwartkowy etap jest idealnym dla ucieczki, jednak niektóre ekipy posiadające kolarzy w czołówce klasyfikacji generalnej wyjawiały już wcześniej tendencje do podejmowania niekonwencjonalnych działań, a dziś jest na takie czas i miejsce.
Menu na czwartek to 185 kilometrów pomiędzy (w rzeczywistości nie tak odległymi) Bra i Rivoli, z których druga miejscowość stanowi odległe przedmieścia Turynu. Przewyższenie na całej trasie wynosi zaledwie 2314 metrów, a więc o wiele mniej, niż znosili już w tej edycji włoskiego wielkiego touru sprinterzy, ale tym razem rozmieszczenie i charakter podjazdów praktycznie eliminuje ich z gry.
Pierwsze wzniesienia znajdują się na niewielkiej pętli, którą peleton przejedzie tuż po wyjeździe z miasta startowego, nim obierze docelowy kurs na północny zachód. Tam pokonane zostaną Pedaggera (13,2 km, śr. 2,7%) i kilka innych niekategoryzowanych podjazdów, co stanowi idealny teren do oderwania się silnego odjazdu dnia.
Jedynymi atrakcjami w środkowej części trasy są lotne premie (km 79,9 i 140,3), ale jeśli ucieczka okaże się dostatecznie liczna, sprinterzy nawet nie powąchają dziś punktów.
Do finałowego Rivoli peleton dotrze już po 125 kilometrach rywalizacji, jednak po przejechaniu przez miasto uda się na drugą już tego dnia pętlę, tym razem podążając równolegle do doskonale znanej trasy na Susę. Tam rozegra się kluczowa dla losów czwartkowego odcinka wspinaczka na Colle Braida (10,8 km, śr. 5,9%; ostatnie 4,9 km śr. 8,3%), która wychodzi przed szereg jako pierwszy alpejski podjazd (zarówno w tej edycji Giro d’Italia, jak i z perspektywy Turyńczyków), posiadając ich wszystkie charakterystyczne cechy, ale bez popadania w skrajności.
Szczyt wzniesienia od linii mety w Rivoli dzieli dystans 27,9 kilometra, urozmaicony krętym, niekategoryzowanym podjazdem w okolicy Villarbasse.
Oto, co na temat 12. etapu 106. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:
Etap 12, 18 maja: Bra > Rivoli (185km)
Jeśli dotąd ambitne plany harcowników zostawały raz za razem udaremniane, los może się do nich uśmiechnąć podczas czwartkowego odcinka z Bra do Rivoli. Co prawda liczy on tylko 185 kilometrów i 2314 metrów przewyższenia, ale pagórki tuż po wyjeździe z miasta startowego umożliwiają przeprowadzenie odpowiedniej selekcji, a pokonywana już na finałowej, 54-kilometrowej rundzie Colle Braida (10,8 km, śr. 5,9%; ostatnie 4,9 km śr. 8,3%) mieści się w kategorii podjazdów zbyt trudnych dla sprinterów, ale niedostatecznie wymagających z perspektywy pretendentów do tytułu.

Pogoda
We Włoszech nie przestaje padać, dowodem jest aktualna sytuacja w Emilii-Romanii. Wiele jednak wskazuje, że proporcje słońca i opadów będą w czwartek korzystne dla uczestników tegorocznego Giro d’Italia, którym może udać się przebrnąć suchą stopą przez większą część 12. etapu. Pierścień Alp trzyma deszczowe chmury w szachu, więc szosy wokół Colle Braida nie będą suche, ale temperatura sięgająca 19 stopni na przedmieściach Turynu obiecuje kolarzom relatywnie przyjemny dzień w pracy.
Faworyci
Podjazdy zbyt trudne dla sprinterów, a zbyt łatwe dla liderów na klasyfikację generalną (szczególnie w perspektywie tego, co ma wkrótce nadejść), to oczywiście typowy obszar żerowania harcowników.
Połowa włoskiego wielkiego touru jest już za nami i dostarczyła ona sporej wiedzy na temat tego, w jakiej dyspozycji znajdują się obecnie kolarze najlepiej odnajdujący się w tego rodzaju scenariuszach.
Na trasie 11. etapu włoskiego wielkiego touru powinni błyszczeć Ben Healy (EF Education-EasyPost), Santiago Buitrago (Bahrain Victorious), Samuele Battistella (Astana Qazaqstan), Alessandro De Marchi, Filippo Zana (Jayco AlUla), Derek Gee, Simon Clarke (Israel-Premier Tech), Davide Bais (EOLO-Kometa), Brandon McNulty, Jay Vine (UAE Team Emirates), Ilan Van Wilder (Soudal-Quick Step), Carlos Verona (Movistar), Lorenzo Rota (Intermarche-Circus-Wanty), Stefano Oldani (Alpecin-Deceuninck), Warren Barguil (Arkea Samsic) czy Bauke Mollema (Trek-Segafredo).
Nie wykluczam również, że do odjazdu spróbują się przekraść szybcy zawodnicy, jak Magnus Cort Nielsen (EF Education-EasyPost), Vincenzo Albanese (EOLO-Kometa) czy Michael Matthews (Jayco AlUla).
Liderzy wcale nie muszą przyjechać na remis. Sytuacja w klasyfikacji generalnej jest na tyle niejasna, że byłabym zaskoczona, gdyby kolarze Bahrain Victorious ponownie nie spróbowali zasiać odrobiny chaosu. Najprawdopodobniej odbędzie się to jednak na drugim planie.
Giro d’Italia 2023: zapowiedź wyścigu
Giro d’Italia 2023: oficjalna lista startowa
Giro d’Italia 2023: zasady punktacji do klasyfikacji pobocznych
Giro d’Italia 2023: plan transmisji telewizyjnych
Sytuacja live z trasy:
Pięknie im mózgi piorą na stadionach ludzi w brud a kolarze w maseczkach