fot. AG2R Citroen Team / Getty Images

Z wczorajszego etapu Giro d’Italia zapamiętamy głównie kraksy, do których dochodziło głównie z powodu trudnych warunków atmosferycznych i walki o pozycję na czele peletonu. Wielu kolarzy – w tym Remco Evenepoel czy Primoz Roglic – zaliczyło wczoraj kontakt ze śliskim asfaltem, ale – wedle informacji przekazanych przez wszystkie ekipy – żaden upadek nie zakończył się złamaniami.

Zawodnicy walczący o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej na etapach takich, jak wczorajszy, mają tylko jeden cel – dojechać do mety w jednym kawałku. Udało się to wszystkim kolarzom, choć nie obyło się bez problemów – Jay Vine (UAE Team Emirates) i Rigoberto Uran (EF Education-EasyPost) stracili ponad minutę do czołówki.

Czas grupy zaliczono pozostałym faworytom, lecz nie oznacza to, że uniknęli oni kraks. Kolarzem, który dwukrotnie ucierpiał w upadku, był Remco Evenepoel (Soudal – Quick Step). Mistrz świata, były lider Giro d’Italia, jest obolały szczególnie po drugiej kraksie, do której doszło w strefie ochronnej na ostatnich trzech kilometrach.

– Po drugiej kraksie bardzo boli go prawa strona, ma krwiaka na mięśniach i problemy z kością krzyżową, ale mamy nadzieję, że po dobrym masażu, leczeniu osteopatycznym i nocy odpoczynku będzie lepiej

– mówił Toon Cruyt, doktor belgijskiego zespołu, w filmie opublikowanym w mediach społecznościowych drużyny. Dodał on także, że rekonwalescencja zajmie kilka dni, a dzisiejszy odcinek będzie dla Evenepoela bardzo trudny.

W końcówce w kraksie ucierpiał też Primož Roglič (Jumbo-Visma), jednak zdołał on wrócić do czołówki. W oficjalnym komunikacie dyrektor sportowy Marc Reef przyznał, że skutki upadku nie wyglądają bardzo źle.

Problemy na wczorajszym etapie mieli także inni liderzy – między innymi Hugh Carthy (EF Eduaction-EasyPost; bez większych obrażeń), Aleksandr Vlasov (BORA-hansgrohe; siniaki i otarcia), a także Domenico Pozzovivo z Israel – Premier Tech. Włoch na skutek upadku nabawił się ran: kolana (wymagane było założenie szwów), biodra, ramienia i łokcia. Jak poinformowała izraelska drużyna, mimo tego planowo ma on przystąpić do dzisiejszego, szóstego odcinka Giro d’Italia.

Kraksa na ostatniej prostej

Na ostatnich metrach wczorajszego etapu również doszło do groźnego upadku – po kontakcie Marka Cavendisha (Astana Qazaqstan Team) z Alberto Dainese (Team DSM; Włoch został relegowany na koniec grupy), Brytyjczyk stracił kontrolę nad rowerem i odbił w prawą stronę. Tam uderzył w Filippo Fiorellego z Green Project-Bardiani CSF-Faizane (który wg. ekipy „odzyskuje siły” po wczorajszej kraksie), a następnie spadł z roweru, przecinając linię mety sunąc po śliskim asfalcie.

– Mam kilka wyczyszczonych rany i obolałe kolano, ale nie mam żadnych złamań. Nie czuję złamań, może poza morale… Alberto zadzwonił do mnie po wyścigu. To część sprintów. Mam tylko nadzieję, że wszyscy czują się dobrze

– mówił Cavendish.

Nie był to jednak koniec kraksy – upadek zaliczyli również David Dekker (Team Arkea Samsic), Mirco Maestri (EOLO-Kometa) oraz Andrea Vendrame (AG2R Citroen Team), który okolice linii mety opuścił na noszach. Włoch miał problemy z barkiem, a rany wymagały nałożenia szwów.

– Na szczęście niczego nie złamałem. Jechaliśmy 60 km/h i Mark Cavendish się przewrócił. jego rower przeleciał na lewą stronę drogi i nie miałem gdzie uciec. Znalazłem się na barierkach – to nigdy nie są przyjemne chwile. Mam nadzieję, że stanę jutro na starcie, to mój cel na kolejne godziny. Opuszczenie Giro d’Italia byłoby dla mnie bardzo bolesne

– mówił Vendrame, cytowany przez biuro prasowe ekipy.

Jeśli chodzi o dwóch pozostałych poszkodowanych – czują się względnie dobrze i przystąpią do dzisiejszego etapu.

Poza wspomnianymi kolarzami, na wczorajszym etapie ucierpieli między innymi: Alan Riou, Warren Barguil (Team Arkea Samsic; szlify po kraksie), Cristian Scaroni (Astana Qazaqstan Team; rany na biodrze, łokciu i kolanie), Filippo Magli (Green Project-Bardiani CSF-Faizane; „niewielkie obrażenia”) czy Fernando Gaviria (Movistar Team; bez obrażeń).

Wczorajszy etap bez kontaktu z asfaltem przejechał natomiast Andreas Leknessund (Team DSM). Właściciel maglia rosa został jednak za peletonem po dużej kraksie, która nastąpiła około 7 kilometrów przed metą. Norweg, z pomocą kolegów z zespołu, zdołał wrócić do głównej grupy i utrzymał prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyścigu.

– Każdy wiedział, że będzie ślisko, więc walka o pozycję była bardzo zacięta i niestety doszło do kilku kraks. Mamy nadzieję, że nikt mocno w nich nie ucierpiał. W końcówce było bardzo chaotycznie, jeden z upadków mnie zatrzymał, ale z pomocą chłopaków wróciłem do czołowej grupy

– powiedział lider wyścigu w oficjalnym komunikacie Team DSM.

Poprzedni artykułTour de France 2023: Uno-X Pro Cycling Team po preselekcji na swój pierwszy Wielki Tour
Następny artykułOlav Kooij łączony z Team DSM
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Papsi
Papsi

to są jednak rzeźnicy

Michael 👎👎👎
Michael 👎👎👎

I przypadek że nie ma nikogo z jayco alula