Niezwykłe szczęście w nieszczęściu miał podczas treningu Marco Haller. Austriak z BORA-hansgrohe w porę zdołał wypiąć się z pedałów i uciec przed cofającym autem, które kompletnie zniszczyło jego rower przejeżdżając po nim.
32-latek o całym zdarzeniu poinformował w swoich mediach społecznościowych, a następnie rozwinął temat na łamach Kleine Zeitung. Tam opowiedział to tym jak blisko było od zdarzenia, które mogłoby się dla niego zakończyć nie tylko poważnymi obrażeniami, ale być może także i śmiercią.
Pickup zatrzymał się przed nadjeżdżającym pojazdem. Nagle zaświeciły się białe światła cofania. W ostatniej chwili udało mi się wypiąć z pedałów w butach. Auto przejechało po moim rowerze. Kierowca początkowo myślał, że tylko uderzył w gałąź. Problem polega na tym, że coś takiego może się również zdarzyć każdemu z nas – to miało miejsce teraz. Wyobraź sobie, że dzieje się to w mieście, na światłach, a na rowerze jedzie dziecko
— opowiadał Marco Haller.
32-latek ma w tym sezonie już 31 dni wyścigowych. Jego najlepszym wynikiem w tym roku jest 17. lokata w Mediolan-San Remo. Warto jednak pamiętać, że masywnie zbudowany Austriak rok temu na finiszu w worldtourowym BEMER Cyclassics ograł m.in. Wouta van Aerta sięgając po swoje największe zwycięstwo w karierze.
Jak trzeba być durnym, żeby jadąc rowerem zatrzymać się za autem ?
I to jeszcze na treningu.
Aż dziw że nie Niemiec,- choć język się zgadza.