fot. Team SD Worx

Po najprawdopodobniej najważniejszy triumf w swojej karierze sięgnęła wczoraj Marlen Reusser. Szwajcarka przez przeszło godzinę samotnie uciekała w stronę mety, choć jak sama przyznaje nie musiała nawet zaatakować. Wszystko dlatego, że ta znalazła się na czele po ogromnej kraksie, która miała miejsce za jej plecami.

Oglądając kobiecy wyścig Gandawa-Wevelgem można było mieć nieco mieszane uczucia. Wszystko za sprawą tego, że Marlen Reusser odjechała niedługo po kraksie, która zdziesiątkowała pierwszą grupę i wprowadziła ogromne zamieszanie na czele stawki. Z drugiej jednak strony zwycięzców się nie sądzi, a patrząc na przewagę Szwajcarki na mecie można mieć wrażenie, że triumf jej się po prostu należał.

Tak wyglądała kraksa na 42km przed metą, z kolei poniżej wideo z „ataku” Szwajcarki przeprowadzonego ledwie 1000 metrów później.

Nie zaatakowałam. Pomyślałam, że może mogłybyśmy troszkę przyspieszyć, zawiązać jakąś małą grupę. Nagle nikogo nie było w moim kole. Pomyślałam wtedy, że spróbuję. Mamy tak silny zespół, że każda z naszej szóstki mogła wygrać. Więc w pewnym momencie musiałyśmy coś zrobić. W tej grupie mieliśmy taką przewagę liczebną, że trzeba było atakować. Było bardzo, bardzo ciężko. Nie mogę się nawet przebrać, tak jestem skostniała

— mówiła w po wyścigowym wywiadzie Marlen Reusser.

Nie tylko moment przyspieszenia Szwajcarki prowokował dyskusje, ale i zabezpieczenie trasy. 31-latka z Team SD Worx na niespełna 5km przed metą zjechała z trasy, bo na skrzyżowaniu zabrakło marshalla. Na szczęście miała ponad 2 minuty przewagi, zdążyła zawrócić i wrócić do rywalizacji. Było to jednak co najmniej dziwne zdarzenie wyścigowe.

Nie wiem, co się tam stało, nie widziałam osoby wskazującej kierunek. Pojechałam prosto. To był mój błąd. Nie byłam skoncentrowana. Czy była panika? Nie, ale byłam trochę zła. Czułam, że nie pokazali dobrze, że nadchodzi zakręt. Nie jest miło tracić sekundy w taki sposób. Do tego nie dostawałam żadnych informacji. Byłem tak wykończona, że naprawdę chciałam wiedzieć, czy muszę jechać na pełnych obrotach, czy też mogę już nieco odpuścić. Dopiero mając jeden kilometr do przejechania zrozumiałam, że chyba się uda. Ale nawet na trzystu, czterystu metrach obejrzałem się, aby upewnić się, że nikt mnie nie dogania

— opowiadała Marlen Reusser.

Podczas transmisji nie raz dało się słyszeć krzyki Szwajcarki, która pytała m.in. operatora telewizyjnej kamery o swoją przewagę. Odpowiedź jednak nigdy nie docierała, do czego właśnie odniosła się 31-latka w drugiej części powyższej wypowiedzi.

Poprzedni artykułGandawa-Wevelgem 2023: Najlepsi zawodnicy podsumowują wyścig
Następny artykuł„La Gazzetta”: Antonio Tiberi może trafić do Astany
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments