Foto: Soudal - Quick Step / Getty Images

Po czterech etapach Volta a Catalunya Remco Evenepoel i Primož Roglič mają dokładnie taki sam czas. Dziś będą jednak mieli okazję, by pokazać, który z nich jest lepszy.

Wczoraj na moment można było na moment zapomnieć o tym że to właśnie oni są głównymi bohaterami tegorocznego wyścigu. Swoje pięć minut mieli bowiem sprinterzy – ci nieliczni, którzy postanowili wybrać start w Katalonii zamiast trwających równolegle belgijskich klasyków. Kaden Groves, Bryan Coquard, Corbin Strong… – to właśnie na tego typu postaciach skupiona była wczoraj uwaga kibiców. Belg i Słoweniec mogli w tym czasie złapać chwilę oddechu.

Po trzech naprawdę trudnych dniach, etap taki jak ten naprawdę nam się przydał. Nogi wciąż są trochę ciężkie, po pracy, jaką wykonaliśmy na ostatnich etapach. Teraz w końcu mogłem cieszyć się pięknymi krajobrazami i fanami przy trasie. 

– mówił ten drugi w wypuszczonym wczoraj przez jego ekipę komunikacie prasowym.

Słoweniec miał po czym odpoczywać – w końcu poprzednie dni upłynęły mu pod znakiem zaciętej rywalizacji z Remco Evenepoelem. Pierwsze dni ścigania mogą kojarzyć nam się z całkowitą dominacją wymienionej dwójki. W poniedziałek to właśnie oni walczyli o zwycięstwo na wymagającym finiszu z blisko 30-osobowej grupy. We wtorek dwójka odjechała reszcie razem z późniejszym etapowym zwycięzcą Giulio Ciccone na 11 sekund. Natomiast w środę, na królewskim etapie z metą na La Molinie, załatwiła kwestię wygranej wyłącznie we własnym gronie – na około 3 km przed metą oderwali się od pozostałych i walkę o zwycięstwo rozstrzygnęli bez żadnych zawodników w roli świadków.

To był też jedyny dzień, w którym obaj kolarze nie przejechali linii mety w takim samym czasie – o dwie sekundy wcześniej uczynił to Evenepoel, który mimo wywalczonej przewagi nie jest liderem, ponieważ na dwóch wcześniejszych etapach o dwie sekundy bonifikaty więcej wywalczył Roglič. I to właśnie on jest liderem, dzięki sumie zajętych miejsc. U niego wynosi ona 20 (1.,2.,2.,15.), natomiast u rywala – 32 (2., 3., 1., 26).

Możemy jednak spodziewać się, że dziś tego typu kalkulacje przestaną mieć znaczenie – w końcu dzisiejszy etap znów kończy się na podjeździe – Mirador del Portell (8,6 km i 8,8% śr nachylenia). To oznacza, że nie można wykluczać jakichś różnic czasowych – lepszej okazji na zgubienie rywala już nie będzie. Na kolejne dni zaplanowano dwa zdecydowanie łatwiejsze etapy, więc dziś można w niemal zapewnić sobie wygraną w „generalce”

Nikt nie będzie w stanie się schować. Końcówka będzie wyczerpująca i wygra najlepszy. Zamierzamy walczyć o jak najlepszy wynik. Spodziewam się naprawdę ekscytującego pojedynku

– zapowiada Słoweniec, a my mu wierzymy – w końcu rywalizacja toczy się nie tylko o zwycięstwo w całym wyścigu, ale też o przewagę psychologiczną przed zbliżającym się wielkimi krokami Giro d’Italia, w którym obaj zawodnicy celują w końcowe zwycięstwo.

 

Poprzedni artykułNasz kolega z peletonu potrzebuje pomocy – Krystian Ślęzak zbiera na leczenie
Następny artykułBez presji – zapowiedź E3 Saxo Classic 2023
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments