fot. Lotto Soudal

Arnaud De Lie po raz kolejny zaimponował swoją wytrwałością, dynamiką i zawziętością, zajmując drugie miejsce w Omloop Het Nieuwsblad. Czy na finiszu w Kuurne po raz kolejny w tym sezonie wykona on swoją charakterystyczną cieszynkę i sięgnie po swoje największe klasyczne zwycięstwo w karierze, zgarniając przy tym maskotkę pluszowego osła?

Trasa

Niedzielny wyścig „opening weekend” – Kuurne-Bruksela-Kuurne – po raz kolejny stawia przed startem klasyczne pytanie: sprinterzy czy klasykowcy? Trasa tegorocznej edycji jest bardzo podobna do tej, na której kolarze rywalizowali w ubiegłym sezonie – zdecydowanie różnią się natomiast warunki atmosferyczne. Do tego dojdziemy jednak trochę później.

Po zaledwie kilkunastu kilometrach rywalizacji, rozpędzony peleton wjedzie na Tiegemberg (1400 m; 4%) – podjazd znany z E3 Saxo Bank Classic, tyle że tam umiejscowiony jest on w końcówce, a nie na początku wyścigu. Niedługo później kolarzy czeka kolejny „hellingen” – Kattenberg (900 m; 5,6%) – oraz następujący po nim, stosunkowo płaski i brukowany sektor Holleweg. Dalsza część trasy Kuurne-Bruksela-Kuurne będzie esencją północnych klasyków – kręte i wąskie szosy będą raz po raz wznosić się i opadać. Zawodnicy będą musieli zmierzyć się z takimi wspinaczkami, jak Boembeek (1100 m; 4,8%), Bossenaarstraat (1300 m; 4,3%) czy brukowany Berg Ten Houte (1100 m; 6,2%), a w nogach będą mieli dopiero 75 kilometrów.

Po ostatniej z wymienionych ścianek można spodziewać się bardzo wysokiego tempa, bowiem bezpośrednio po niej nastąpi podjazd pod wymagający La Houppe (1880 m; 4,8%), którego nachylenie momentami dochodzi do 10%. Podobnie jak przed rokiem, po wjechaniu na szczyt tej wspinaczki teren nieco się wypłaszczy, więc nie powinniśmy oglądać tam ataków. Tych należy spodziewać się natomiast na kolejnej sekwencji podjazdów, która rozpocznie się ścianką Hameau des Papins (1200 m; 6,6%). Jej nachylenie maksymalnie sięga ponad 16%!

Będzie to początek najintensywniejszego fragmentu dzisiejszego wyścigu. Oprócz tego podjazdu, na dystansie zaledwie 40 kilometrów kolarze będą wspinali się pod pięć oznaczonych wzniesień – Le Bourliquet (1300 m; 6,8%), Mont Saint Laurent (1200 m; 7,8%), gdzie w ubiegłym roku ujrzeliśmy pierwsze zdecydowane ataki, kombinację Kruisberg (1875 m; 4,8%) – Hotond (2700 m; 3,1%) oraz Côte de Trieu (1260 m; 7%) i Kluisberg (1100 m; 6,3%), będący ostatnim kategoryzowanym podjazdem na trasie dzisiejszego wyścigu.

Podobnie jak przed rokiem, zawodnicy będą musieli zachować szczególną uwagę przy skręcie w Mont Saint Laurent – pierwszy brukowany podjazd w decydującej części wyścigu. Droga prowadząca na szczyt wzniesienia jest stosunkowo szeroka, a stan nawierzchni jest dobry, ale mimo tego, można spodziewać się zaciętej walki o pozycję w grupie. Niestety zakręt, rozpoczynający wspinaczkę, jest dość wąski, więc niewykluczone, że dojdzie tam do kraksy bądź przestoju w środku peletonu.

fot. Google Maps

Po zjeździe z Mont Saint Laurent, zawodnicy udadzą się w stronę Ronse, gdzie ulokowana będzie sekwencja podjazdów Kruisberg-Hotond. Podobnie jak przed rokiem, organizatorzy zdecydowali się na łatwiejszy dojazd do Kruisbergu (wcześniej kolarze pokonają brukowany odcinek Oude Kruisberg), jednak i tak będzie to stosunkowo wąski i ostry zakręt w prawo.

fot. Google Maps

Gdy zawodnicy wjadą na Kruisberg, a następnie pokonają poprawkę pod Hotond, szosa zacznie wieść w dół i nieśmiało kierować się w stronę mety. Po dynamicznym zjeździe, zawodnicy pokonają krótki, ale bardzo wąski fragment, prowadzący do Côte de Trieu (1,2 km; 7,1%).

Po równie wymagającym, zarówno technicznie, jak i fizycznie, Kluisbergu (1,1 km; 5%), trasa całkowicie zmieni swój charakter i do samej linii mety w Kuurne będzie praktycznie płaska. Na ponad 50-kilometrowym odcinku organizatorzy ulokowali jeden sektor bruku – Beerboostraat. Stamtąd peleton uda się w stronę Kuurne, gdzie pokona 13-kilometrową rundę po mieście, na której można spodziewać się ataków bądź prób utrzymania wcześniej wypracowanej przewagi.

fot. procyclingstats.com

Pogoda

Podobnie jak przed rokiem, kolarze będą rywalizować w Kuurne-Bruksela-Kuurne w lekkim chłodzie i słonecznej atmosferze. Tym razem nie zabraknie jednak mocnych podmuchów południowo-zachodniego wiatru, które mogą znacznie wpłynąć na rywalizację. W przypadku bardzo wysokiego tempa, peleton może porwać się już na dojeździe do Tiegembergu. Zawodnicy będą pokonywać odkryte tereny również po Holleweg, a także po wspinaczkach pod Côte de Trieu i Kluisberg.

Faworyci i scenariusze

Klasyczne pytanie

Z roku na rok pisząc zapowiedź Kuurne-Bruksela-Kuurne z uśmiechem na twarzy zadaję sobie to samo pytanie – sprinterzy czy klasykowcy? I mimo obejrzenia kolejnych edycji, analizy tych poprzednich, cały czas jest to zagadką, którą rozwikłają dopiero zawodnicy na wąskich, flandryjskich szosach. Kuurne-Bruksela-Kuurne to jeden z najbardziej ekscytujących wyścigów w kalendarzu ze względu na bardzo wymagającą, środkową część trasy i długi, płaski dojazd do mety.

Gdyby wyścig kończył się w okolicach Côte de Trieu, nie byłoby mowy o sprinterskim pojedynku, jednak 50 kilometrów płaskiego odcinka prowadzącego do Kuurne pozwala drużynom na reorganizację szyków i stworzenie mocnej pogoni za grupą, która z pewnością oderwie się na stromych i brukowanych ściankach. Podobnie jak w poprzednich latach, będziemy mogli zobaczyć w niej wytrzymałych sprinterów, klasykowców, a także innych mocnych zawodników, którzy w kluczowym momencie znajdą się w czubie peletonu. Gdyby istniał podręcznik nauki kolarstwa, byłoby w nim napisane, że oderwaniu się od głównej grupy, mocny odjazd doskoczy do ucieczki dnia – z tego powodu od samego startu należy spodziewać się zaciętej walki.

W końcowej części trasy należy oczekiwać przeciągania liny między czołówką, a grupą zasadniczą, gdzie powinni ostać się niektórzy sprinterzy. Pogoń i kontrolę nad wyścigiem utrudnią podmuchy wiatru, które – przynajmniej teoretycznie – powinny doprowadzić do porwania peletonu. Ciężko będzie więc o finisz z dużej grupy, ale nie oznacza to, że zwycięzcą wyścigu nie zostanie sprinter.

Komu zależy na sprincie?

Na starcie Kuurne-Bruksela-Kuurne zobaczymy kilka ekip, których liderami numer 1 będą sprinterzy. Jedną z nich jest Soudal – Quick-Step, w składzie którego znalazł się mistrz Europy, Fabio Jakobsen – ubiegłoroczny triumfator wyścigu. Holender jak na razie nie pokazał w tym roku świetnej dyspozycji, wygrywając „jedynie” etap Vuelta a San Juan Internacional. Jest to jednak kolarz stosunkowo wytrzymały, a dodatkowo będzie mógł liczyć na pomoc: Yvesa Lampaerta, Floriana Senechala, Caspera Pedersena czy Davide Balleriniego, którzy sami również mogą powalczyć o dobry wynik.

W przypadku finiszu bardzo groźna będzie też ekipa Alpecin-Deceuninck, z Jasperem Philipsenem na czele. Nie dość, że Belg jest jednym z najszybszych sprinterów świata, to na pagórkach radzi sobie świetnie, co wielokrotnie pokazywał w jednodniowych wyścigach. Może on nawet próbować zabrać się w odjazd na najbardziej wymagającym odcinku trasy, zdejmując ze swoich kolegów ciężar pogoni. Utrzymać się w peletonie będzie chciał natomiast równie szybki Kaden Groves, który również może być ciekawą opcją dla belgijskiego zespołu.

Nie można lekceważyć też doświadczonego Alexandra Kristoffa (Uno-X Pro Cycling Team), który w tym roku pokonał już Fabio Jakobsena w bezpośredniej potyczce, a wczorajszy Omloop Het Nieuwsblad ukończył na czwartej pozycji. W odwodzie pozostają też Rasmus Tiller Søren Wærenskjold, którzy mogą mieć za zadanie inicjowanie akcji na wymagających podjazdach.

Przede wszystkim na starcie jest też ON – Arnaud De Lie (Lotto Dstny).

Uwaga na byka

Po pierwszych tygodniach sezonu 2023 można odnieść wrażenie, że Arnaud De Lie potrafi wszystko – finisz z peletonu? Nie ma problemu. Atak na pagórkach? Tak samo. Belgijskie klasyki? „Potrzymaj mi piwo”. Nawet jeśli jego wczorajszy powrót do peletonu po kraksie odbył się przy delikatnej pomocy samochodu technicznego, to nie ulega wątpliwości, że był on jednym z najmocniejszych kolarzy na trasie, a dodatkowo bardzo czujnym. Belgijski talent może liczyć zarówno na zwycięstwo po finiszu z dużej, jak i okrojonej grupy.

Co więcej, zdołał on już pokazać, że nawet po licznych atakach dysponuje on bardzo dobrym przyspieszeniem, co udowadniał między innymi w Etoile de Bessèges i we wczorajszym Omloop Het Nieuwsblad, gdzie przecież uplasował się na drugiej pozycji, wygrywając finisz z peletonu, który chwilę wcześniej zlikwidował jego akcję.

Z tego powodu młody Belg wydaje się głównym faworytem do wygrania pluszowego osła za zwycięstwo w Kuurne-Bruksela-Kuurne, który odpowiada jego charakterystyce.

Eksplozja nieunikniona

Wyżej wymienione ekipy mogłyby być zadowolone z finiszu z peletonu, choć niektóre z nich – jak Lotto Dstny i Uno-X Pro Cycling Team – nie będą narzekać też na bardzo trudny wyścig. Taki właśnie się szykuje. W opozycji do zespołów sprinterskich staje bowiem wielka koalicja klasykowców, na czele której jawią się żółte koszulki zawodników Jumbo-Visma, którzy będą chcieli powtórzyć znakomity występ z wczoraj i przejąć kontrolę nad wyścigiem.

Po takich zawodnikach, jak: Dylan van Baarle, Tiesj Benoot, Jan Tratnik czy Christophe Laporte należy spodziewać się: dyktowania wysokiego tempa na podjazdach, rozrywania peletonu na rantach, licznych ataków, mających na celu „wymiganie się od pogoni”. Obojętne w jakiej kolejności. Za sprawą obecności Laporte’a w składzie, ekipa może być też usatysfakcjonowana finiszem z okrojonej grupy, choć raczej chciałaby ona uniknąć bezpośredniej potyczki z wzmiankowanymi wyżej zawodnikami.

Agresywnej jazdy można oczekiwać także po silnym zespole AG2R Citroën Team, opierającym się na jakże młodym i zdolnym duecie Greg Van Avermaet-Oliver Naesen. Podobnie jak wczoraj, inicjatywę mogą przejąć również zawodnicy ekipy Bahrain – Victorious, którzy preferowaliby raczej trudny wyścig. W składzie na Kuurne-Bruksela-Kuurne znalazł się szybki Jonathan Milan, a także Fred Wright i Matej Mohoric, którzy z pewnością zadbają o wysokie tempo w trudnych częściach trasy. W czerwonej koszulce w belgijskim wyścigu zobaczymy też Filipa Maciejuka, który wczoraj był widoczny w końcówce Omloop Het Nieuwsblad.

W niedzielnej odsłonie „opening weekend” wystąpi jeszcze cała masa zawodników, którym będzie zależało na trudnej i intensywnej rywalizacji, jak: Jasper Stuyven (Trek-Segafredo), Marco Haller, Jordi Meeus (BORA-hansgrohe), Daniel McLay (Team Arkéa Samsic), Rune Herregodts, Taco van der Hoorn (Intermarché – Circus – Wanty), Jake Stewart (Groupama-FDJ), Rui Oliveira, Tim Wellens (UAE Team Emirates), Magnus Sheffield (INEOS Grenadiers), Nils Eekhoff, Casper van Uden (Team DSM), Dries Van Gestel (TotalEnergies), a także Giacomo Nizzolo i Sep Vanmarcke (Israel – Premier Tech).

Na starcie belgijskiego wyścigu stanie pięciu Polaków. Oprócz wspomnianego już Filipa Maciejuka, będą to: Alan Banaszek, Stanisław Aniołkowski (Human Powered Health), Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers) i Kamil Małecki (Q36.5 Pro Cycling Team).

Wyścig będzie transmitowany w niedzielę od 14.30 w Eurosporcie 2/Eurosporcie Extra/GCN+.

Poprzedni artykułTo już jest koniec… – Sluitingsprijs w Oostmalle ostatnim wyścigiem w przełajowym kalendarzu
Następny artykułTour du Rwanda 2023: Henok Mulubrhan z etapem i cały wyścigiem
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments