fot. Vuelta a San Juan

Miguel Angel Lopez nie musiał czekać zbyt długo na pierwszy duży sukces w barwach Medellin-EPD. Choć Kolumbijczyk jeździ w ekipie z trzeciej dywizji, to potwierdza, że wciąż ściga się na poziomie kolarzy World Touru.

Transfer Miguela Angela Lopeza do rodzimego zespołu był jedną z największych niespodzianek ostatniego okresu transferowego. W końcu, głównie ze względów pozasportowych, zleciał aż o dwie dywizje. W ostatnich tygodniach pokazuje jednak, że cała sytuacja nie złamała jego motywacji – 28-latek wciąż jest głodny zwycięstw, co pokazał wygrywając już dwa tygodnie temu Clasica de Ciclismo Ciudad de Villeta, gdzie rywalizował jedynie z innymi kolarzami trzeciej dywizji.

Dziś stawka była zdecydowanie mocniejsza – aby wygrać musiał pokonać m.in. aktualnego mistrza świata – Remco Evenepoela, wracającego do formy po kontuzji Egana Bernala oraz mocnego w tygodniówkach Sergio Higuitę. Na szczęście mógł liczyć na swoją ekipę. Wszyscy jej zawodnicy – w tym Oscar Sevilla – 46-latek, który kończył na podium każdą z poprzednich edycji Vuelta a San Juan, byli skupieni na tym, by pomóc swojemu liderowi. Długimi momentami to właśnie oni nadawali ton rywalizacji.

U podnóża byłem trochę z tyłu, ale pozwoliłem chłopakom pracować z przodu peletonu, by uczynić wyścig trudniejszym. Opłaciło się, bo później czułem się coraz lepiej i mogłem zaatakować

– mówił Miguel Angel Lopez po zakończeniu etapu.

Rzeczony atak miał miejsce na 6 kilometrów przed metą. „Superman” najpierw narzucił mocne tempo, które sprawiło, że za grupą faworytów został Evenepoel, a po chwili podjął atak, na który zareagować zdołał jedynie Sergio Higuita. Lopez był jednak dzisiaj nie do zatrzymania – dość szybko zgubił rodaka i ostatnie 5 kilometrów pokonał już samotnie. Do mety dojechał 30 sekund przed drugim Filippo Ganną.

Po sukcesie powstrzymał się przed wbijaniem szpilek swojej byłej ekipie, której najlepszy zawodnik – Harold Tejada, przyjechał dopiero na 21. miejscu, ponad dwie minuty za zwycięzcą. W powyścigowej wypowiedzi skupił się na podziękowaniach kierowanych do kolegów z zespołu i sponsorów. Do ostatnich wydarzeń odniósł się bardzo krótko:

W ciągu ostatnich kilku miesięcy wiele się wydarzyło, ale to tylko dodaje mi motywacji – mówił kolarz, który, jak możemy się domyślać, już za dwa dni będzie miał na koncie aż trzy zwycięstwa w nowych barwach. Do dwóch dotychczasowych triumfów prawdopodobnie dołoży bowiem również zwycięstwo w klasyfikacji generalnej wyścigu, w której ma 30-sekundową przewagę nad wiceliderem. Ten raczej nie będzie miał gdzie odrabiać strat, ponieważ do końca zostały już tylko dwa płaskie etapy.

 

 

Poprzedni artykułCadel Evans Great Ocean Race kobiet 2023: Loes Adegeest ogrywa Amandę Spratt
Następny artykułMały finał – zapowiedź Trofeo Serra de Tramuntana 2023
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments