fot. Instagram @hoogerlandjohnny

Są takie powroty, których nie spodziewał się nikt. Jeden z takowych będzie miał miejsce w najbliższych dniach, kiedy to na starcie Tour of Sharjah stanie Johnny Hoogerland. Nieaktywny zawodowo 39-letni Holender zgodził się być kolegą klubowym Gregi Bole, który będzie bronił tytułu w tym wyścigu.

Johnny Hoogerland przez świat może być pamiętany z kilku rzeczy. Z jednej strony ma on bowiem w swoim dorobku wiele ciekawych wyników, np. zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Driedaagse van West-Vlaanderen 2009, 5. miejsce w końcowym zestawieniu Tirreno-Adriatico 2012, 5. lokatę w Giro di Lombardia 2009 czy 12. pozycję w generalce Vuelta a España 2009. Z drugiej strony sympatyczny Holender był kolegą klubowym Tomka Marczyńskiego, Michała Gołasia czy Jacka Morajki w Vacansoleil – DCM. Po trzecie wreszcie Johnny Hoogerland był bohaterem miliona zdjęć, jakie mu zrobiono po tym jak został staranowany przez samochód podczas 9. etapu Tour de France 2011, kiedy to Holender zaplątał się w drut kolczasty i do mety wjechał kompletnie pocięty i zakrwawiony.

Johnny Hoogerland stał się wówczas symbolem niezłomności, kiedy to nie tylko się nie wycofał z wyścigu, ale przez kolejne dni bronił jeszcze koszulki najlepszego górala, a całe Tour de France ukończył będąc obecnym w następnych ucieczkach. Później kariera Holendra nie była już tak głośna, a w 2016 roku zakończyła się.

Teraz, po 2300 dniach przerwy, 39-latek stanie ponownie na starcie wyścigu UCI. Johnny Hoogerland nigdy nie przestał się ścigać, od przeniósł się na amatorski poziom, a do takiego startu namówił go Grega Bole. Słoweniec to prywatnie kolega Holendra, ścigali się razem w zawodowym peletonie, a jednocześnie 37-latek broni tytułu w Tour of Sharjah i potrzebuje tak dobrych przybocznych. Panowie wystąpią razem w barwach Shabab Al Ahli Cycling Team.

Grega Bole jest moim bardzo dobrym przyjacielem i po Gran Fondo zapytał mnie, czy nie chciałbym dołączyć do niego w Sharjah Tour. Potem szybko omówiłem to w domu, a moja żona powiedziała: „Po prostu zrób to! Powinno być fajnie!”. Mam najbardziej fantastyczną żonę, jaką można sobie wyobrazić. A zatem teraz będę przez tydzień w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. To prawdziwa przygoda. Cieszę się czasem spędzonym tutaj, robieniem zdjęć i szansą na poznanie innej kultury. Ludzie wokół klubu też są bardzo mili. Niemniej to tylko ten jeden wyścig, a potem wrócę do Karyntii. Jestem do niego gotowy, bo nadal dużo jeżdżę na rowerze. W zeszłym roku miałem na swoim koncie ponad 27 000 kilometrów z ponad 375 000 metrów przewyższenia

— powiedział Johny Hoogerland w rozmowie opublikowanej przez serwis Procyclingstats.

Powrót Holendra nie jest najbardziej szalonym w historii. 2300 dni przerwy od imprez UCI musi robić wrażenie, acz jak wylicza portal będący autorem tej rozmowy i zarazem ciekawostki takich kolarzy było więcej. Aż 4837 dni dzieliło kolejne starty Andrei Tafiego (2005-2018), Raúl Alcalá miał przerwę liczącą 5175 dni (1994-2008), a jeszcze bardziej zaszalał Ludo Delcroix, który do zmagań w wyścigu UCI powrócił po 6617 dniach dzielących Paryż-Tours 1982 i Tour du Faso 2000.

Poprzedni artykułKaja Rysz w Lifeplus Wahoo
Następny artykułTajniki rozprowadzania okiem Alana Banaszka [wywiad]
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments