fot. UCI

Jeden z liderów drużyny Jumbo-Visma udzielił dość swobodnego wywiadu dziennikowi „El Mundo”. Okazją do tego był wyścig Pucharu Świata w przełajach, który w minioną niedzielę odbył się w Benidormie.  

Głównymi celami Wouta van Aerta w tym sezonie są monumenty Ronde van Vlaanderen oraz Paryż-Roubaix. W rozmowie z hiszpańskim dziennikarzami przyznał, że jak dotąd czegoś mu w nich brakowało.

– Zwłaszcza w Roubaix nie miałem dotąd szczęścia. To jest wyścig, w którym, żeby wygrać, trzeba dysponować idealną formą. Ale jak dotąd, zawsze mi się coś przytrafiało, albo był ktoś silniejszy ode mnie. W tego typu wyścigach każdy szczegół może być decydujący. Zobaczymy, czy któregoś dnia szczęście będzie po mojej stronie

– powiedział, a dziennikarz pół żartem, pół serio dopytał, czy gdyby Jonasowi Vingegaardowi nie poszła obrona tytułu w Tour de France, to mógłby stanowić plan B.

– Ważę trochę za dużo, żeby wygrać Tour de France

– odpowiedział.

Belg jest synonimem agresywnego, „jakby jutra miało nie być” stylu jazdy, który w ostatnich sezonach zdominował peleton. Przyznaje, że to nowość w tym sporcie, która pozytywnie wpływa na kibiców.

– Tak, myślę, że zmieniamy kolarstwo. W ostatnich trzech-czterech latach naprawdę można zobaczyć coś nowego. Ale uwielbiam także patrzeć jak chociażby w Ronde van Vlaanderen ścigają się inni – np. Alaphilippe albo Pogacar. To jest świetne dla kibiców. Spektakl trwa przez cały sezon – to jest coś nowego, czego nie było wcześniej. Styl jazdy stał się bardziej agresywny

– ocenił van Aert.

Elektryzujące są pojedynki Van Aerta z Mathieu van der Poelem, które z przełajów przeniosły się także na szosę. Kolarz Jumbo-Visma udzielał tego wywiadu przed wyścigiem w Benidormie, więc nie mógł wiedzieć, że czeka go kolejna taka batalia.

– Zawsze chcę dać z siebie jak najwięcej. Nawet jeśli nie ma Mathieu, to i tak jest trudno wygrać. Jednak wiadomo, że on ze względu na swoje możliwości zmusza mnie do maksymalnego wysiłku. Nigdy nie pokonuje się go łatwo. Wyjątkowo smakuje zwycięstwo przeciwko niemu na ostatnich metrach, zwłaszcza w przełajach. To jest coś więcej niż ukończyć wyścig i wygrać z kimś

– ocenił 28-latek.

Hiszpanie nie mogli sobie również odmówić pytania o kolarzy ze swojego kraju. Okazuje się, że ten, który według Van Aerta jest najlepszy, właśnie zakończył karierę.

– Valverde (śmiech). Gdyby wrócił… Ale widzę, jak trenuje. Jego palmares sprawia, że jest absolutnie na szczycie i jeszcze pewnie długo będzie. Poza tym podobają mi się Enric Mas i Pello Bilbao, który wygrał teraz etap na wyścigu Tour Down Under. Nie chciałbym jednak wskazywać poszczególnych kolarzy, żeby kogoś nie pominąć

– powiedział na zakończenie Wout van Aert.

Poprzedni artykułNacer Bouhanni stanie na starcie po ponad 9 miesiącach przerwy
Następny artykułPrzełajowy Puchar Świata 2022/23: Ostatnia runda z Van der Poelem, bez Van Aerta i Pidcocka
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments