Il Lombardia

Włoska kampania wyścigów jednodniowych może nie cieszyć się prestiżem i zainteresowaniem porównywalnymi do wiosennej rywalizacji na belgijskich i francuskich szosach, jednak faktem jest, że to klasykom rodem z Półwyspu Apenińskiego zawdzięczamy kompozycyjną klamrę, która mieści w sobie wszystkie najważniejsze wydarzenia kolarskiego sezonu. To ze stolicy Lombardii w poszukiwaniu słońca wyrusza tryskający energią i pełen nowych nadziei peleton, by zaledwie kilka uderzeń serca później wrócić nad spowite mgłą jezioro Como i wśród umierających liści odegrać ostatni akord.

Il Lombardia, a więc ostatni monument kolarskiego sezonu, jeszcze do niedawna wyrzucona była nieco poza nawias i cieszyła się mniejszym uznaniem niż Milano-Sanremo, Ronde van Vlaanderen, Paris-Roubaix i Liege-Bastogne-Liege. Za sprawą działań organizatorów oraz ogólnego wzrostu intensywności rywalizacji na przestrzeni całego roku, w ostatnich latach zaczęła odzyskiwać należne sobie uznanie i prestiż, podobnie jak cała jesienna kampania towarzyszących jej włoskich klasyków.

Czasy, w których o triumf w ówczesnym Giro di Lombardia walczyli głównie Włosi, podczas gdy zagraniczne ekipy wysłały do północnej Italii swój drugi garnitur na szczęście minęły bezpowrotnie, a piąty z monumentów uznawany jest obecnie za jeden z nielicznych wyścigów jednodniowych dedykowanych najlepszym wspinaczom zawodowego peletonu. Utrzymanie dostatecznie wysokiej motywacji od lutego do października jest nie lada wyzwaniem wobec sukcesywnie wydłużającego się sezonu szosowego, jednak jesienny termin rozgrywania imprezy okazał się strzałem w dziesiątkę. Stało się tak ze względu na bardzo ograniczoną w tym okresie ofertę kierowaną do specjalistów od pagórkowatych klasyków i wyścigów etapowych, a tym samym pozytywnie przełożyło się na obsadę Il Lombardii, jak również bezpośrednio poprzedzających ją Giro dell’Emilia, Gran Piemonte i Tre Valli Varesine.

Il Lombardia, wyścig umierających liści, ma jednak jeszcze coś, co na tle pozostałych monumentów czyni ją absolutnie wyjątkową. To wykraczająca poza sportowe walory widowiska estetyka, na którą składają się spowite we mgle jezioro Como, lśniące od wilgoci szosy i płonące jesiennymi barwami drzewa. To monument, który niezwykle techniczną trasę i mordercze przewyższenie ubiera w najbardziej poetycką otoczkę.

Trasa

Podczas gdy już same nazwy Milano-Sanremo, Paris-Roubaix i Liege-Bastogne-Liege niejako konstytuują ich przebieg i ograniczają pole manewru w zakresie modyfikacji trasy, organizatorzy Il Lombardii są w tym zakresie zdecydowanie najmniej konserwatywni. Stanowiąc wizytówkę swojego regionu, bardziej przypomina pod tym względem Ronde van Vlaanderen, jednak o ile entuzjaści kolarstwa bardzo nerwowo reagują na wprowadzanie większych zmian w wyrytych w kamieniu sekwencjach hellingen, uczynienie największym symbolem ostatniego z monumentów sezonu jeziora przełożyło się na znaczne poszerzenie spektrum możliwości. Podjazd do Magreglio i znajdującej się tam kaplicy Madonny del Ghisallo jest stałym punktem programu, jednak pozostałe elementy potrafią zmieniać się każdego roku, z miejscem startu i finiszu włącznie. Tegorocznymi decyzjami organizatorzy wyścigu udowodnili natomiast, że nie istnieją dla nich żadne inne świętości.

W tym roku otrzymujemy wersję prowadzącą z Bergamo do Como, a więc taką, w której jezioro jest celem, a nie wyłącznie pretekstem, podczas gdy bijący na Colle del Ghisallo dzwon wybrzmi tuż przed wielkim finałem ostatniego z monumentów.

Trasa liczy 253 kilometry i 4852 metry przewyższenia, co czyni ją najdłuższą od 2014 roku, a przy tym drugą najcięższą pod względem skumulowanej liczby metrów wspinaczki. Jednocześnie w oczy momentalnie rzuca się brak Muro di Sormano (Colma di Sormano) w decydującej części wyścigu, najprawdopodobniej usuniętego ze względu na ostatnie wydarzenia na prowadzącym z niego zjeździe, podobnie jak fakt, że większość wzniesień pokonana zostanie przed minięciem półmetka.

Czy to więc możliwe, że jedna z najtrudniejszych edycji Il Lombardii na papierze, w rzeczywistości okaże się mało selektywna? Może się tak stać, jeśli najmocniejsze drużyny nie wykorzystają potencjału drzemiącego w pierwszej części trasy. Pamiętać jednak trzeba, że w październikowym monumencie na skumulowane zmęczenie składają się nie tylko pokonane tego dnia podjazdy, ale cały bagaż minionych miesięcy rywalizacji.

Peleton wystartuje w sobotę z pięknego Bergamo, którego wdziękom w końcu przestała opierać się branża turystyczna, a pierwszym wzniesieniem na trasie 116. edycji Il Lombardii będzie Forcellino di Brianzano (6,3 km, śr. 5,0%). Niewielkie wyzwanie, ale tuż za zakrętem czają się już kolejne, w postaci Passo di Ganda (9,3 km, śr. 7,1%) i Dosseny (5,5 km, śr. 4,9%), po których uczestników wyścigu czeka 10-kilometrowy zjazd.

Doprowadzi on peleton do następnej sekwencji wzniesień, w ramach której niekategoryzowana wspinaczka do Oldy poprzedzi podjazdy pod Forcella di Bura (7,1 km, śr. 3,3%) i Colle di Berbenno (4,7 km, śr. 5,8%). Można więc powiedzieć, że poza Passo di Ganda, pierwsza część trasy tegorocznej Il Lombardii nie zawiera budzących trwogę wyzwań, ale pokonana dostatecznie wysokim tempem może wyeliminować z gry kilku ważnych pomocników, a być może także pretendentów do wysokich miejsc.

Na wysokości półmetka kolarze wjadą na blisko 50-kilometrowy płaski odcinek, który w znacznej części prowadzić będzie wzdłuż południowo-wschodniego odgałęzienia jeziora Como. W tej części widowiskowo będzie więc głównie za sprawą jesiennych panoram z helikoptera, podczas gdy właściwa część rywalizacji rozpocznie się wraz z dotarciem przez peleton do luksusowo usadowionego na cyplu Bellagio (180. kilometr).

Tam rozpocznie się wspinaczka na najbardziej ikoniczne wzniesienie Il Lombardii – stanowiący jeden z bardziej udanych mariaży kolarstwa i religii podjazd do pod Colle del Ghisallo (8.5 km, śr. 6.2%, max. 14%), kojarzony głównie przez pryzmat znajdującej się w Magreglio kaplicy Madonny del Ghisallo i poświęconemu kolarstwu muzeum.

Tu następuje znacząca zmiana, ponieważ często decydujący o kolejności na mecie Colma di Sormano zostanie zastąpiony wypadającym na jego tle bardzo blado San Fermo della Battaglia (2,7 km, śr. 7,2%), który w tym roku pokonany zostanie dwukrotnie: przed i po kąśliwym Civiglio (4,0 km, śr. 10,0%).

Szczyt ostatniego wzniesienia od linii mety w Como dzieli 5,2 kilometra.

Pogoda

Il Lombardia posiada dwie twarze. Jedna to przeskalowana wersja jesieni z przebarwionymi drzewami odbijającymi się w granatowej tafli jeziora. W drugiej dominuje mgła, brązy i szarości, oraz dźwięk kół ślizgających się na przesiąkniętych wszechobecną wilgocią liściach.

W tę sobotę zobaczymy pierwszą z wymienionych wersji, a rywalizacji towarzyszyć będą temperatura do 22 stopni i umiarkowane zachmurzenie. Wcześniejsze prognozy wskazywały, że kolarzy czeka idealnie słoneczny dzień, ale obecnie nie można wykluczyć opadów deszczu w ostatniej godzinie wyścigu.

Faworyci 

Zacznę nietypowo, bo od Alejandro Valverde (Movistar) i Vincenzo Nibalego (Astana Qazaqstan), którzy udziałem w 116. edycji Il Lombardii zakończą swoje pełne sukcesów kariery w zawodowym kolarstwie. Zwycięstwo jednego z nich, choć nie niemożliwe, nie należy do najbardziej prawdopodobnych scenariuszy, dlatego Hiszpanowi i Włochowi życzę dnia na rowerze pełnego wyłącznie pozytywnych emocji.

W roli faworyta na starcie wyścigu stanie Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), broniący wywalczonego przed dwunastoma miesiącami tytułu. O ironię zakrawa fakt, że młody Słoweniec w ubiegłym sezonie stawał na najwyższym stopniu podium dwóch monumentów, a w tym roku pozostaje z pustymi rękami, choć właśnie w ostatnim czasie poczynił on w tym zakresie ogromne postępy i był jedną z rewelacji kampanii północnych klasyków. Forma Pogacara rośnie jednak systematycznie od momentu udziału w kanadyjskich imprezach jednodniowych, a nieco łatwiejsza końcówka nie jest dla niego złą wiadomością zważywszy, że rozgrywanie sprintów z kilkuosobowej grupy stało się jego nową ulubioną zabawą. W ostatnim monumencie sezonu dwukrotnego zwycięzcę Tour de France wspierać będą Rafał Majka, Davide Formolo, Joao Almeida, Marc Hirschi, Alessandro Covi i Diego Ulissi.

Jeśli ktokolwiek ma być w stanie zagrozić młodemu Słoweńcowi na podjazdach, w tę rolę musi wcielić się świetnie dysponowany Enric Mas (Movistar), który zdołał w ten sposób zdystansować Pogacara w finale niedawnego Giro dell’Emilia. 27-letni Hiszpan z pewnością żałuje, że w tym roku na trasie Il Lombardii zabraknie Muro di Sormano, ponieważ w takich okolicznościach, oraz w obliczu rosnącej formy lidera UAE Team Emirates, jedynym dobrym miejscem do przepuszczenia akcji ofensywnej wydaje się Civiglio. Jest oczywiście ikoniczny Colle del Ghisallo, ale Mas nigdy wcześniej nie zrobił na mnie wrażenia kolarza, który decydowałby się na aż tak śmiałe akcje. Może dziś się to zmieni?

Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma) nie jest królem klasyków, a przynajmniej dotąd nim nie był. Jego powrót do rywalizacji w CRO Race oceniać trzeba pozytywnie, ale nie bez zastrzeżeń, ponieważ niemożność zdystansowania na podjazdach Mateja Mohorica (Bahrain Victorious) nie może świadczyć o wybornej formie. Po stronie 26-letniego Duńczyka stać będzie relatywna świeżość, ale ekstremalnie skrócony etap przygotowań, brak większego obycia w tego rodzaju rywalizacji i łatwiejsza niż zwykle końcówka sprawiają, że trudno wskazywać go jako zwycięzcę ostatniego z monumentów.

Triumfator pierwszego z tegorocznych monumentów, czyli wspomniany już Matej Mohoric (Bahrain Victorious), słynie głównie ze swojej wszechstronności. Strome podjazdy z reguły dość jasno wyznaczają jej granice, a nawet najłatwiejsze edycje Il Lombardii zazwyczaj znajdują się poza zasięgiem 27-letniego Słoweńca. Dziś wymieniam go w gronie faworytów wyłącznie ze względu na fakt, że wymuszone kontuzjami i chorobami przerwy najczęściej przekładają się u niego na ponadprzeciętną formę, co potwierdził w ostatnich dniach wynikami w CRO Race i Gran Piemonte. Przypnie on też w sobotę swój szczęśliwy numer z Milano-Sanremo.

Z mocnym teamem stanie na starcie ekipa INEOS Grenadiers, ale ich największą nadzieją na sukces wydaje się przeżywający ostatnio duże wahania formy Adam Yates. Z szansami na dobry wynik w barwach brytyjskiej ekipy zaprezentują się również Carlos Rodriguez, Daniel Martinez i Pavel Sivakov.

W gronie kandydatów do zajęcia wysokiego miejsca w 116. edycji Il Lombardii wymienić można również uwielbiającego jesienne ściganie Rigoberto Urana (EF Education-EasyPost), Domenico Pozzivivo (Intermarche-Wanty-Gobert), Sergio Higuitę, Aleksandra Vlasova (Bora-hansgrohe), Juliana Alaphilippe (Quick-Step Alpha Vinyl), Jaya Vine’a (Alpecin-Deceuninck), Rudy’ego Molarda (Groupama-FDJ), Lorenzo Fortunato (EOLO-Kometa), Ilana Van Wildera (Quick-Step Alpha Vinyl), Andreę Piccolo (EF Education-EasyPost), Mattiasa Skjelmose (Trek-Segafredo), Romaina Bardeta (Team DSM), Michaela Storera (Groupama-FDJ) czy Davide Formolo (UAE Team Emirates).

W ostatnim monumencie sezonu Polskę reprezentować będą Rafał Majka (UAE Team Emirates) i Kamil Małecki (Lotto Soudal).

Pełną listę startową 116. edycji Il Lombardia znajdziesz >>> TUTAJ

 

Wyścig Il Lombardia 2022 rozegrany zostanie w sobotę, 8 października.
Transmisja z wyścigu rozpocznie się o 11.00 w Eurosporcie 1 i Playerze.

Przedstawiciel portalu Naszosie.pl jest na wyścigu Il Lombardia. Zapraszamy do śledzenia naszych relacji oraz zaglądania do mediów społecznościowych. 

Poprzedni artykułMenadżer drużyny UAE Team Emirates w ekskluzywnym wywiadzie dla Naszosie.pl
Następny artykułIl Lombardia 2022: Wypowiedzi prosto z linii startu (Uran, Mollema, Landa, Mohorič)
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments