fot. Astana Qazaqstan Team

Drugi z wyścigów, które odbyły się piątego dnia Mistrzostw Świata 2022 zakończył się zwycięstwem Yevgeniya Fedorova. Podium rywalizacji orlików w Wollongong uzupełnili współtowarzysz akcji Kazacha Mathias Vacek oraz najszybszy z małego peletonu Søren Wærenskjold. Polacy nie ukończyli wyścigu.

Trasa rywalizacji orlików była bliźniacza do tej, na której kilka godzin wcześniej walczyli juniorzy. Jedyną różnicą był dystans – ten wynosił 169,8km, bowiem na panów do lat 23 czekało aż 10 okrążeń. Najtrudniejszym punktem każdego z nich była sekwencja dwóch podjazdów – najpierw znanego z czasówki Mount Ousley (0,7 km, śr. 6,7%), a następnie dłuższego i trudniejszego Mount Pleasant (1,1 km, śr. 7,7%).

Na starcie stanęło dwóch reprezentantów Polski – Mateusz Gajdulewicz i Kacper Gieryk.

Pierwsza runda, podobnie jak u juniorów (podsumowanie tutaj) stała pod znakiem ataków, ale te nie były już tak zaciekłe jak w przypadku młodszych zawodników. Ostatecznie tuż przed pierwszym przekroczeniem linii mety do przodu ruszyła piątka kolarzy w składzie Fabio Van Den Bossche (Belgia), Hannes Wilksch (Niemcy), Petr Kelemen (Czechy), Fabian Weiss (Szwajcaria) oraz Mathis Le Berre Francja).

Panowie szybko zaczęli zyskiwać kolejne sekundy, a na przeskok zdecydował się jeszcze Fran Miholjević (Chorwacja), któremu ta próba się powiodła i odjazd rozrósł się do sześcioosobowego składu. Tu zaczęły się klarować wyraźne różnice między orlikami a juniorami – nikt za plecami ucieczki już specjalnie nie szarpał, a selekcja nie była tak zaciekła jak w młodszej kategorii wiekowej.

Drugą z dziesięciu rund odjazd zakończył z przewagą 1:39 nad dużym peletonem. Kontrolę nad główną grupą przejęli Holendrzy, a główną pracę wykonywał Axel van der Tuuk. To sprawiło, że różnica wzrosła do około 3 minut i ustabilizowała się na takim poziomie. Do pomocy włączył się później także jeden ze Słoweńców, a wysoko cały czas jechała ustawiona niemiecka kadra.

Po 4. rundach w peletonie wciąż pozostawała przeszło setka ze 127 obecnych na starcie orlików. Średnia prędkość rywalizacji oscylowała w okolicach 43km/h – na tak trudnej trasie to było dość dobre tempo. Niewiele zmieniło się na kolejnym okrążeniu, acz warto wspomnieć, że wśród kolarzy mających problem z utrzymaniem się w głównej grupie był jeden z Polaków – kolejny raz kontakt z peletonem stracił Kacper Gieryk, tym razem ostatecznie.

70km przed metą w kontrę za odjazdem ruszył aktualny mistrz Azji w jeździe indywidualnej na czas Yevgeniy Fedorov (Kazachstan), na co dzień reprezentujący Astana Qazaqstan Team. Niestety kamery nie mogły w pełni skupić się na akcji tego kolarza, bowiem co rusz do pokazania była kolejna kraksa – w jednej z nich bardzo poważnie ucierpiał rodak kontratakującego kolarza, w wyniku czego musiał wycofać się z wyścigu.

Po 10km akcji złapano Kazacha, a uciekinierzy mieli już tylko minutę i 20 sekund przewagi nad peletonem. Holendrzy wyraźnie kontrolowali peleton, w którym brakowało już także drugiego z reprezentantów Polski – Mateusz Gajdulewicz niestety stracił kontakt z główną grupą. Żeby jednak nie być surowym w osądach warto wspomnieć, że selekcja obejmowała coraz większe grupy kolarzy, a jednym z nich był faworyzowany Leo Hayter – Brytyjczyk leżał w jednej z kraks i musiał to wyraźnie odczuć.

55km przed metą główna grupa zaczęła się mocno rwać, a odjazdu spróbowała szóstka kolarzy, a byli to Casper van Uden (Holandia), Mathias Vacek (Czechy), Samuel Watson (Wielka Brytania), Erik Fetter (Węgry), Enekoitz Azparren (Hiszpania) oraz Davide De Pretto (Włochy). Taki ruch zdecydowanie pobudzał rywalizację.

Na 3 okrążenia przed metą czołowa szóstka miała 26 sekund przewagi nad drugą, tak samo liczną grupą oraz 10 sekund więcej nad peletonem. W tym pozostawało niespełna 60 zawodników – mniej więcej połowa spośród wszystkich obecnych na starcie kolarzy. Jeszcze przed rozpoczęciem sekwencji Mount Ousley (0,7 km, śr. 6,7%) i Mount Pleasant (1,1 km, śr. 7,7%) było już jednak po tej dobrze zapowiadającej się kontrze.

Niedługo później zawiązała się kolejna akcja – tym razem do przodu ruszyli Tobias Lund Andresen (Dania) i Tord Gudmestad (Norwegia). Masywny Norweg szybko nie wytrzymał tempa dużo drobniej zbudowanego Duńczyka, który samotnie zaczął dopadać pierwszych kolarzy z ucieczki dnia. Na czele pozostawała wówczas tylko trójka – Fabio Van Den Bossche, Hannes Wilksch i Mathis Le Berre.

Zdjęcie
fot. UCI

Kontra z Duńczykiem została złapana pod koniec 8. z 10. rund i na przed peletonem pozostali już tylko Belg, Niemiec i Francuz. Ich przewaga wynosiła nieco ponad pół minuty, a na kontrę tuż przed kreską linii mety zdecydowali się Alexandre Balmer (Szwajcaria) i Jakub Ťoupalík (Czechy). Polacy nie dotarli do tego punktu – w tym momencie mieliśmy już pewność, że żaden z biało-czerwonych nie ukończy wyścigu.

Do Szwajcara i Czecha przed podjazdami doskoczyli Lorenzo Milesi i Nicolo Buratti (Włochy), Samuel Watson (Wielka Brytania) oraz Yevgeniy Fedorov (Kazachstan) i taka szóstka momentalnie zbliżyła się do czołowej trójki. Wszystko zjechało się na 24km przed metą i tym samym w walce o medale mieliśmy dużą, około 50-osobową grupę. Warto jednak podkreślić, że ta była niesamowicie naciągnięta i na mokrych zjazdach co rusz się rwała.

Pod koniec okrążenia na czele znów mieliśmy mały odjazd – tym razem na atak zdecydowali się Yevgeniy Fedorov (Kazachstan), Mathias Vacek (Czechy), Alec Segaert (Belgia), którzy złapali uciekiniera dnia Mathisa Le Berre (Francja). Ten ostatni nie dawał zmian, a na rundę przed końcem czwórka miała 7 sekund przewagi nad 26-osobowym pierwszym peletonem. Druga duża grupa traciła już 51 sekund i nie zapowiadało się, by obecni w niej kolarze mogli powalczyć o wygraną.

Odjazd u podnóża sekwencji podjazdów wypracował sobie ponad 20 sekund przewagi. Do mety pozostawało wówczas niespełna 10km, a z tyłu mocną pracę wykonywała reprezentacja Niemiec. Już na początku Mount Ousley tempa na czele nie wytrzymał Mathis Le Berre, a Francuza minął jak rakieta kontratakujący Alexandre Balmer.

Na Mount Pleasant bardzo mocne tempo na czele narzucał Mathias Vacek i na jego kole pozostał jedynie Yevgeniy Fedorov. Aleca Segaerta dość szybko minął goniący dwójkę Szwajcar, ale różnice na 8km przed metą były minimalne. Na korzyść uciekinierów działało jednak to, że w głównej grupie brakowało współpracy, a bardziej oglądaliśmy skoki – najciekawszy z nich wykonał Bastien Tronchon (Francja).

Dwójka na 5km przed metą miała dosłownie z 5 sekund przewagi nad małym peletonem, ale w nim nastąpiło kolejne rozjechanie się. Nikt nie chciał wieźć na kreskę najszybszego w tej grupie Olava Kooija, z kolei Holender nie miał żadnego pomocnika, którego mógłby desygnować do pogoni za uciekinierami. Na 4km przed końcem zmagań duet znów miał kilkanaście sekund zapasu.

1800 metrów przed metą dwójka wpadła na ostatnią sekwencję zakrętów, a ich przewaga wynosiła prawie 20 sekund. Wszystko więc zapowiadało to, że o złoto powalczą Yevgeniy Fedorov i Mathias Vacek. Panowie nie czarowali się prawie do końca, a finisz z pierwszej pozycji rozpoczął Kazach, któremu nie dał rady nawet utrzymać koła reprezentant Czech. Mistrz Azji został tym samym mistrzem świata! Co za wyścig tego zawodnika! Srebro dla zmęczonego Mathiasa Vacka, brąz zdobył Søren Wærenskjold (Norwegia).

Wyniki wyścigu ze startu wspólnego orlików na Mistrzostwach Świata 2022:

Poprzedni artykułWollongong 2022: Emil Herzog ogrywa António Morgado w dwójkowym finiszu
Następny artykułTeam Novo Nordisk wypuściło dokument na temat funkcjonowania ekipy
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Amen
Amen

Przykro mi to pisać ale kolarski świat nam odjeżdża….

wojtek 44
wojtek 44

czyli tak jak co roku…wstyd i zenada….przykro mi ogladac naszych kolarzy….

Magath
Magath

Niech nasze chłopaki jak najszybciej szukają drużyny na zachodzie bo w tej kariery nie zrobią. Chyba, że chcą się całe życie dobrze zapowiadać…