fot. Swiss Cycling

Rozgrywaną po raz trzeci drużynową jazdę na czas w formie sztafety podczas Mistrzostw Świata odbywających się w australijskim Wollongong wygrała reprezentacja Szwajcarii. Srebrne krążki zawisły na szyjach włoskiej szóstki, brąz zaś zdobyli gospodarze, czyli Australijczycy. Kadra Polski zmagania zakończyła na 9. miejscu.

Trasa rywalizacji podczas drużynowej jazdy na czas była bliźniacza do tej, którą oglądać mogliśmy podczas zmagań juniorek – zawodniczki i zawodnicy do pokonania mieli po 14,1km i 132 metry przewyższenia. Pomiary czasu ulokowano na Mount Ousley (0,7km; 6,7%), czyli po 7,1km od startu oraz na punkcie zmian tożsamym z metą.

Stawka podzielona została na cztery grupy po cztery reprezentacje każda. Polska otwierała drugą połowę drużyn, a naszą sztafetę tworzyli Maciej Bodnar, Kacper Gieryk, Mateusz Gajdulewicz, Marta Jaskulska, Agnieszka Skalniak-Sójka oraz Dominika Włodarczyk.

W pierwszej, szalenie egzotycznej kolarsko grupie, znalazły się reprezentacje Tahiti, Nowej Kaledonii, Samoa oraz UCI World Cycling Center (afrykańscy zawodnicy z centrum szkoleniowego UCI w Aigle). Dla sporej części tych kolarzy i kolarek był to pierwszy start w międzynarodowej imprezie UCI w karierze, acz warto wspomnieć, że dla Tahiti jechali Taruia Krainer – stażysta worldtourowego Team Europcar w 2015 roku, zwycięzca Paryż-Tours do lat 23 oraz Élodie Touffet – 2. zawodniczka zaliczanego do Pucharu Świata Ronde van Drenthe z 2007 roku, która na podium stanęła wówczas m.in. z Marianne Vos.

Na pomiarze jako pierwsi byli panowie z Tahiti. Ich czas po 7,1km to było 9:58 – dla porównania wczoraj Zoe Bäckstedt w tym samym miejscu osiągnęła 9:36. Wolniej od brytyjskiej juniorki jechała także Nowa Kaledonia, a dokładnie ten sam czas wykręciła ekipa UCI World Cycling Center. Osobno „warto” wspomnieć o Samoa – 13 minut i sekunda to rezultat gorszy od przedostatniej wczoraj juniorki. Zaiste poziom godny mistrzostw świata.

Na zmianie kolejność wyglądała następująco – prowadziło UCI (18’06”) przed Nową Kaledonią (+0:22), Tahiti (+0:38) i Samoa (+5:59). Żeńska część przyniosła małe przetasowanie, a ostatecznie na mecie tabela prezentowała się po tej grupie następująco:

  1. UCI World Cycling Center 38’46”
  2. Tahiti +2:03
  3. Nowa Kaledonia +3:22
  4. Samoa +12:59

Grupa 2
Przejdźmy zatem do poważniejszej rywalizacji – w drugiej części stawki znalazły się reprezentacje Ukrainy, Australii, Austrii i Hiszpanii. Szczególnie gospodarze wyglądali na istotnych w kontekście walki o medale, a ich skład tworzyli Luke Plapp, Luke Durbridge i Michael Matthews, a następnie Georgia Baker, Alexandra Manly i Sarah Roy.

Zgodnie z przewidywaniami najmocniej otworzyli właśnie panowie z Australii. Ich czas na półmetku to 16’02”. Stosunkowo niewiele stracili do nich Hiszpanie (+0:27), gorzej powiodło się Austriakom (+1:07) i Ukraińcom (+1:28). To właśnie w takiej kolejności zespoły zameldowały się w strefie zmian.

Australijki nie chciały być gorsze od swoich kolegów i w pięknym stylu praktycznie frunęły przez trasę. Już po 7,1km praktycznie podwoiły przewagi nad rywalkami. Na trasie udało im się minąć startujące o 4 minuty wcześniej Ukrainki i ich czas na linii mety wynosił 34:25. Nasi wschodni sąsiedzi zdołali wskoczyć w wynikach przed UCI World Cycling Center, acz wszystko zanosiło się na to, że w ostatecznym rozrachunku zajmą 12. miejsce.

Ostatecznie układ tabeli (top5) po przejeździe drugiej grupy wyglądał następująco:

  1. Australia 34:25
  2. Hiszpania +2:05
  3. Austria +2:51
  4. Ukraina +4:13
  5. UCI World Cycling Center +4:20

Grupa 3 – panowie
Drugą połowę stawki otwierali biało-czerwoni. Na trasę w barwach reprezentacji Polski ruszyli najpierw Maciej Bodnar, Mateusz Gajdulewicz i Kacper Gieryk, a za nimi wystartowali Francuzi, Belgowie i Duńczycy. Nasi zawodnicy po 7,1km tracili 20 sekund do Australijczyków, od których lepiej jechali panowie z kraju ze stolicą w Paryżu. Eddy Le Huitouze, Bruno Armirail i Rémi Cavagna byli nieznacznie szybsi od gospodarzy – wyprzedzali ich o 5 sekund. Dziesiąte części sekundy stracili do nich na pomiarze Duńczycy (Magnus Cort, Mikkel Frølich Honoré, Mikkel Bjerg), dość przeciętnie jechali Belgowie (+0:16).

Nasi panowie ostatecznie zmienili z czasem 16’51” – byliśmy wówczas sklasyfikowani nieco za Hiszpanią. Jako kolejni na końcu swojej części pojawili się Francuzi – zdołali o 2 sekundy wyprzedzić Australię. Wydawało się jednak, że na papierze Aude Biannic, Coralie Demay i Juliette Labous mogą mieć nieco problemów z utrzymaniem znikomej przewagi nad gospodyniami.

Belgowie w strefie zmian tracili 24 sekundy do Francuzów – wyprzedzali jednak Hiszpanów i Polaków. Wszyscy w tabeli spadli jednak o jedno miejsce gdy swoją część zakończyli Duńczycy – przejęli oni prowadzenie z nieznaczną przewagą nad Francją i Australią. Teraz wszystko było w nogach Julii Leth, Rebecci Koerner i Emmy Norsgaard Bjerg.

Grupa 3 – panie
Nasze zawodniczki zaczęły bardzo dobrze – traciły co prawda nieco do Australii, ale zdecydowanie zdystansowały Hiszpanki. Z gospodyniami przegrywały także Francuzki, które po 7,1km traciły już (zgodnie z przewidywaniami) 12 sekund. Dużo słabiej jechały Belgijki – na pomiarze jeszcze broniły się przed naszą kadrą, ale różnice były minimalne. Trzecią grupę zamykały Dunki, które dzielnie podjęły walkę z Australijkami – po 7,1km traciły do nich tylko 4 sekundy.

Ostatecznie reprezentacja Polski wpadła na metę ze stratą minuty i 13 sekund do Australii. Wyprzedziła nas gorsza od siedzących na gorących krzesłach gospodarzy Francja, której rezultat był gorszy od prowadzących o 20 sekund, niestety nie udało nam się wyprzedzić Belgii, która okazała się być od nas lepsza o 2 sekundy. Wszystko zatem wyglądało na to, że ostatecznie zajmiemy 9. miejsce.

Jako ostatnie w tej części stawki metę przecięły Dunki – te obroniły się o ledwie 0,3 sekundy nad Francją i tabela (top6) po trzeciej grupie prezentowała się następująco:

  1. Australia 34:25
  2. Dania +0:20.0
  3. Francja +0:20.3
  4. Belgia +1:11
  5. Polska +1:13
  6. Hiszpania +2:05

Grupa 4 – panowie
Rywalizację zamykała piekielnie mocna część stawki – zdaniem wielu bowiem o złoto mieli walczyć właśnie kadry Szwajcarii, Włoch i Holandii. Jako ostatnia ruszała broniąca tytułu reprezentacja Niemiec, acz jej skład nie był w tym roku tam mocny jak w Leuven.

Genialnie otworzyli Szwajcarzy – skład Stefan Küng, Stefan Bissegger i Mauro Schmid jechał zgodnie z oczekiwaniami i przejął prowadzenie na pomiarze z przewagą 7 sekund nad Francją i Danią oraz prawie 14 nad Australią. Za nimi jechali Włosi – drudzy po 7,1km ze stratą 5 sekund do poprzedzającej ich ekipy, a ogromnego pecha mieli Holendrzy, albowiem w ich kadrze defekt zaliczył Baukę Mollema i większość trasy Mathieu van der Poel i Daan Hoole musieli pokonać we dwójkę. To sprawiło, że już na pomiarze mieli 21 sekund straty do Szwajcarów. Także Niemcy nie jechali jakoś wybitnie – po 7,1km tracili do liderującej ekipy 11 sekund.

Jak pięknie nazwał to Tomasz Jaroński panowie z Szwajcarii „zrobili swoje”. Ponad 22 sekundy przewagi nad Australią w strefie zmian dawało nadzieję, że Marlen Reusser, Elise Chabbey i Nicole Koller zdołają obronić przewagę nad rywalkami. Ze stratą 10 sekund do nich na trasę ruszyły Włoszki, Niemki traciły 23 sekundy, a Holendrzy aż 40 sekund.

Tabela na półmetku wyglądała następująco:

  1. Szwajcaria 15:50
  2. Włochy +0:10
  3. Dania +0:15
  4. Francja +0:19
  5. Australia +0:22
  6. Holandia +0:40

Jakby tego było mało to ekipa z miejsca 6. wypadła praktycznie z walki tuż po opuszczeniu przez nią rampy startowej. Paskudny upadek zaliczyła tam Annemiek van Vleuten – urwała jej się przerzutka i holenderska gwiazda z impetem upadła na asfalt. Tym samym w pechowych okolicznościach drużyna mistrzów z 2019 roku i srebrnych medalistów sprzed roku straciła nadzieje na dobry występ.

Wróćmy zatem do ekip jadących mocno, a tam genialnie jechały Szwajcarki – udawało im się nawet powiększać przewagę nad Australijkami, nad którymi miały aż 31 sekund na pomiarze czasu. 4 minuty później jechały Włoszki i te zdołały się zbliżyć do swoich rywalek – po 7,1km drugiej zmiany drużynowej sztafety dwie pierwsze ekipy dzieliły tylko 3 sekundy. Niemki miały w tym miejscu prawie pół minuty straty, Holandia traciła zaś prawie minutę.

Szwajcaria wpadła na metę z czasem 33:47, czyli z przewagą 38 sekund nad Australijkami. Zostało im nerwowo czekać na występ Włoszek, albowiem to między nimi miała się rozegrać walka o złoto. Tą wygrała kadra Szwajcarii i tym samym Stefan Küng, Stefan Bissegger, Mauro Schmid, Marlen Reusser, Elise Chabbey i Nicole Koller zostali mistrzami świata w drużynowej jeździe na czas!

Druga reprezentacja Włoch przegrała złoto o niespełna 3 sekundy, a podium uzupełniła Australia. Tuż za nim znalazła się kadra Niemiec i bardzo pechowa Holandia, a Polacy zakończyli zmagania na 9. miejscu.

Wyniki drużynowej jazdy na czas w ramach Mistrzostw Świata 2022:

Poprzedni artykułJan Świercz mistrzem świata masters
Następny artykułGuy Niv kończy karierę w wieku zaledwie 28 lat
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments