fot. Trek-Segafredo/ Sprint Cycling Agency

Po raz trzeci w karierze, a drugi z rzędu, po tytuł mistrzyni świata w jeździe indywidualnej na czas sięgnęła Ellen van Dijk. 35-letnia Holenderka pojechała zdecydowanie najlepiej i wzięła rewanż na Marlen Reusser za przegrane z nią Mistrzostwa Europy.

Przed startem wiele mówiło się, że trasa może nie sprzyjać broniącej tytułu z rozgrywanego w Leuven czempionatu Holenderce. Ellen van Dijk nie radzi sobie najlepiej w trudniejszym terenie, jej siłą jest też pokonywanie w równym i mocnym tempie długich prostych, a w Wollongong trasa była bardzo kręta. 35-latka niezależnie od wszystkiego była jednak zdecydowanie najmocniejsza.

To była tak trudna trasa, że szczerze mówiąc nie spodziewałam się tu wygrać. Miałam dobre przygotowanie mentalne i fizyczne z moim trenerem Josu (Larrazabal, trenerem Trek-Segafredo), a także z moim chłopakiem, niemniej podchodziłam do tego z myślą, że po prostu „okej, miałam wspaniały rok w tęczowej koszulce, teraz dam z siebie wszystko dzisiaj”. Liczyłam na miejsce na podium, to byłoby miłe, a jeśli by go zabrakło to nadal doceniałabym ten wspaniały, miniony rok. Myślę, że to spokojne podejście zrobiło różnicę, ponieważ szczerze, nigdy nie sądziłam, że wygram dzisiaj

— mówiła wypytywana przez dziennikarzy na mecie w Wollongong ponownie zwycięska Ellen van Dijk.

Holenderka jechała jako ostatnia, ale jak sama przyznaje totalnie nie interesowały ją międzyczasy rywalek. Trasę pokonywała po prostu tak, by być zadowoloną ze swojego występu i dopiero na mecie dowiedziała się, że dało jej to złoty medal.

W ogóle nie miałam informacji. Nigdy nie chcę ich dostawać, więc nie miałam pojęcia, jak jadę. Zawsze chcę całkowicie skupić się na sobie. Myślę, że bardzo dobrze mierzyłam swoje siły na zamiary. Na drugim okrążeniu myślałam na początku, że jestem trochę za wolna, ale sądzę, że dla wszystkich ten fragment był trudny

— kontynuowała Holenderka, trzykrotna mistrzyni świata w jeździe indywidualnej na czas.

Ellen van Dijk w końcówce bardzo mocno zbliżyła się do swojej, przynajmniej na papierze, głównej konkurentki. Czas pokazał, że Marlen Reusser przegrała nie tylko z 35-latką, ale i przedstawicielką gospodarzy Grace Brown. Dla Holenderki to rewanż za przegrane z nią miesiąc temu Mistrzostwa Europy w tej samej specjalności.

Miło było zobaczyć Marlen Reusser niedaleko przed sobą pod koniec, więc wiedziałam, że jadę na dobry wynik. Ale szczerze mówiąc byłam bardzo zaskoczony, kiedy przekroczyłam metę. Każdy tytuł ma swoją historię. Pierwszy raz byłam faworytką – to dość stresujące doświadczenie. Ostatni tytuł był dla mnie bardzo emocjonalny, bo wróciłam wówczas na szczyt po ośmiu latach. Co znaczy ten będziecie mnie musieli zapytać później – jeszcze nie jestem w stanie uwierzyć w ten sukces!

— zakończyła bardzo emocjonalnie wypowiadająca się Ellen van Dijk.

Holenderkę zobaczymy teraz w środę podczas drużynowej jazdy na czas oraz w sobotę na starcie wyścigu ze startu wspólnego. W tej pierwszej konkurencji można się spodziewać, że jeśli nie wydarzy się nic niezwykłego 35-latka sięgnie po swój drugi złoty krążek Mistrzostw Świata rozgrywanych w australijskim Wollongong.

Poprzedni artykułWollongong 2022: Ellen van Dijk i Vittoria Guazzini w tęczy, Marta Jaskulska tuż za podium
Następny artykułWollongong 2022: Tobias Foss sensacyjnym mistrzem świata
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments